Testy potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych siedmiu osób pracujących w Domu Pomocy Społecznej "Polanki" w Gdańsku. Dotąd COVID-19 zdiagnozowano u 15 podopiecznych i 11 pracowników. W ciągu ostatniej doby zmarło dwoje pensjonariuszy. Jedna z tych osób, kobieta, była zakażona koronawirusem.
Pomorski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny Tomasz Augustyniak poinformował w środę rano o ośmiu nowych zakażeniach koronawirusem w regionie. Wśród chorych siedem osób to pracownicy Domu Pomocy Społecznej "Polanki". To dwie starsze kobiety oraz trzy kobiety i dwóch mężczyzn w średnim wieku. Wszystkie te osoby były objęte kwarantanną.
- Podczas powtórnego badania opiekunów, którzy w swoich domach oczekują na możliwość rozpoczęcia pracy, otrzymano wyniki pozytywne. Służby sanitarne poinformowały nas, że do tej pory z 15 pracowników, którzy byli badani w kierunku koronawirusa, 9 otrzymało pozytywny wynik. Czekamy na wyniki pozostałych sześciu osób - powiedziała Olimpia Schneider z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Powiadomiła również, że w ciągu ostatniej doby zmarło dwóch podopiecznych Domu Pomocy Społecznej "Polanki", z których jeden był zarażony koronawirusem.
Pierwotnie informowano, że zakażenie nie było bezpośrednią przyczyną zgonu pensjonariuszki. Kobieta cierpiała na inne schorzenie. Tuż przed godziną 14.00 lekarze z Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku potwierdzili jednak, że pacjentka zmarła z powodu COVID-19.
- Ostatecznie uznano, że bezpośrednią przyczyną śmierci tej osoby było zakażenie koronawirusem. Informację przekazaliśmy służbom sanitarnym - powiedziała PAP rzeczniczka Szpitali Pomorskich Małgorzata Pisarewicz.
Oficjalnie jest to trzecia ofiara śmiertelna koronawirusa w regionie.
"Podopieczni są bezpieczni"
W Domu Pomocy Społecznej "Polanki" przebywa aktualnie 59 pensjonariuszy, którymi opiekuje się 11 pracowników. W szpitalu zakaźnym na ulicy Smoluchowskiego cały czas pozostaje 16 osób.
Olimpia Schneider zapewnia, że podopieczni, którzy pozostali w domu pomocy, są bezpieczni.
- Plany wymiany opiekunów w domu pomocy społecznej, pomimo dynamicznego rozwoju sytuacji, nie uległy zmianie. Opracowane procedury gwarantują zachowanie ciągłości opieki nad podopiecznymi placówki. Wszyscy przebywający w domu pomocy społecznej są pod ciągłą opieką lekarzy ze szpitala Marynarki Wojennej. Lekarze przyjeżdżają na konsultacje, są do dyspozycji dyrekcji placówki w przypadku sytuacji nagłych - przekazała.
Służby wojewody pomorskiego przekazały personelowi ośrodka dodatkowy sprzęt ochrony osobistej. Pomieszczenia DPS-u są aktualnie dezynfekowane. Dekontaminację przeprowadzają żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Placówka pozostaje zamknięta dla osób z zewnątrz.
Komendant szpitala odwołany
Dom Pomocy Społecznej przy ul. Polanki jest obecnie największym w Gdańsku ogniskiem koronawirusa w regionie. Do tej pory COVID-19 zdiagnozowano u 15 podopiecznych i 11 pracowników ośrodka.
15 kwietnia badania potwierdziły zakażenie wirusem SARS-Cov-2 u pierwszej osoby - jednego z pracowników. Personel oraz mieszkańcy ośrodka zostali wówczas objęci kwarantanną i poddani testom. Ich wyniki potwierdziły obecność patogenu u 15 podopiecznych i osoby z personelu.
W piątek wieczorem władze Gdańska i wojewoda pomorski Dariusz Drelich podjęli decyzję o ewakuacji chorych pensjonariuszy do szpitala. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz powiedziała w sobotę, że 7. Szpital MW w Gdańsku odmówił przyjęcia osób z DPS. W związku z tym chore na COVID-19 osoby zostały przetransportowane do szpitala zakaźnego.
- Jak to się stało, że szpital jednoimienny nie przyjął tych osób? Jak to możliwe, że szpital, który ma 180 łóżek i jest specjalnie wyznaczony do tego, by zajmować się osobami z koronawirusem, tego nie uczynił? Te pytania w przestrzeni publicznej nie powinny pozostać bez odpowiedzi - mówiła Aleksandra Dulkiewicz podczas konferencji prasowej.
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak odwołał w sobotę komandora Dariusza Juszczaka ze stanowiska dyrektora szpitala. W uzasadnieniu decyzji napisał, że dymisja wynika z "niezrozumiałej decyzji dyrektora o nieprzyjęciu pacjentów z potwierdzonym zakażeniem koronawirusem".
Prokuratura zajęła się sprawą odmowy przyjęcia podopiecznych DPS-u do 7. Szpitala Marynarki Wojennej. Śledczy sprawdzają, czy doszło do popełnienia przestępstwa. Chodzi o ewentualne niedopełnienie obowiązku przez komendanta szpitala i narażenie osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
"Odmowy przyjęcia nie było"
Były już dyrektor placówki, komandor Dariusz Juszczak w oświadczeniu na portalu gdansk.naszemiasto.pl, bronił się, że "odmowy przyjęcia nie było".
"Rozmawiałem osobiście z dyrektor DPS. Żaden podopieczny nie gorączkował, nie kaszlał i nie miał duszności. Pani dyrektor potwierdziła, że nic szczególnego się z podopiecznymi nie dzieje. W takiej sytuacji wystarczy teleporada i nie ma wskazań do hospitalizacji. Wystarczająca jest tak zwana izolacja domowa i obserwacja, czyli w tym przypadku izolacja w DPS tym bardziej, że jest on do tego doskonale przystosowany. 7. Szpital Marynarki Wojennej nigdy nie odmówił pomocy osobom zakażonym, wymagającym hospitalizacji" - oświadczył były już dyrektor szpitala.
Dodał, że przenoszenie w takiej sytuacji chorych, mogłoby ich dodatkowo narazić.
"Kierowanie pensjonariuszy do szpitala bez wskazań do hospitalizacji naraża ich na przykład na zakażenia szpitalne i w ogóle niepotrzebne procedury medyczne" - argumentował komandor Juszczak.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Gdańsk