77-letni pan Włodzimierz zakażony koronawirusem jeździł karetką od szpitala do szpitala, szukając pomocy. Wszędzie go odsyłano, tłumacząc, że nie ma wolnych łóżek. Sprawą zajęły się "Fakty" TVN. - Kujawsko-pomorski oddział wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia po emisji państwa programu podjął natychmiastowe działania wyjaśniające - przekazała rzeczniczka NFZ w Bydgoszczy.
Pierwszą informację o sytuacji 77-letniego Włodzimierza Listkowskiego otrzymaliśmy na Kontakt 24. Według relacji mężczyzny, kiedy lekarz pierwszego kontaktu we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie) stwierdził u niego podejrzenie zakażenia koronawirusem, był on przewożony od szpitala do szpitala. Nigdzie nie było dla niego miejsca. Również potem, kiedy badania potwierdziły COVID-19, pacjent miał być odsyłany do różnych placówek.
Łącznie pięć szpitali miało odmówić przyjęcia pacjenta: we Włocławku, Lipnie, Rypinie i dwa w Bydgoszczy. W sobotę "Fakty" TVN opisały sytuację.
- Kujawsko-pomorski oddział wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia po emisji państwa programu podjął natychmiastowe działania wyjaśniające - mówi Barbara Nawrocka, rzecznik prasowy kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ w Bydgoszczy.
"Do takich sytuacji nigdy nie powinno dojść"
Nawrocka dodaje, że zwrócili się o wyjaśnienia do dyrektorów wszystkich placówek wymienionych w materiale.
- W tej chwili czekamy w trybie pilnym na odpowiedzi ze strony szpitali. Wyjaśniamy i oczekujemy wyjaśnień ze strony szpitali, co się zadziało, dlaczego doszło do takiej sytuacji - przekazała.
Na raport bydgoskiego NFZ oczekuje również Ministerstwo Zdrowia, które zleciło kontrolę.
- Do takich sytuacji nigdy nie powinno dojść. Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia w województwie kujawsko-pomorskim ma przedłożyć raport w Ministerstwie Zdrowia dotyczący tej właśnie sytuacji, kto zawinił - powiedział w poniedziałek Wojciech Andrusiewicz, rzecznik MZ.
Od szpitala do szpitala
Wszystko miało zacząć się w przychodni we Włocławku. Tam lekarz pierwszego kontaktu stwierdził u pana Włodzimierza podejrzenie zakażenia koronawirusem. Później pacjent miał został przewieziony do szpitala we Włocławku, gdzie odmówiono jego przyjęcia z powodu braku miejsc. Podobna sytuacja powtórzyła się w szpitalach w Lipnie i Rypinie.
Kiedy ratownicy z 77-latkiem w karetce szukali szpitala, który mógłby przyjąć pacjenta, we Włocławku zwolniło się akurat miejsce. Wrócił więc do tego szpitala, zrobiono mu badania na obecność koronawirusa i spędził tam noc.
Na drugi dzień badania potwierdziły u mężczyzny COVID-19. Pan Włodzimierz musiał więc trafić do szpitala drugiego stopnia - w województwie kujawsko-pomorskim są dwa takie szpitale: w oddalonej o 100 kilometrów Bydgoszczy. Tam właśnie pojechał 77-latek. I tutaj jednak pojawiły się problemy. W żadnych w dwóch szpitali miało nie być miejsca dla chorego. Karetka miała pojechać w takim razie do Grudziądza.
Ostatecznie, kiedy pacjent był już w drodze do Grudziądza, okazało się, że w jednym ze szpitali w Bydgoszczy zwolniło się miejsce. Był to szpital pulmonologiczny. Karetka więc zawróciła i po wielu godzinach jazdy udało się znaleźć miejsce dla 77-latka. Mężczyzna jest w tej chwili pod tlenem.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN