Śledczy ze Szczecina pracują nad sprawą Mariusza G., podejrzanego o zabójstwo trzech kobiet. Przeprowadzono już sekcje zwłok ofiar, ale - jak informuje prokuratura - ich wyniki będą gotowe w ciągu dwóch tygodni. Tymczasem adwokat Doroty Ł., która została zatrzymana w tej sprawie, twierdzi, że jego klientka nic nie wiedziała o zbrodniach, a chciała tylko pomóc "bliskiemu znajomemu".
Mieszkańcy Kołobrzegu (zachodniopomorskie) wciąż nie potrafią uwierzyć, że miły i elegancki mężczyzna, którego wielu z nich widywało i znało, mógłby zabić kobiety. Tymczasem Mariusz G. usłyszał zarzut zabójstwa i przywłaszczenia części majątku trzech kobiet: Iwony K., Anety D. oraz Bogusławy R.
Prokuratura Okręgowa w Szczecinie nie zdradza wielu szczegółów sprawy. W piątek poinformowała jedynie o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Ich wyniki mają być znane w ciągu dwóch tygodni.
Reporterowi TVN24 Sebastianowi Napierajowi udało się dotrzeć do rodziny 37-letniej Anety, która miała być drugą ofiarą Mariusza G. (prokuratura oficjalnie nie potwierdziła tożsamości odnalezionego ciała).
Bliska znajoma: nic nie wiedziałam
- Milion razy pytałam: dlaczego to się stało, dlaczego ona? – mówi ze łzami w oczach Kornelia Pawłowska, siostra babci Anety. Denerwuje się także na policję, która, jej zdaniem, przez rok, od kiedy zaginęła 37-latka, nie zrobiła wystarczająco, by rozwikłać sprawę. – Ktoś powinien za to głowę stracić – mówi.
W sprawie zatrzymano także dwie inne osoby – Sebastiana T., przyjaciela G. z czasów szkolnych, który miał pomagać podejrzanemu o zabójstwo sprzedać samochód jednej z ofiar oraz Dorotę Ł., która również miała pomagać sprzedać przywłaszczone mienie ofiar. Miała ona także planować ślub cywilny z Mariuszem G., ale nie doszło do niego, bo policja zatrzymała oboje.
- Moja klientka nie miała świadomości, że uczestniczy w zamachu na dobro tej kobiety, którą w jakiś sposób towarzyski też znała. Stoi przed zarzutem takim, że pojazd, który był własnością ofiary, został przez nią na prośbę podejrzanego zabrany z miejsca postoju do warsztatu. I na tym jej rola się skończyła – utrzymuje Jan Daszko, adwokat kobiety. Nie przyznaje także, że jego klientka była zaręczona z G. - Na pewno była jego bliską znajomą - kwituje.
"Mógł się podobać"
Jak udało się nam ustalić, Mariusz G. swoje ofiary systematycznie osaczał, cierpliwie pozyskując ich zaufanie. Jak opowiada przyjaciółka jednej z ofiar, 54-letniej Bogusławy R., był bardzo elegancki, wręcz pedantyczny.
Znajoma ofiary pamięta jeszcze, że tego dnia, gdy Bogusława R. zaginęła, mężczyzna wydzwaniał do niej wyjątkowo natarczywie i wysyłał SMS-y. - Pisał: gdzie jesteś, czy już jedziesz, kiedy będziesz? - opowiada.
Według śledczych, G. zabił kobietę niedługo po tym. Następnie miał przywłaszczyć sobie jej samochód, a ciało zakopać w lasku pod Kołobrzegiem.
Zdaniem znajomej ofiary, Mariusz G. był eleganckim mężczyzną. – Zawsze miał wyprasowaną koszulę, spodnie w kancik. Mógł się podobać kobietom – mówi przyjaciółka zamordowanej. – Wydaje mi się, że były takie momenty, że była z nim szczęśliwa – mówi.
Chodziło o pieniądze
Mężczyzna miał rozkochiwać w sobie ofiary, a gdy te przepisywały na niego majątek - zabijać je i ukrywać ciała. 42-latek jest podejrzany o zamordowanie trzech kobiet – tyle na razie ciał odnaleziono, ale śledczy badają, czy ofiar nie było więcej.
Pierwszą ofiarą G. miała być Iwona K., która pochodziła spod Chełmna (kujawsko-pomorskie) – zaginęła wiosną 2016 roku. Aneta D. zaginęła w październiku 2018 roku. Obie miały zostać zamordowane na terenie gminy Kołobrzeg. W ich przypadku też miało chodzić o majątek: pieniądze z zaciągniętego kredytu i przepisane na G. mieszkanie.
Prokuratura nie potwierdza oficjalnie tego, że G. przyznał się do zbrodni. Nieoficjalnie osoby bliskie śledztwu przekazały nam, że po znalezieniu ciała Bogusławy R., mężczyzna miał przyznać się i wskazać miejsce ukrycia zwłok dwóch innych kobiet.
Marynarz, biznesmen, mors, podejrzany o zbrodnie
Mariusz G. pracował na statkach badających ruchy sejsmiczne dna morza – są one wykorzystywane do poszukiwania złóż ropy. Przez kilkanaście ostatnich lat odwiedził dziesiątki krajów – między innymi Wenezuelę, Kubę, Trynidad, Nigerię, Kongo, Irlandię, Danię. Próbował także swoich sił w biznesie.
G. był też wiceprezesem Kołobrzeskiego Klubu Morsów. – Zawsze był uczynny, miły. Takie scenariusze, jakie opisuje teraz prokuratura, oglądałem tylko na filmach. A tutaj widać, że scenariusz dzieje się obok mnie - mówił TVN24 Łukasz Zięba z Kołobrzeskiego Klubu Morsów.
Podejrzany został tymczasowo aresztowany. Grozi mu kara nie krótsza niż 12 lat więzienia, 25 lat albo dożywocie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/ks / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: e-kg.pl