Pan Bogusław jechał rowerem na grzyby i przewrócił się na polnej drodze. Oparł się rękoma na ziemi i wtedy poczuł monety. Jak się okazało, to pieniądze z XVII wieku. - Setki lat temu ktoś zakopał je pod nieistniejącym już drzewem - mówi archeolog Tamara Zajączkowska z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Bydgoszczy.
22 października pan Bogusław, mieszkaniec Jezuickiej Strugi (woj. kujawsko-pomorskie) wybrał się do sąsiedniej Starej Wsi na grzyby. Jechał polną drogą, która była mocno rozkopana przez pojazdy rolnicze. W pewnym momencie wjechał w koleinę i się przewrócił.
- Podnosząc się, podparł się rękoma i wtedy zebrał z powierzchni ziemi monety. Zauważył, że są to historyczne pieniądze. Stare, srebrne, przedstawiały popiersie króla - mówi archeolog Tamara Zajączkowska z bydgoskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Mężczyzna zaczął przeczesywać piasek i łącznie znalazł 66 monet. Zadzwonił do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, żeby poinformować o niezwykłym odkryciu.
Były w obiegu krótko po potopie szwedzkim
Tamara Zajączkowska umówiła się na miejscu z panem Bogusławem następnego dnia. Odebrała znalezisko, przeprowadziła wywiad ze znalazcą i spisała protokół.
- Kiedy przekazał mi monety, już wstępnie stwierdziłam, że pochodzą one z XVII wieku, były w różnym stopniu zachowania. Miałam ze sobą wykrywacz metali, sprawdzając teren, znalazłam jeszcze siedem monet - mówi Zajączkowska.
Dodaje, że następnego dnia, w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków, wyznaczyli weryfikacyjne badania archeologiczne tego miejsca. Prace były prowadzone pod kierunkiem doktora Józefa Bednarczyka.
Znaleziono kolejne monety. Łącznie na polnej drodze było ich 86 - trzy to tzw. "orty" o równowartości osiemnastu groszy, a pozostałe to tzw. "szóstaki", czyli sześciogroszówki.
- Wszystkie te monety są z drugiej połowy XVII wieku, to czasy po potopie szwedzkim. Tego typu znalezisk, gdzie odkryte monety pochodziły z jednego okresu, mamy tylko siedem przykładów w Polsce, więc to jest dosyć osobliwy przypadek - mówi Zajączkowska.
Najstarsza z monet pochodzi z 1657 roku, a najmłodsza z 1667 roku.
Dzięki badaniom archeologicznym udało się też ustalić, co mogło wydarzyć się ponad 350 lat temu.
Zostawił je na lepsze czasy czy bał się kary?
Ekipa badawcza ustaliła, że w tym miejscu rosło kiedyś drzewo, pod którym ktoś zakopał monety.
- Podczas weryfikacji badacze natrafili na pozostałości organiczne po wykrocie drzewa. Archeolog potrafi rozpoznać tego typu substancje zachowane w ziemi i na tej podstawie udało się odczytać kontekst, w jakim ten depozyt tam został schowany - mówi Tamara Zajączkowska.
Dodaje, że na jednej z monet zauważyli fragment tkaniny. - To oznacza, że one mogły zostać schowane w jakimś woreczku lnianym, ale mógł to też być po prostu kawałek materiału, w który ktoś owinął skarb i go zakopał - tłumaczy.
Archeolog dodaje, że jeśli chodzi o okoliczności, to możemy się tylko domyślać, dlaczego ktoś postanowił schować te monety. - W czasach historycznych nie stanowiły one jakiegoś większego bogactwa - mówi.
Zajączkowska tłumaczy, że druga połowa XVII wieku była w Polsce okresem bardzo trudnym pod względem polityki monetarnej.
- Pieniądz bardzo tracił na wartości, w obiegu było mnóstwo monet. Mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem fałszowania monet, za co groziły wysokie kary. Często też okaleczano monety, które traciły wówczas na swojej wartości. To także było nielegalne - mówi.
Część znalezionych w Starej Wsi pieniędzy była właśnie uszkodzona.
- Większość społeczeństwa była wówczas niepiśmienna, więc osoba, która weszła w posiadanie tych monet, mogła być właśnie taką osobą niepiśmienną. Otrzymała te pieniądze w wyniku jakieś transakcji, ale jednocześnie bała się, bo nie do końca wiedziała, czy jest w posiadaniu falsyfikatów, czy monet oryginalnych. Postanowiła je więc zakopać z taką myślą, że kiedyś, w lepszych czasach, pójdzie w to miejsce, wykopie sobie te monety i będzie spokojna, że ma zasób finansowy. Mogła też chcieć uniknąć kary - wymienia Zajączkowska.
Dodaje jednak, że są to jedynie przypuszczenia. - Jakaś historia człowieka się za tym kryje i my możemy to analizować, ale jest to trudne i zawsze pozostanie w sferze naszych hipotez - tłumaczy.
Nagroda dla znalazcy
Tamara Zajączkowska podkreśla, że postawa pana Bogusława, który po znalezieniu pieniędzy powiadomił Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków, zasługuje na pochwałę.
- Przygotowywana jest cała dokumentacja, z którą wystąpimy do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego o przyznanie nagrody dla znalazcy - mówi archeolog.
Monety są obecnie w siedzibie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Delegaturze w Bydgoszczy. Po badaniach trafią do Muzeum Jana Kasprowicza w Inowrocławiu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Toruniu Delegatura w Bydgoszczy