Rodzicom noworodka urodzonego w szpitalu w Białogardzie grożą zarzuty narażenia życia i zdrowia dziecka. Prokuratura wszczęła śledztwo po tym, jak rodzice zabrali jednodniowego noworodka ze szpitala, pozbawiając go opieki lekarskiej. Wcześniej sąd ograniczył ich prawa rodzicielskie, bo nie pozwolili na leczenie dziecka.
- Chcemy przesłuchać rodziców, którzy wciąż są poszukiwani przez policję. Na podstawie zebranych dokumentów wszczynamy śledztwo w sprawie narażenia życia i zdrowia dziecka – poinformował nas w poniedziałek Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Śledztwo dotyczy art. 160 par. 2 kodeksu karnego – grozi za to nawet do 5 lat więzienia.
Prokuratura dopiero dziś dostała materiały sprawy i zdecydowała o wszczęciu śledztwa. – To sprawa niezmiernie trudna, bo nastąpiła tu wyraźna kolizja dwóch stron uprawnionych do opieki nad noworodkiem, czyli rodziców i lekarzy – mówi Gąsiorowski. – Wątpliwość, kto ma zdecydować, rozstrzygnął sąd, ale rodzice uchylili się od jego decyzji – dodaje.
Rodzice kontra szpital
W piątek 15 września, tuż przed godz. 16 rodzice wcześniaka opuścili szpital. Niecałą godzinę wcześniej wręczono im decyzję sądu o ograniczeniu władzy rodzicielskiej wobec jednodniowej dziewczynki. O ograniczenie tych praw wnioskowali lekarze szpitala.
- Obawialiśmy się o zdrowie noworodka. Trzeba było się porozumieć, a tu nie było tego porozumienia w najmniejszym stopniu – komentuje sytuację Roman Łabędź, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala "Centrum Dializa" w Białogardzie.
- Rodzice odmówili wykonywania jakichkolwiek czynności wobec dziecka. Na przykład nie mogliśmy go obmyć z wydzieliny poporodowej i krwi czy zakropić mu oczu – tłumaczy doktor Łabędź. - Pediatrzy długo rozmawiali z matką. Miała, podobnie jak ojciec dziecka, inne podejście w stosunku do współczesnej medycyny. Byli przeciwnikami szczepień, a oczy chcieli zakrapiać mlekiem matki – opowiada ordynator.
Sąd: kłamstwa rodziców
Ordynator podkreśla, że konieczne jest choćby wykonanie badań na poziom bilirubiny, by wykluczyć żółtaczkę. Dziewczynka urodziła się w 37. tygodniu ciąży, była wcześniakiem i miała niedowagę, więc powinna być starannie przebadana i pozostawać pod opieką lekarzy.
- Sąd bardzo poważnie podszedł do wydania tej decyzji. Skonsultował się z kilkoma lekarzami, między innymi wojewódzkimi konsultantami do spraw hematologii i neonatologii – twierdzi sędzia Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie. – Zarzut, że nie pozwoliliśmy rodzicom na wypowiedzenie się, jest kłamstwem. Rozprawa odbywała się w szpitalu, by umożliwić matce udział w niej. Odmówiła, ale za to ojciec przedstawił ich stanowisko – opowiada sędzia.
Przykucki odniósł się w ten sposób do wideo opublikowanego w internecie, na którym mężczyzna podający się za ojca, przedstawia inną wersję wydarzeń. Twierdzi między innymi, że nikt nie chciał wysłuchać ich postulatów, nie konsultował się z nimi.
- Ojciec był obecny podczas rozprawy i przedstawił takie stanowisko, że rodzice chcą, by wszystko odbywało się zgodnie z naturą – mówi Przykucki.
Matka brała leki, dziecku odmówiła
- To jest zanegowanie wszystkiego, co daje dzisiejsza medycyna, medycyna XXI wieku. Przy czym mama tego dziecka skorzystała ze wszystkich dobrodziejstw tej medycyny, natomiast dziecku wszystko ucięła – komentowała sytuację na antenie TVN24 Aneta Górska-Kot, ordynatorka oddziału pediatrycznego ze Szpitala przy Niekłańskiej w Warszawie.
Pacjentka to 27-letnia kobieta. Według lekarzy wydawała się miłą osobą. Zgadzała się na wszystkie czynności medyczne w stosunku do swojej osoby, na przykład podawanie jej leków przeciwbólowych. Prowadzenie ciąży i poród również odbyły się bez kłopotów. Dopiero po porodzie zaczął się konflikt.
Policja poszukuje rodziców od piątku po zgłoszeniu przez szpital fakt oddalenia się pary z dzieckiem. Młodsza aspirant Karolina Rykaczewska ze szczecińskiej policji potwierdziła, że doszło do zabrania dziecka przez rodziców ze szpitala w Białogardzie. Istnieje podejrzenie, że rodzice będą próbowali uciec do Norwegii, gdzie żyją od pewnego czasu.
We wtorek odbędzie się także rozprawa sądu w sprawie ograniczenia praw rodzicielskich państwa S. Sąd może zdecydować nawet o odebraniu rodzicom dziecka.
"Dziecko jest w dobrym stanie"
Rodzice dziecka wciąż się ukrywają. W ich imieniu wypowiada się pełnomocnik. Ten zapewnia, że dziecko jest całe i zdrowie.
- Nie jest prawdą, że rodzice narazili dziecko na niebezpieczeństwo utraty zdrowia. Dziecko jest w stanie dobrym. Zostało przebadane przez pediatrę, który wystawił zaświadczenie o stanie zdrowia. Zarówno mama, jak i dziecko są pod opieką lekarzy - twierdzi Arkadiusz Tetela, pełnomocnik rodziny.
Dodaje, że "psychicznie nie czują się dobrze". - Apelują, by zakończyć tę nagonkę medialną i policyjną - mówi adwokat.
Podkreślił również, że rodzina chciałaby już wrócić do domu, ale obawia się, że wówczas wbrew ich woli dziecko zostanie "poddane procedurom w szpitalu, na które oni nie wyrażają zgody."
Tetela powiedział również, że rodzice nie zgadzają się z orzeczeniem sądu o tymczasowym ograniczeniu im praw rodzicielskich. - Wnioskują o jego zmianę. Zależy im na dobru dziecka. Chcą, żeby dziecko odpowiednio przebadano w szpitalu, a dopiero potem, żeby mogli podjąć decyzję co dalej - mówi Tetela.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: tvn24