Gdańszczanin Zbigniew Gutkowski na jachcie "Energa" wciąż walczy o poprawienie rekordu pokonania północnego Atlantyku. Obecnie ma za sobą połowę trasy. Jak tłumaczy żeglarz, najgorsza jest gęsta mgła i zimno.
Wraz z „Gutekiem” „łódka w łódkę” płynie innych żeglarz Marc Guillemot. Francuz na "Safranie" również stara się pokonać trasę z Ameryki Północnej do Anglii.
„Idą łeb w łeb”
- Polak i Francuz świetnie się pilnują. Obaj wykonują identyczne manewry. Jak jeden zrobi zwrot przez rufę, niebawem to samo czyni rywal. W poniedziałek po południu polskiego czasu minęli półmetek. Chciałoby się rzec „idą łeb w łeb” i tak będzie chyba do mety - informuje Jacek Pietraszkiewicz z firmy NavSim w Bolesławcu (producent morskiego oprogramowania nawigacyjnego), nadzorujący trasę rejsu gdańszczanina.
Jak zaznaczył, teoretycznie, z nieznaczną przewagą ok. 13 mil morskich, prowadził po południu mający szybszy jacht Francuz, który wystartował 15 minut przed Gutkowskim.
- Guillemot był w lepszej pozycji, ale prognozy wskazywały, że pod wieczór zmniejszy się w tym rejonie siła wiatru, dlatego poradziłem Gutkowi, aby nie szedł za Francuzem. O godzinie 21.30 naszego czasu Zbyszek miał nad nim niewielką przewagę. O tej porze byli od siebie w odległości mniej więcej 50 mil czyli około 85 kilometrów - dodaje Pietraszkiewicz.
Wieloryby i góry lodowe
Wieloryby, góry lodowe, statki i sieci rybackie, burze oraz gęsta mgła poważnie ograniczająca widoczność - to tylko niektóre trudności, z którymi musi zmagać się śmiałek rozpoczynający żeglugę po północnym Atlantyku. Wyzwanie pokonania dystansu dzielącego Amerykę i Europę jest tym trudniejsze, gdy próbuje się dokonać tego samotnie i w wyścigowym tempie.
Klasyfikowana przez WSSRC (Światowa Rada Rekordów Żeglarskich) transatlantycka trasa to jedno z trudniejszych żeglarskich przedsięwzięć na teoretycznym dystansie 2880 mil mierzonym od latarni Ambrose Light Tower w Nowym Jorku do linii łączącej przylądek Lizard w Kornwalii (Wielka Brytania) z francuską wyspą Ouessant (Ushant) na bretońskim wybrzeżu.
Rejs we mgle
- Na szczęście mgła już opada, ale była taka, że nie widziałem dziobu mego jachtu. W tej mgle minąłem się z kutrem rybackim dosłownie o 10 metrów, a miałem prędkość 24 węzły. Nie było go na AIS, zobaczyłem go na radarze, ale w ostatniej chwili. Jakieś 50 metrów ode mnie mijałem też wielki jacht, którego z kolei radar nie widział, natomiast AIS tak. Przy dużym ruchu i ograniczonej widoczności takie spotkania są niebezpieczne. Na pokładzie mam pełno krylu oraz czegoś, co przypomina węże. Na wszelki wypadek nie ruszam. Na przenikliwe zimno najlepsza jest gorąca czekolada. Nie życzę nikomu mglistego Atlantyku, to dość dołująca okolica - przekazał kapitan "Energii". Rekordowe osiągnięcie należy do Brytyjczyka Alexa Thomsona, który jednokadłubowym jachtem Open 60 pokonał dystans z Nowego Jorku do angielskiego przylądka Lizard w 8 dni 21 godzin i 8 minut
Nieplanowana rywalizacja
Pojedynek „Gutka” z Francuzem, taki atlantycki match-racing, nie był planowany. - O zamiarze bicia rekordu przez Guillemota dowiedzieliśmy się mniej więcej trzy miesiące temu, chociaż przymierzał się do tej próby już wcześniej. Kiedy w połowie maja jego Safran obrał kurs na Nowy Jork, było wiadomo, po co tam płynie. Natomiast mąż dotarł tam, czyli do Wielkiego Jabłka, pod koniec maja – powiedziała Ewelina Gutkowska.
Od tego czasu obaj żeglarze czekali na okno pogodowe. Jak podkreślili, nie chodziło tylko o sprzyjające warunki na jeden dzień, ale na taki układ atmosferyczny, który dawałby szansę poprawienia rekordowego osiągnięcia Brytyjczyka Alexa Thomsona.
Obaj mieli pecha w Vendee Globe
Jak zaznaczyli, rywalizacja jest na wodzie, natomiast na lądzie - koleżeństwo. Obaj mieli pecha w Vendee Globe. W listopadzie, po pierwszej dobie od startu z francuskiego Les Sables-d'Olonne, wycofać się musiał 54-letni Guillemot. Jego "Safran" uderzył w niezidentyfikowany obiekt pływający i kil jachtu został uszkodzony poniżej linii wodnej.
Nieco dłużej żeglował Gutkowski, ale i jemu przyszło podjąć smutną decyzję o rezygnacji z dalszego rejsu z powodu problemów z elektroniką na jachcie klasy IMOCA Open 60 "Energa". Po 11 dniach zmagań z żywiołem i problemami z elektroniką musiał wycofać się ze współzawodnictwa. Spośród 20 zawodników, którzy podjęli wyzwanie, do mety dopłynęło zaledwie 11.
Autor: aja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: energasailing.pl