Mariusz L., który cztery lata temu brutalnie zabił swoją 5-letnią córkę, miał wyjść z zamkniętego szpitala psychiatrycznego - taką decyzję podjął Sąd Okręgowy w Bydgoszczy. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uwzględnił jednak zażalenie prokuratury w tej sprawie i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia.
Do morderstwa doszło w kwietniu 2015 roku. Mariusz L. odebrał swoją córkę Milenę z przedszkola bez wiedzy jej matki. Zaprowadził dziewczynkę do parku w Gdańsku Brzeźnie, gdzie w okrutny sposób ją zabił.
W toku toczącego się przeciwko niemu śledztwa podejrzany poddany został obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Biegli psychiatrzy w wydanej opinii stwierdzili, że mężczyzna dopuścił się tego czynu, mając całkowicie zniesioną zdolność rozpoznania jego znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem.
25 maja 2018 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku, wobec stwierdzonej niepoczytalności sprawcy, umorzył postępowanie toczące się przeciwko niemu. Dodatkowo na wniosek prokuratora, tytułem środka zabezpieczającego orzekł o umieszczeniu go w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
Okres stosowania środka zabezpieczającego wobec Mariusza L. był kilkakrotnie przedłużany postanowieniami sądów okręgowych.
Miał wyjść ze szpitala psychiatrycznego
8 lipca 2019 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy postanowił o uchyleniu środka zapobiegawczego w postaci umieszczenia w zamkniętym oddziale psychiatrycznym. Sąd stwierdził, że aktualny stan zdrowia psychicznego mężczyzny pozwala na wypuszczenie go z zamkniętego zakładu i dalsze leczenie w warunkach wolnościowych. - W dzień, kiedy podjęto tę decyzję, prokurator złożył wniosek o wstrzymanie wykonania tego postanowienia, zapowiadając jego zaskarżenie – powiedziała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Dodała, że w efekcie działań prokuratora decyzja sądu nie została wykonana: Mariusz L. nie opuścił zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Wawryniuk poinformowała, że zażalenie na decyzję bydgoskiego sądu zostało złożone w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku. Prokuratura – jak podała rzecznik - "zakwestionowała w nim ustanie przesłanek stanowiących podstawę do izolacji mężczyzny w zakładzie zamkniętym, wskazując na aktualne ryzyko nawrotu zaburzeń i niebezpiecznych zachowań". We wtorek gdański sąd apelacyjny uwzględnił zażalenie prokuratury i uchylił decyzję Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania.
Zmarła w wyniki uderzeń kamieniem w głowę
Ciało 5-letniej dziewczynki znaleziono 16 kwietnia 2015 roku w parku w Gdańsku Brzeźnie. Dziecko zmarło od kilku uderzeń kamieniem w głowę. Parę godzin po znalezieniu ciała zatrzymano Mariusza L., ojca dziewczynki. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa. Jak ustalono w śledztwie, Mariusz L., który od dłuższego czasu nadużywał alkoholu i narkotyków, wyszedł na własne żądanie z oddziału detoksykacyjnego Pomorskiego Centrum Toksykologii w Gdańsku. Po wyjściu poszedł do przedszkola po swoją córkę. W tym samym czasie, gdy znaleziono ciało dziewczynki, jej matka skontaktowała się z policją zaniepokojona losem dziecka, którego nie zastała w przedszkolu. Po zatrzymaniu Mariusz L. trafił do aresztu. Nie odpowiedział karnie za zabójstwo. W 2018 r. gdański sąd umorzył postępowanie w jego sprawie i skierował mężczyznę na przymusowe leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Stało się tak, bo biegli psychiatrzy, którzy go badali, orzekli, że mężczyzna cierpi na zaburzenia psychiczne, a w chwili popełniania zabójstwa był niepoczytalny - nie miał możliwości rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. W swojej opinii biegli stwierdzili też, że aktualny stan zdrowia psychicznego mężczyzny wymaga poddania go leczeniu w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Postępowanie sądowe, a także uzasadnienie orzeczenia sądu, który skierował Mariusza L. na leczenie, były niejawne: media nie poznały szczegółów dotyczących problemów psychicznych zabójcy. Badania toksykologiczne wykazały, że w momencie zatrzymania mężczyzna był pod wpływem marihuany oraz środków - głównie uspokajających, zaordynowanych mu na oddziale detoksykacyjnym. Rodzice zamordowanej dziewczynki żyli w konkubinacie, wcześniej mieszkali razem, ale od pewnego czasu przed zabójstwem przebywali w dwóch różnych miejscach.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KWP Gdańsk