Kobieta, która przyjechała do Polski powiększyć piersi, jest w śpiączce od sześciu lat. Proces trwał dwa. We wtorek Sąd Rejonowy w Gdańsku ogłosił wyrok. Na ławie oskarżonych zasiadły dwie lekarki, dwie pielęgniarki i były dyrektor szpitala. Sąd uniewinnił tylko chirurga plastycznego. Pozostałe osoby usłyszały wyroki w zawieszeniu. Oprócz anestezjologa wszyscy otrzymali zakaz wykonywania zawodu. Wyrok jest nieprawomocny.
Do nieszczęśliwego zabiegu doszło w sierpniu 2010 r. w Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku (obecnie Copernicus Podmiot Leczniczy - red.). 31-letnia wówczas Christina Hedlund z Malmoe poddała się operacji powiększenia piersi. Zabieg przebiegł pomyślnie, ale - według prokuratury - zaniedbano opiekę po operacji, u kobiety doszło do zatrzymania oddechu i krążenia. Uszkodzenia mózgu były na tyle poważne, że Szwedka do dziś jest w stanie wegetatywnym - nie mówi, jej kontakt ze światem jest bardzo ograniczony.
Nikt nie trafi do więzienia
Po dwóch latach procesu Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał wyrok. Leszek K. były dyrektor szpitala, został uznany winnym. Skazano go na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Ma również zakaz zajmowania funkcji kierowniczych na 4 lata. Musi też wpłacić 20 tys. zł nawiązki.
Winna jest również anestezjolog. Dorota S. była oskarżona o to, że nie zachowała wymaganej ostrożności i podała za dużą dawkę znieczulenia, co doprowadziło pacjentkę do depresji oddechowej. Lekarkę skazano na rok i sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Podobnie jak dyrektor musi wpłacić 20 tys. zł nawiązki.
Kary nie unikną też dwie pielęgniarki, które także zasiadły na ławie oskarżonych. Grażynę G. i Renatę K. skazano na rok więzienia w zawieszeniu na 10 i 6 miesięcy. Obie otrzymały czteroletni zakaz wykonywania zawodu. Sąd uniewinnił tylko Darię D., chirurga plastycznego.
- Można powiedzieć, że to dobry wyrok, a co do uniewinnienia pani chirurg to na pewno rozważymy jeszcze tę kwestię. Sąd nie podzielił argumentacji oskarżyciela i uznał, że chirurg nie musiał sprawować opieki nad pacjentem po operacji. Na pewno poprosimy o uzasadnienie wyroku - powiedziała Ewa Tramowska-Guzek z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
W rozmowie telefonicznej z reporterką TVN24, matka Christina Hedlund powiedziała, że taki wyrok ją satysfakcjonuje, ale musi się jeszcze zapoznać z uzasadnieniem. Przyznała też, że ostatnie sześć lat było bardzo ciężkie dla całej rodziny, ale Christina czuje się trochę lepiej.
Pielęgniarki zbyt późno zauważyły, że dzieje się coś złego?
Na ławie oskarżonych zasiadły w tej sprawie dwie pielęgniarki, które zajmowały się Szwedką po zabiegu, dwóch lekarzy oraz były dyrektor szpitala.
Pielęgniarkom zarzucono nieumyślne spowodowanie u pokrzywdzonej ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za takie przestępstwo grozi kara do trzech lat więzienia. W opinii śledczych kobiety niestarannie doglądały pacjentki i zbyt późno zauważyły, że dzieje się z nią coś niedobrego, a gdy już zorientowały się, jak zły jest jej stan, zwlekały z zastosowaniem u chorej wentylacji i z powiadomieniem lekarza.
Jednej z pielęgniarek zarzucono też zniszczenie karty obserwacji pacjentki. Przestępstwo to zagrożone jest karą do dwóch lat więzienia.
Nie zapewnili odpowiedniej opieki, zmienili dane w karcie?
Trzem pozostałym osobom oskarżonym w tej sprawie - dwóm lekarzom oraz byłemu dyrektorowi szpitala - śledczy zarzucili nieumyślne narażenie pacjentki na utratę życia albo ciężki uszczerbek na zdrowiu. Za popełnienie tego przestępstwa groziło nawet do roku więzienia.
Zdaniem śledczych były dyrektor szpitala nie zagwarantował prawidłowej pooperacyjnej opieki medycznej pacjentom komercyjnym placówki.
Lekarce, która kierowała zespołem wykonującym zabieg, zarzucano, że podjęła się operacji mimo nieprawidłowo zorganizowanej opieki pooperacyjnej. Zdaniem śledczych lekarka nie dopełniła też ciążącego na niej obowiązku nadzoru nad prawidłowym przebiegiem opieki po operacji.
Z kolei anestezjolog, która znieczulała szwedzką pacjentkę w trakcie zabiegu, zdaniem śledczych nie przewidziała możliwości skumulowania się niepożądanych działań leków zastosowanych w trakcie znieczulenia, po czym przekazała pacjentkę w miejsce, które nie gwarantowało właściwego nadzoru pooperacyjnego.
Lekarka odpowiadała też za podmienienie i zmianę danych w karcie znieczulenia. Za takie przestępstwo groziła jej kara do pięciu lat więzienia.
Do trzech razy sztuka
Proces miał ruszyć 19 grudnia 2014 roku, jednak rozprawę odwołano ze względu na zwolnienie lekarskie jednego z oskarżonych. Wcześniej od sierpnia 2014 roku sprawę wielokrotnie przekładano ze względu na chorobę sędziego. Pomóc miała zmiana sędziego, jednak nowa sędzia Danuta Blank również zachorowała przed wyznaczonym terminem na rozpoczęcie procesu. Ostatecznie proces ruszył w styczniu 2015 roku.
Szpital nie miał uprawnień
O sprawie poinformowały w listopadzie 2010 r. szwedzkie media. W reportażu narzeczony (towarzyszył pacjentce w Polsce) mówił, że dopiero po sześciu godzinach od operacji jego partnerka, która nie mogła się obudzić, została przeniesiona na oddział ratunkowy.
Po reportażu służby wojewody pomorskiego przeprowadziły kontrolę w szpitalu. Ustalono wówczas, że operacje plastyczne przeprowadzane były na podstawie komercyjnej umowy, jaką szpital zawarł ze szwedzką firmą. Było to nielegalne, bo gdańska placówka nie miała uprawnień do wykonywania tego typu operacji.
Kontrole wykazały, że w latach 2008-2010 w Centrum wykonano 78 nielegalnych operacji plastycznych.
Rodzina walczy o 6 mln odszkodowania
Przed gdańskim sądem okręgowym toczy się proces cywilny, w którym rodzina poszkodowanej żąda od szpitala odszkodowania, zadośćuczynienia i pokrycia kosztów leczenia, w sumie ok. 6 mln zł. W ramach zabezpieczenia powództwa w czerwcu 2013 r. sąd przyznał już rodzinie rentę w wysokości prawie 25 tys. koron szwedzkich (ok. 12,5 tys. zł - PAP) miesięcznie. Szpital odwołał się od tej decyzji i w marcu sąd apelacyjny obniżył wysokość tego świadczenia do niemal 21 tys. koron szwedzkich (ok. 11 tys. zł).
Z zeznań, jakie w trakcie tego procesu składali pracownicy szpitala, wynika, że w urządzeniach monitorujących parametry życiowe Szwedki był najprawdopodobniej wyłączony alarm dźwiękowy.
Zobacz relację z jednej z rozpraw podczas procesu w Gdańsku:
Rodzina Szwedki walczy o odszkodowanie:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/o / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24