Ruszył proces Andrzeja S. i Kamila G. Z zeznań obywatelki Mołdawii wynika, że jeden z mężczyzn, pod pretekstem zapewnienia jej pracy, miał uwięzić ją w mieszkaniu w Gdyni. Później, razem z drugim oskarżonym, mieli wielokrotnie gwałcić Swietłanę. Kobieta, uciekając, wyskoczyła z okna z czwartego piętra. Trafiła do gdańskiego szpitala ze złamaną miednicą, ręką i obojczykiem. Do dziś nie wróciła do pełnej sprawności.
Pod koniec maja 2017 roku 34-letnia Mołdawianka przyjechała na Pomorze, gdzie miała zostać zatrudniona przy zbiorze truskawek. Nie dostała jednak tej pracy i 29 maja przyjęła ofertę poznanego w Gdyni taksówkarza, który zaproponował jej pokój w zamian za sprzątanie mieszkania.
Z zeznań kobiety wynikało, że pierwszej spędzonej w tym lokalu nocy miała zostać wielokrotnie zgwałcona przez taksówkarza i jego znajomego. Ratując się przed przemocą, kobieta wyskoczyła przez okno z mieszkania ulokowanego na 4. piętrze. Doznała przy tym licznych obrażeń, w tym obrzęku mózgu, pęknięć kości miednicy, złamania nogi i obrażeń wewnętrznych.
Przez miesiąc nieprzytomna
Kobieta trafiła do gdańskiego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Przez miesiąc była nieprzytomna. Gdy odzyskała świadomość, złożyła zeznania. Niedługo potem policja zatrzymała taksówkarza Andrzeja S. Nie przyznał się do winy, Prokuratura Rejonowa w Gdyni przedstawiła mu jednak zarzut pozbawienia wolności Mołdawianki oraz wielokrotnego gwałtu na niej. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany.
Pod koniec września 2017 roku doszło do zatrzymania drugiego podejrzanego - Kamila G. Prokuratura postawiła mu zarzut udziału w zbiorowym wielokrotnym gwałcie na obywatelce Mołdawii. Także ten mężczyzna nie przyznał się do winy. Został tymczasowo aresztowany.
Według lekarzy kobieta nigdy nie odzyska dawnej sprawności. W lipcu 2017 roku Fundacja Gdańska zorganizowała zbiórkę na leczenie Swietłany. Zebrano wtedy ponad 253 tysięcy złotych - pieniądze wpłaciło około dwa i pół tysiąca osób.
Pokrzywdzona napisała list, dziękując wszystkim za pomoc. Więcej na ten temat TUTAJ.
Wyłączona jawność
Proces obu mężczyzn ruszył w piątek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Sędzia Tomasz Adamski wyłączył jawność.
- Została wyłączona jawność. Na temat tego, co działo się na sali rozpraw nie będziemy rozmawiali. Postępowanie dowodowe zostało zarządzone, czekamy na dalsze czynności - mówi Bartosz Grube, obrońca Kamila G.
Obrońcy obu oskarżonych podkreślają, że ich klienci nie przyznają się do winy.
- Chciałbym wskazać, że od początku śledztwa mój klient nie przyznaje się do winy. Na etapie postępowania sądowego również tego przyznania się do winy nie ma. Złożył na etapie postępowania prokuratorskiego obszerne wyjaśnienia, w których odniósł się do stawianych mu zarzutów - mówi Tomasz Makowski, obrońca Andrzeja S.
- Nadmienię, że w czasie trwania śledztwa oskarżony próbował się bronić. Za sprawą obrońców składał szereg wniosków dowodowych, które niestety praktycznie w całości zostały przez prokuraturę oddalone. Na pewno oskarżony ma wielki żal do stylu, w jakim było prowadzone to postępowanie przygotowawcze w czasie śledztwa - dodaje mecenas.
Makowski twierdzi, że jego klient współpracował z organami ścigania.
- Podawał szereg okoliczności i wątpliwości, które niestety nie zostały wyjaśnione. Obaj oskarżeni wykonywali zawód taksówkarza. Pojawiały się doniesienia, że jeden ze sprawców jest Ukraińcem. Były podawane również inne wyjaśnienia, dotyczące okoliczności bardzo drastycznych tej sprawy, które nie miały miejsca - mówi obrońca Andrzeja S.
Pokrzywdzona nie pojawiła się na sali rozpraw. - Pani Swietłana jest zawiadomiona o dzisiejszej rozprawie, ale nie ma obowiązku udziału w niej - mówi Piotr Mielcarek, oskarżyciel posiłkowy.
Mecenas nie może podać szczegółów odnośnie stanu zdrowia swojej klientki. Mówi jedynie, że nadal udzielana jest jej pomoc psychologiczna. - Stan pani Swietłany jest stabilny, jednakże z perspektywą długotrwałej rehabilitacji - tłumaczy Mielcarek.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24