Do środka już nikt nie wejdzie, ale spacerując teraz nad Motławą, jeszcze można na niego rzucić okiem. Gdański Żuraw w końcu doczeka się jednak remontu i niebawem na długo "zniknie" za rusztowaniami. Prace warte 18 milionów złotych powierzono firmie z Olsztyna. Ekipa budowlana ma zakończyć zlecenie w 23 miesiące.
Na początku kwietnia ruszyły prace związane z modernizacją symbolu Gdańska – Żurawia nad Motławą. Lifting ponad 500-letniej konstrukcji to pierwszy remont od czasów odbudowy w latach 60. XX wieku. O konieczności przeprowadzenia prac budowlano-konserwatorskich mówiło się już od kilku lat.
Turyści nie zobaczą Żurawia
W ramach prac budowlano-konserwatorskich zaplanowano między innymi konserwację murów ceglanych, naprawę pokrycia dachowego i konstrukcji drewnianej. Wszystko będzie prowadzone pod okiem konserwatora zabytków.
– Najważniejsze zmiany dotyczą wnętrza budynku. Wymienimy instalację elektryczną, elementy sanitarne i przede wszystkim system odpowiedzialny za ochronę i zabezpieczenie obiektu. W tym celu zaprojektowaliśmy specjalny mechanizm zarządzania budynkiem – powiedział Robert Domżał, dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego (NMM) w Gdańsku.
Ze względów bezpieczeństwa konieczne jest rozstawienie rusztowania wokół Żurawia i zajęcie części pasa drogowego. To oznacza, że przez wiele miesięcy jeden z symboli Gdańska nie będzie mógł być oglądany przez turystów.
Wykonawca będzie musiał się zmierzyć z wakacyjnym "oblężeniem" Gdańska przez turystów. – Miejsce remontu jest szczególne. Mówimy o ścisłym centrum miasta, gdzie zabudowa jest bardzo zwarta i gdzie w miesiącach letnich przebywa mnóstwo osób. Wiemy już, że zamknięta będzie Brama Żuraw. Wykonawca będzie musiał również wziąć pod uwagę organizowany przez miasto i cieszący się dużą popularnością Jarmark Dominikański oraz planowany remont Długiego Pobrzeża – dodał Domżał.
"Odkopią" Żurawia
Prace powierzono firmie Skorłutowski z Olsztyna. - Według wstępnych założeń rusztowania mają się pojawić za trzy miesiące, ale najpierw musimy wykonać prace ziemne. Jak otrzymamy zezwolenie na nadzór archeologiczny, to odkopiemy Żurawia. Wszystko po to, żeby i wewnątrz, i z zewnątrz wykonać izolację budynku. Potem - zasypanie i położenie bruku. Dopiero wtedy staną rusztowania. Będą one potrzebne nie tylko do prac przy elewacji, ale też do remontu dachu i osadzenia stolarki – tłumaczy Jerzy Skorłutowski, przedstawiciel wykonawcy.
– Na pewno sporym wyzwaniem będzie praca podczas sezonu, kiedy jest spory ruch turystyczny. Zdajemy sobie z tego sprawę. Postaramy się nie powodować uciążliwości, ale liczymy też na wyrozumiałość zarówno mieszkańców, jak i turystów – dodaje Skorłutowski.
Niby tak samo, ale trochę inaczej
Podczas remontu zostaną przebudowane wszystkie kondygnacje we wnętrzach obu baszt oraz część wyciągu drewnianego. Wyburzonych zostanie 12 stropów w basztach. – To stare żelbetowe stropy, które wykonano w latach 60. To dość słaba konstrukcja, którą trzeba wymienić. Każdy ze stropów ma powierzchnię około 30 metrów kwadratowych. Będziemy je sukcesywnie wyburzać i wylewać nowe stropy – opowiada Skorłutowski.
Dzięki zmianom będzie można zmodyfikować istniejące dotychczas ścieżki zwiedzania. Pojawi się też możliwość udostępnienia zwiedzającym miejsc, które dotychczas nie były używane.
Narracja nowej wystawy stałej obejmie życie portowe miasta w okresie jego świetności oraz historię kontaktów handlowych gdańszczan z kupcami z innych miast europejskich. – Żuraw jest zabytkiem techniki i najstarszym średniowiecznym dźwigiem portowym w Europie. Zrealizowane prace przyczynią się do zachowania tego unikatowego obiektu dla przyszłych pokoleń, poprawią komfort zwiedzania, a dzięki zastosowaniu rozwiązań wpływających na efektywność energetyczną, zmniejszą obciążenie dla środowiska – tłumaczył zastępca dyrektora ds. administracyjno-technicznych NMM Szymon Kulas. Koszt inwestycji to 18 milionów złotych. Realizacja projektu jest dofinansowana ze źródeł zewnętrznych: 13 milionów złotych przyznanych przez Islandię, Lichtenstein i Norwegię w ramach funduszy EOG, a ponad 2 miliony złotych - ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wkład własny NMM to ponad 2,5 miliona złotych.
Olsztyńska firma na wykonanie prac budowlano-konserwatorskich ma 23 miesiące. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to modernizacja Żurawia zakończy się wiosną 2024 roku.
Najpierw dźwigał ciężary, potem służył ubogim i producentom chodaków
Pierwsze wzmianki o gdańskim Żurawiu przy Długim Pobrzeżu, nad samą Motławą, pochodzą jeszcze z XIV wieku. Drewnianą konstrukcję kilka razy trawiły pożary. Murowany dźwig, w takim kształcie, jaki znamy, wzniesiono w XV w. To jeden z najosobliwszych zabytków miasta. Uchodzi za największy średniowieczny dźwig w Europie. Od samego początku budowla na planie nieregularnego czworoboku kontrastowała z okolicznymi kamieniczkami. Konstrukcja liczy 30 metrów wysokości, 10 szerokości i 28 długości. Masywna brama obronna składała się z dwóch półokrągłych baszt po bokach oraz drewnianej konstrukcji dźwigowej.
Część drewnianą wieńczy dach naczółkowy. Główny element mechanizmu wyciągowego stanowiły dwie pary kół deptakowych przytwierdzonych do wspólnego kołowrotka. Wprawiali je w ruch pachołkowie portowi kroczący po "stopniach" wewnętrznego obwodu kół. Każdy z nich, dla większej skuteczności dźwigał na plecach specjalny skórzany tornister wypełniony ciężkimi kamieniami.
Jak opisywał prof. Samp, dolna para kół pozwalała unosić dwutonowe ciężary na wysokość 11 metrów ponad lustro wody, z kolei górna - na wysokość prawie 30 metrów. Dzięki Wielkiemu Żurawiowi gdańszczanie mogli bez problemu ładować na statki beczki z winem i piwem, ale też kamienie młyńskie. Drewniana budowla umożliwiała też osadzanie i wymianę masztów na żaglowcach. Służył nie tylko do przeładunku. Pełnił również funkcje obronne. Za każdym razem, gdy Żuraw ulegał zniszczeniu, władze miasta go odbudowywały. Portowy dźwig sprawnie działał jeszcze pod koniec XIX w. Wówczas głównie używano go do unoszenia ruf małych jednostek.
W okresie międzywojennym w basztach Żurawia schronienie znaleźli ubodzy gdańszczanie. Jak podaje prof. Jerzy Samp znajdowały się tam też małe sklepiki i wytwórnia chodaków.
Dramatyczny okazał się rok 1945, kiedy Żuraw podzielił los wielu innych gdańskich zabytków, które zamieniły się w zgliszcza. Został podpalony tuż po wejściu do miasta Armii Czerwonej. Konstrukcję zniszczono w 80 procentach. Przetrwały tylko murowane fragmenty. Wydawało się, że to już koniec kilkusetletniej obecności Żurawia w Gdańsku. Tak się jednak nie stało. W 1956 roku przygotowano projekt rekonstrukcji. Jego twórcy oparli się na najstarszych dostępnych przekazach ikonograficznych.
"Po II wojnie światowej zrekonstruowano obiekt, który został odtworzony z zachowaniem pierwotnych gabarytów, natomiast wewnątrz baszty wyposażono w żelbetowe stropy międzykondygnacyjne i klatki schodowe oraz stalowe wiązary dachowe. Została także odtworzona drewniana część centralna z mechanizmem dźwigowym" - podaje Narodowe Muzeum Morskie.
Podczas odbudowy pomieszczenia adaptowano na przestrzeni wystawiennicze. W lipcu 1962 r. otwarto w Żurawiu muzeum.
Przy pracy nad tekstem korzystałam z publikacji: "Bedeker Gdański" prof. Jerzego Sampa, "Pomorze Gdańskie. Panorama turystyczna" Franciszka Mamuszki, Dziennik Bałtycki (1976).
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: NMM