Podpalił 21 samochodów i liczył na niższy wymiar kary. Nie udało się. Sąd Okręgowy w Gdańsku rozpatrzył apelację 35-letniego podpalacza. Sędzia utrzymała karę 4 lat więzienia. Jak stwierdziła w uzasadnieniu, "oskarżony jest osobą dorosłą i zna podstawowe normy moralne". Wyrok jest prawomocny.
Sąd Okręgowy w Gdańsku utrzymał w środę karę 4 lat więzienia wydaną przez sąd niższej instancji na 35-letniego Marcina W., który we wrześniu 2014 r. w kilku dzielnicach miasta podpalił i zniszczył 21 samochodów. Wyrok jest prawomocny.
- Trudno uznać, że wymierzona wobec oskarżonego kara jest zbyt surowa. Oskarżony jest osobą dorosłą, zna podstawowe normy moralne i zasady, jakie panują w społeczeństwie. I jakkolwiek miałby on ciężką sytuację rodzinną, spowodowaną konfliktami z matką, to nie ma żadnego usprawiedliwienia, by oskarżony swoje frustracje wyładowywał niszcząc cudzą własność. Wymierzenie kary niższej oznaczałoby akceptację dla takich zachowań. Sąd odwoławczy absolutnie na taką sytuację się nie godzi - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Dagmara Daraszkiewicz.
Straty na pół milion zł
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w marcu tego roku przed Sądem Rejonowym w Gdańsku. Oprócz kary więzienia wyrok uwzględniał też zapłatę przez Marcina W. ponad 400 tys. zł różnym firmom ubezpieczeniowym tytułem zwrotu poniesionych przez nie odszkodowań na rzecz właścicieli aut - ogółem straty oceniono na ponad pół miliona zł. Odwołanie złożył obrońca oskarżonego wnioskujący m.in. o złagodzenie kary, a także prokuratura, która chciała zmiany kwalifikacji czynu.
Sąd Rejonowy orzekając wyrok zmienił bowiem kwalifikację karną przestępstwa prokuratury uznając, że Marcin W. dokonał małych i pojedynczych podpaleń, a nie - jak chciała tego prokuratura, doprowadził do zdarzenia "zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach" w ramach czynu ciągłego. W pierwszym przypadku mężczyźnie groziło do 7,5 roku więzienia, w drugim zaś do 10 lat więzienia.
Sąd Okręgowy uznał w środę wcześniejszą argumentację prokuratury, że Marcin W. powinien odpowiadać za przestępstwo "zagrażające życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach" w ramach czynu ciągłego.
Podpalał z rozpaczy
W trakcie pierwszego procesu Marcin W. przyznał się do winy i żałował swojego postępowania. Jak wyjaśniał, podpalał auta z rozpaczy. Tłumaczył, że jego zachowanie wynikało z kłopotów rodzinnych - do jego mieszkania, gdzie wcześniej mieszkał z dziadkami, kilka lat wcześniej wprowadziła się matka alkoholiczka z konkubentem i w domu często dochodziło do awantur. Oprócz podpaleń i zniszczenia aut prokuratura oskarżyła także Marcina W. o znęcanie się fizyczne i psychiczne nad matką. Mężczyzna zaprzeczył, że używał siły wobec matki. Sąd Rejonowy uznał jednak, że Marcin W. pobił dwukrotnie matkę, ale nie miało to charakteru znęcania się nad nią. Za te czyny wymierzył mu karę czterech miesięcy więzienia. Łącznie za oba przestępstwa - podpalanie aut i przemoc wobec matki - sąd skazał mężczyznę na karę 4 lat i 4 miesięcy.
- Łączna kara - 4 lat i 4 miesięcy więzienia - nie jest karą łagodną. To kara sprawiedliwa i adekwatna do popełnionego przestępstwa" - powiedział dziennikarzom prokurator Michał Koziorowski. Obrońcy Marcina W. nie było w sądzie na ogłoszeniu wyroku. Oskarżony, który przebywa w zakładzie karnym, też nie był obecny na rozprawie.
Spłonęło 21 samochodów
W nocy z 4 na 5 września 2014 roku, od godziny 1 do około 4 straż pożarna i policja odebrały kilkadziesiąt zgłoszeń o płonących autach w kilku dzielnicach miasta.
Podejrzanego o podpalenie wszystkich samochodów policja zatrzymała 5 września 2014 roku około godz. 7 rano w jego mieszkaniu w Gdańsku. Według relacji policjantów 33-latek był zaskoczony ich widokiem, nie stawiał oporu. Jego tożsamość ustalono na podstawie zapisu monitoringu. Okazało się nawet, że w chwili zatrzymania był ubrany dokładnie tak samo jak podczas podpalania.
Oskarżony tłumaczył, że podpalał auta chińską zapalniczką. Nie potrafił jasno wyjaśnić, dlaczego zdecydował się na takie działanie. 33-latek trafił wówczas do aresztu.
Autor: aa/sk / Źródło: PAP/TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24