W pobliżu miejsca, w którym tydzień temu po mszy spalono książki i inne przedmioty, które miały "przynosić złą moc", zorganizowano imprezę o nazwie "Wymiana książek zakazanych". Organizatorzy chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko niszczeniu literatury.
- To nasza odpowiedź na to, co się stało przy kościele, przy którym stoimy, dokładnie tydzień temu. Uznaliśmy, że nie można tak zostawić faktu, że palono książki – mówi nam Anna Górska z Partii Razem, jedna z organizatorek "Wymiany książek zakazanych".
Podkreśla, że zdjęcia z wydarzenia przed gdańską świątynią obiegły świat, co może wpłynąć na wizerunek Polaków. – Musieliśmy pokazać, że większość z nas czyta i chce wiedzieć wiele o świecie, a tych, którzy palą, jest garstka – dodaje.
Były jednorożce i Harry Potter
Jakie książki są "zakazane"? – Takie, które przez skrajną prawicę oraz ultrakatolików są uznane za obrazoburcze. Na przykład bajki dla dzieci jak "Harry Potter", ciekawe pozycje Dana Browna oraz popularnonaukowe tytuły o różnych religiach świata, o prawach człowieka, o prawach osób LGBT – wymienia Górska.
Na imprezę przyszło kilkadziesiąt osób. Niektóre były przebrane w stroje postaci z bajek, jak sam Harry Potter. Były też balony z jednorożcami i Hello Kitty – parasolka z jej wizerunkiem również spłonęła po mszy tydzień wcześniej.
Imprezę zorganizowały Partia Razem Pomorze, Feministyczna Brygada Rewolucyjna FeBRa i Trójmiejskie Dziewuchy Dziewuchom.
Mandat i zawiadomienie do prokuratury
Ksiądz Rafał Jarosiewicz z Fundacji, który zorganizował akcję, spotkał się nie tylko z krytyką wyrażaną przez wiele osób, ale został także ukarany przez Straż Miejską za palenie śmieci w miejscu publicznym.
Na tym jednak się nie skończyło, bo do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - Są takie przypadki, że mandat nie wystarczy – oburza się Zdzisław Kuczma z Rybnickiego Alarmu Smogowego, który zawiadomienie złożył.
Stos nie-ekologiczny
Jak twierdzi, w spalanych przedmiotach jest farba drukarska i plastik. – Po spaleniu z dymem mogą się wydzielać rakotwórcze substancje – przekonuje. RAS dodaje, że nie interesuje ich kontekst światopoglądowy, a jedynie ten związany z ochroną środowiska.
– Impulsem było to, jak zobaczyliśmy na zdjęciach dzieci w pobliżu ogniska. Ich zdrowie mogło być narażone – uważa Kuczma. - Nie ma znaczenia, czy to ksiądz, czy robotnik na budowie – dodaje. Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku potwierdza, że do prokuratury wpłynęło we wtorek zawiadomienie w tej sprawie. Śledczy badają ją.
Fundacja SMS z Nieba, która ma siedzibę w Koszalinie, zorganizowała rekolekcje w gdańskiej parafii. Zdjęcia, które umieścili w internecie, opatrzone były cytatami z Biblii i Katechizmu Kościoła Katolickiego. Odnosiły się one do palenia książek dotyczących magii czy odrzucenia okultyzmu i wróżbiarstwa.
Figurka, parasolka, maska i książki
Wśród spalonych na stosie przed kościołem rzeczy były najróżniejsze przedmioty, ale przede wszystkim książki - głównie fantasy, jak powieści o Harrym Potterze czy saga "Zmierzch", ale także pozycje myślicieli hinduskich. Oprócz tego widać maskę afrykańską, figurki słoni, parasolkę z postacią z japońskich kreskówek Hello Kitty oraz ramki z obrazami – są położone frontem do ziemi, więc nie widać, co na nich jest.
We wtorek 2 kwietnia Fundacja SMS z Nieba opublikowała na swoim profilu w mediach społecznościowych oświadczenie księdza Rafała Jarosiewicza w tej sprawie.
"Fakt spalenia książek i innych przedmiotów był niefortunny. Nie miał on jednak charakteru prześmiewczego wobec jakiejkolwiek grupy społecznej czy religii, nie był też wymierzony w książki jako takie czy kulturę. Jeśli ktokolwiek moje działanie odebrał w ten sposób, chciałbym w tym miejscu go bardzo serdecznie przeprosić" - napisał ks. Rafał Jarosiewicz.
"Niefortunna" publikacja
"Fundacja przez ostatnie pięć lat rozdała za darmo prawie ćwierć miliona książek, w tym też książki, które uratowaliśmy przed zniszczeniem w sytuacji likwidacji magazynów przez wydawnictwa" - czytamy dalej.
"Niefortunna była także publikacja fotografii ukazujących zniszczenie książek i innych przedmiotów dobrowolnie przyniesionych przez uczestników rekolekcji, zwłaszcza że nie zawierała żadnych wyjaśnień" - dodał ks. Jarosiewicz.
Zanim ks. Jarosiewicz wydał oświadczenie, do sprawy odniosła się kuria biskupia w Koszalinie. - Sama forma była dyskusyjna, a nawet nieodpowiednia. Nie podpisałbym się pod nią – krytykował ks. Wojciech Parafianowicz, rzecznik kurii biskupiej w Koszalinie. Jednak z drugiej strony podkreślił, że szkodliwe jest praktykowanie okultyzmu, wiara we wróżby i podobne zjawiska, a intencje księdza ocenił jako dobre.
"Forma nieodpowiednia, zagrożenie realne"
- Kościół zawsze będzie na nie wskazywał, ponieważ mają one destrukcyjny wpływ na życie wielu ludzi. Z pewnością takie właśnie intencje przyświecały pomysłodawcom rekolekcji. Nie mieli oni też wpływu na to, co ostatecznie przyniosą ze sobą ich uczestnicy - zaznaczył ks. Parfianowicz.
Ksiądz Parafianowicz zauważył również, że całe wydarzenie zostało oderwane od kontekstu, czyli tematu rekolekcji, ze szkodą dla samej tematyki.
- Czym innym jest bycie na miejscu, usłyszenie odpowiedniego wprowadzenia, a czym innym obejrzenie w internecie wyrwanego z kontekstu zdjęcia opatrzonego tendencyjnym tytułem. Powtórzę jednak, że forma działania była nieodpowiednia i w odbiorze medialnym mogła nawet odwrócić uwagę od realnych zagrożeń duchowych - podkreślił ks. Parfianowicz.
- Mówimy teraz o jakimś zdjęciu, o tej formie, zamiast rozmawiać o realnym problemie - stwierdził. Przyznał, że rozmawiał z "księdzem Rafałem (Jarosiewiczem - red.)" i przekazał mu to samo. Kuria żadnych konsekwencji nie zamierza wobec niego wyciągać, ale liczy na to, że ksiądz zmieni w przyszłości formę rekolekcji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24