"To rejs, który daje siłę". 18 kobiet z chorobą nowotworową wypłynęło na Bałtyk

Kobiety z chorobą nowotworową wypływają w rejs
Kobiety z chorobą nowotworową wypływają w rejs
Źródło: tvn24
Na pokładzie jachtu Generał Zaruski będą robiły wszystko, co trzeba, żeby statek dopłynął do Jastarni i z powrotem. - To nie jest zwykłe pływanie. To pływanie ze zmierzeniem się w środku ze sobą. Trzeba dać sobie pozwolenie na wygłupianie się, bo nic tak dobrze w chorobie nie robi, jak to, żeby trochę od niej odsapnąć - mówi Marzena Grochowska, trener biznesu i coach.

Mógł zgłosić się każdy, kto zmaga się z choroba nowotworową. Zgłosiło się 18 kobiet, żaden mężczyzna. W pełni kobieca załoga wypłynęła z Gdańska w dwudniowy rejs po Zatoce.

- To jest rejs organizowany przez Akademię Walki z Rakiem. Odbywa się już drugi raz na Generale Zaruskim - mówi Piotr Królak, kapitan jachtu.

Jak zaznacza Królak, kobiety będą wykonywać wszystkie prace na pokładzie, jakie są potrzebne, żeby jacht bezpiecznie płynął.

- Jako że panie nie mają doświadczenia żeglarskiego, pod naszą opieką będą stawiać żagle, sterować statkiem, prowadzić nawigację, przygotowywać posiłki w warunkach nieco innych niż na co dzień - tłumaczy kapitan.

Panie będą miały przystanek w Jastarni, gdzie odbędą się warsztaty, a później spędzą noc. Zajęcia poprowadzi Marzena Grochowska, trener biznesu i coach.

- To będzie swoisty poligon duchowy. Dziewczyny będą wyrzucały trochę smutku z siebie. Dwa żywioły będą nas uczyły - wiatr i woda, to będą nasi najlepsi nauczyciele - mówi Grochowska.

"To rejs, który daje siłę"

Pomysł rejsu narodził się rok temu z inicjatywy Anny Kazimierczak i Wiolety Wensierskiej. W tym roku także biorą udział w wyprawie.

- Rok temu przeżywałam bardzo trudny czas, zakończyłam leczenie. Boje się pływać, nie umiem pływać, boje się wody. Chciałam postawić poprzeczkę, przełamać barierę. Pomogło - mówi pani Wioleta.

Rejs pomógł jej zmienić nastawienie do świata i codziennego życia.

- Teraz każdy dzień jest moim świętem. Jestem tu i teraz, koniec mojej siłaczki. Kiedyś schowałam świeczkę, bo była piękna. Wykrzywiła się. Teraz jak dostaję świeczkę, od razu ją zapalam, bo nie wiem, czy jutro będę - tłumaczy.

- To rejs, który daje siłę - dodaje pani Anna i przypomina o koleżance, która nie może być z nimi.

- Nasza Monika jest wspaniałą koleżanką. Ona bardzo przyczyniła się do organizacji tego rejsu. Jest chora, w tej chwili przyjmuje chemię, ma duże problemy zdrowotne. To jest ciężka sytuacja, ale my ją dzisiaj wspieramy i ten rejs poświęciłyśmy dla Moniki - mówi.

Gdańska filia Akademii Walki z Rakiem, działająca przy Fundacji Hospicyjnej od 2006 roku, obejmuje rocznie około 150-200 osób. Każdego roku z jej pomocy korzysta od 40 do 70 nowych osób.

Autor: MAK / Źródło: tvn24

Czytaj także: