Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie chce wydobyć z dna Bałtyku bombowiec Douglas A-20. Jeśli się uda będzie to prawdziwa perełka w ich zbiorach. Wrak znaleźli badacze Instytutu Morskiego w Gdańsku.
Wrak od 68 lat leży na dnie Bałtyku na głębokości 15 metrów. Został odkryty przypadkiem, przez badaczy z Instytutu Morskiego w Gdańsku.
- Podczas standardowych pomiarów na skraju pola trafiliśmy na obiekt, który okazał się być samolotem – powiedział Wojciech Konieczny, szef grupy pomiarowej Insututu Morskiego.
Amerykański bombowiec w służbie ZSRR
Jak się później okazało, znaleziony samolot to bombowiec amerykańskiej produkcji Douglas A-20, który przez amerykanów został przekazany armii radzieckiej w ramach programu „Lend-Lease”. W 1943 roku do Związku Radzieckiego trafiło około 3 tys. podobnych maszyn. Miały one służyć w walce z hitlerowskimi wojskami na wschodnim froncie II Wojny Światowej.
- Samolot był uzbrojony w 4 karabiny maszynowe, dzięki czemu siał spustoszenie na ziemi – stwierdził Krzysztof Radwan, dyrektor Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. – To było piekło z nieba – dodał.
Prawdziwa perełka
Na całym świecie dotychczas zachowano 12 tego typu samolotów, tylko jeden z nich można podziwiać w Europie – na wyspach Brytyjskich. Dlatego dla krakowskiego muzeum wydobycie i przetransportowanie wraka do stolicy Małopolski byłoby nie lada gratką.
- Znalezisko jest cenne przede wszystkim ze względu na kompletność samolotu. On ma nieuszkodzone śmigła, więc prawdopodobnie wodował – powiedział Krzysztof Radwan. – Najpierw za pomocą pomp hydraulicznych trzeba go odkleić z dna, później trzeba już martwić się o transport lądowy. Samo podniesienie samolotu z dna to koszt około 200-300 tys. zł, więc to duża operacja – dodał.
Autor: md/roody / Źródło: Polska i Świat
Źródło zdjęcia głównego: Instytut Morski w Gdańsku