Prawdziwy spektakl odgrywają stoczniowe żurawie chorwackim mieście Pula. Osiem dźwigów zyskało kolorowe oświetlenie, poruszają się w rytmie muzyki Daft Punk, Siergieja Prokofiewa czy Johna Williamsa. Sprawdziliśmy, czy gdańskie giganty również mogłyby rozbłysnąć i zatańczyć.
Dźwigi znajdują się w chorwackiej stoczni w mieście Pula. To jedna z najstarszych pracujących stoczni w Europie. Jej początki sięgają 1856 roku.
"Przenieść? Lepiej wyeksponować"
Projekt również nie jest nowy, powstał 15 lat temu, ale zrealizować udało się go dopiero w ubiegłym miesiącu.
- Kiedy urzędnicy zaczęli rozważać przeniesienie dźwigów, wpadłem na pomysł, żeby je raczej wyeksponować. Dzięki temu udało się podkreślić ten symbol miasta i przypomnieć o jego przemysłowym dziedzictwie – opowiada Dean Skira, chorwacki architekt światła.
Skira przedstawił projekt oświetlenia stoczni urzędnikom. Udało się ich przekonać, że żurawie mogą być atrakcją, która przyciągnie turystów.
73 reflektory skierowane na osiem żurawi
Giganty są podświetlane przez 73 reflektory, które można zaprogramować tak, by świeciły w różnych barwach i z różną intensywnością. Stoczniowy spektakl można było zobaczyć po raz pierwszy podczas tegorocznego Festiwalu Świateł "Visualia".
- Realizacja projektu kosztowała ponad pół miliona dolarów. Pieniądze na ten cel przekazało ministerstwo turystyki oraz prywatni sponsorzy – wyjaśnia Skira.
Miasto dźwigów nie udźwignie?
Pomysł Chorwatów spodobał się także gdańskim urzędnikom, ale - jak twierdzą - w Gdańsku jego realizacja jest na razie niemożliwa.
– Do miasta należy tylko jeden z dźwigów, pozostałe są własnością prywatnych spółek i stoją na prywatnym gruncie. Nie mamy wpływu na to, co się z nimi dzieje – przekonuje Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska.
Spośród wszystkich dźwigów miasto sporządziło listę 17, które najbardziej wpływają na krajobraz Gdańska. Na ich odkupienie miasta jednak nie stać. Jak wstępnie oszacowano, koszt jednej maszyny po cenie złomu to ok. 1 mln złotych.
– Do tego dochodzą też opłaty związane z kupnem bądź dzierżawą ziemi, na których one stoją. Trzeba je także konserwować i ubezpieczyć. Żadne miasto tego nie udźwignie – tłumaczy Pawlak.
Planują zbiórkę
Dlatego urzędnicy zwrócili się z prośbą o pomoc do ministerstwa kultury i kancelarii premiera. Na razie bezskutecznie. - Będziemy dalej szukać pomocy finansowej. Te dźwigi to nie tylko sprawa Gdańska, ale i całego kraju. Są tak samo ważne jak Wawel dla Krakowa – dodaje Pawlak.
Rzecznik prezydenta nie wyklucza, że Fundacja Gdańska niedługo przeprowadzi zbiórkę publiczną na rzecz dźwigów. - Rzeczywiście pracujemy nad takim projektem, ale jeszcze nie ruszył. Chcemy, żeby to była ogólnopolska akcja, w której każdy będzie mógł wziąć udział - zaznacza Michał Brandt, rzecznik Fundacji Gdańskiej.
Konserwator jest na "tak"
Przychylnie do tego projektu nastawiony jest wojewódzki konserwator zabytków. - Pomysł jest naprawdę ciekawy, ale jego realizacja nie zależy od nas – mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora zabytków. Zastrzegł jednak, że jego zgoda nie jest konieczna. - W marcu żurawie zostały wpisane do ewidencji, czyli spisu zabytków, ale nie do rejestru, dlatego takich kwestii jak np. podświetlenie dźwigów nie trzeba zgłaszać konserwatorowi - dodaje.
Na terenie stoczni wciąż jest ponad 100 dźwigów różnego typu. Ich przyszłość jest niepewna, dlatego miasto zawarło porozumienie ze wszystkimi właścicielami żurawi. Jeśli któraś z firm, będzie chciała sprzedać lub zdemontować żurawia, powinna o tym wcześniej poinformować urzędników. - Do tej pory była chyba jedna sytuacja, że nas pominięto - zauważa Pawlak.
Chodzi o siedem dźwigów, które w ubiegłym roku kupiła bez wiedzy miasta spółka Synergia 99.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/ran/b / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Skira Architctual Lightening Design