5-latek bawił się na placu zabaw w Białogardzie (Zachodniopomorskie). Nagle zniknął. Okazało się, że Szymon wpadł do niezabezpieczonej studzienki. Nie udało się go uratować. Rodzice usłyszeli zarzuty. Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o umorzenie postępowania na okres dwóch lat próby. Rodzice chłopca się na to nie zgodzili. - Umorzenie nie świadczy o braku winy, a my nie jesteśmy winni - tłumaczy ojciec chłopca.
Chodzi o tragiczny wypadek z czerwca ubiegłego roku w Białogardzie (woj. zachodniopomorskie). To wtedy 5-letni Szymon utopił się w niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej w pobliżu placu zabaw.
Chłopca znalazł jego ojciec. Mimo reanimacji dziecko zmarło.
Rodzice chłopca usłyszeli zarzuty narażenia na niebezpieczeństwo w zamiarze ewentualnym oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. "Poprzez pozostawienie dziecka poza terenem ogrodzonej posesji bez sprawowania nad nim nadzoru i właściwej opieki, ale też bez nadzoru innej dorosłej osoby, narazili dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia" - stwierdziła prokuratura.
- Dopuścili do jego pobytu na terenie, na którym znajdowały się studzienki nieczynnej kanalizacji deszczowej wypełnione wodą i niezabezpieczone pokrywą. Chłopiec wpadł do jednej z nich i doszło do jego śmierci na skutek utonięcia - tłumaczył w styczniu Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Rodzicom dziecka grozi do 5 lat więzienia. Nie przyznają się do winy.
W lipcu 2018 roku prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o umorzenie postępowania wobec rodziców na okres próby dwóch lat. Posiedzenie odbyło się we wrześniu, jednak rodzice dziecka nie zgodzili się na taką formę umorzenia.
We wtorek ruszył proces przeciwko podejrzanym.
- Umorzenie nie świadczy o braku winy - wytłumaczył przed salą rozpraw tata Szymona. - Opiekowaliśmy się naszym dzieckiem. Za bardzo zaufaliśmy miastu, że może czuć się przy domu bezpiecznie - dodał mężczyzna.
- Opieka była sprawowana w sposób prawidłowy. Wina leży tu tylko i wyłącznie po stronie właściciela sieci kanalizacyjnych. Odpowiedzialność za to, żeby ta studzienka była zabezpieczona, spoczywa po stronie miasta - powiedział Piotr Kajszczak, obrońca rodziców.
Chłopca nie udało się uratować
Szymon utonął 21 czerwca 2017 roku. Jak co dzień bawił się z dziećmi przed swoim domem. Ojciec zerkał na niego przez okno. Na chwilę spuścił go z oczu. Gdy zobaczył uciekające dzieci, a wśród nich nie było jego syna, wybiegł z domu. Podjechał samochodem do tych dzieci, pytał o Szymona, ale te nie wiedziały, gdzie on jest.
Ojciec więc zaczął szukać syna w pobliżu placu zabaw i przy niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej położonej ok. 20 m od placu zabaw znalazł jego but. Wszedł do studzienki wypełnionej wodą i stopami wyczuł chłopca. Wydostał go na powierzchnię. Reanimował do przyjazdu karetki pogotowia. Chłopca nie udało się uratować. Przyczyną śmierci, jak wykazała sekcja zwłok, było utonięcie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24