Zakończył się proces przeciwko sopockiemu restauratorowi. W jego lokalu kelner poprosił matkę karmiącą piersią dziecko, by się "powstrzymała" albo wyszła do toalety. Kobieta poczuła się urażona i postanowiła walczyć o prawa kobiet karmiących dzieci piersią. Domagała się przeprosin i zadośćuczynienia. Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał jednak, że nie doszło do dyskryminacji i oddalił powództwo.
Sąd stwierdził, że w tym przypadku nie można mówić o dyskryminacji. - Zebrany materiał dowodowy nie potwierdził, by doszło do dyskryminacji ze względu na płeć. Świadczą o tym również zeznania świadków. Wynika z nich, że nie doszło do nakazania czynności, a jedynie przekazania próśb innych gości lokalu. Dlatego kelner wskazał kobiecie inne miejsce, z którego korzystają karmiące kobiety - uzasadniła sędzia Agnieszka Gieral-Siewielec.
Taki obrót sprawy cieszy restauratora. - To sprawiedliwy wyrok. Pokazuje, że w naszej restauracji dbamy o klientów i chcemy, by czuli się jaku siebie w domu. Zapraszamy również matki karmiące. W miarę możliwości staramy się ułatwić im opiekę nad dziećmi - mówi Jarosław Pindelski.
Pani Liwia nie pojawiła się na sali sądowej. Reprezentujący ją mecenas Śmiszek powiedział, że nie zgadza się z wyrokiem sądu. - Na pewno złożymy wniosek o uzasadnienie tego wyroku. Potem w terminowym czasie złożymy pewnie apelację. Moim zdaniem mieliśmy tu do czynienia z podręcznikowym przykładem dyskryminacji ze względu na płeć - mówi Krzysztof Śmiszek z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.
"Czułam się jakby ktoś dał mi w twarz"
Dwa lata temu pani Liwia pojawiła się w sopockiej restauracji z mężem i siostrą. Wkrótce półroczna córeczka zrobiła się głodna i zaczęła płakać. Wtedy pani Liwia zaczęła rozpinać koszulę, by nakarmić dziecko piersią. Jak relacjonuje, zauważył to kelner, który miał szybko podejść do kobiety.
- Powiedział mi, że wie, co chcę zrobić i prosi mnie, żebym się powstrzymała. Byłam przekonana, że żartuje, więc jeszcze go dopytałam: "co takiego niby chcę zrobić". Odpowiedział, że widzi, że zamierzam karmić piersią. Poprosił, żebym przeszła do toalety - wspominała pani Liwia i podkreślała, że dla nie po prostu nie było takiej opcji.
- Czułam się jakby ktoś mi dał w twarz. Karmienie dziecka jest czymś naturalnym, nie powinno to budzić zastrzeżeń i oburzeń. Żadna kobieta nie robi tego w sposób ostentacyjny - dodaje matka.
To nie wina kelnera
Pani Liwia od samego początku twierdziła, że nie ma pretensji do kelnera, który poprosił by wyszła z dzieckiem do WC.
- Takie było zarządzenie właścicieli lokalu. Chciałabym przeprosin i tego, by ludzie przeciwni karmieniu piersią w miejscach publicznych trochę się zastanowili. Nie robię tego wszystkiego dla siebie. Nie chcę, żeby mamy się wstydziły karmić - mówiła pani Liwia, gdy ruszał proces.
Przed sądem reprezentowało ją Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego. - To dosyć precedensowa sprawa. Powołujemy się na ustawę wolnościową, a w pozwie złożyliśmy wniosek o zapytanie do Trybunału Sprawiedliwości UE, czy wyproszenie z restauracji w trakcie posiłku, ze względu na karmienie piersią jest dyskryminacją – tłumaczył Krzysztof Śmiszek, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.
"Przeszkadzało klientom"
Właściciel restauracji twierdził, że nikt kobiety nie wypraszał, a jedynie poproszono, by zachowała dyskrecję. Dlaczego? Bo to nie podobało się klientom. - Ja nie poczuwam się do winy. Powiedziałbym nawet, że jestem poszkodowany, bo jak sprawa trafiła do mediów, musiałem czytać nieprzychylne komentarze na swój temat. Oberwał też wizerunek restauracji. Domagam się oddalenia pozwu, bo jest w całości bezzasadny. W przypadku jego oddalenia nie zamierzam dochodzić odszkodowania - mówił przed procesem Jarosław Pindelski, właściciel lokalu.
Teraz sąd uznał, że do dyskryminacji nie doszło i oddalił pozew.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24