Sąd Okręgowy w Bydgoszczy wydał wyrok w sprawie tragedii na imprezie studenckiej w 2015 roku. Podczas otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy stratowanych zostało troje studentów. Na kary od sześciu miesięcy do roku więzienia w zawieszeniu skazane zostały trzy osoby, które - zdaniem sądu - w jakimś stopniu przyczyniły się do tragedii. Czwarty oskarżony, były prorektor uczelni, został uniewinniony. Wyrok jest nieprawomocny.
Obszernie o tej tragedii pisaliśmy na tvn24.pl w niedzielę. W zakończonym właśnie procesie na ławie oskarżonych zasiadły cztery osoby.
Ewa Ż. (przewodnicząca uczelnianego samorządu studenckiego) odpowiadała przed sądem za prowadzenie imprezy masowej bez zezwolenia i umożliwienie sprzedaży alkoholu bez pozwolenia. Została skazana na karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Andrzej Z. (wieloletni pracownik firmy ochroniarskiej, którą wynajęto na otrzęsiny) miał nienależycie rozmieścić pracowników ochrony w poszczególnych miejscach i nie zapewnić im środków łączności (na 14 pracowników ochrony przydzielił trzy krótkofalówki), co doprowadziło do powstania zagrożenia, na które nie zareagował. Sąd uznał go za winnego i skazał na karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności. On również nie pójdzie za kraty, bo wykonanie kary zostało warunkowo zawieszone na dwa lata.
Z kolei były rektor Antoni B. i były prorektor Janusz P. zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków. Byłemu rektorowi zarzucono nieprzygotowanie procedur dotyczących bezpieczeństwa na uczelni, a byłemu prorektorowi - udzielenie ustnej zgody na przeprowadzenie otrzęsin bez porozumienia się w tej sprawie z rektorem.
Byłemu rektorowi Antoniemu B. sąd wymierzył karę sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Były prorektor Janusz P. został uniewinniony.
Troje oskarżonych ma zapłacić też grzywny w wysokości od 7 do 10 tysięcy złotych, a także zadośćuczynienie dla rodzin ofiar - po 20 tysięcy złotych dla każdej z rodzin od Ewy Ż., Antoniego B. i Andrzeja Z.
Powinni przewidzieć zagrożenia
Sędzia Krzysztof Dadełło podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że szefowej samorządu studenckiego zabrakło przy organizacji tej imprezy doświadczenia, ale także wyobraźni. - Nieznajomość prawa w tym wypadku nie jest usprawiedliwieniem. (...) Stosunek Ewy Ż. do spraw formalnych był dość swobodny - wskazał sędzia.
Dodał, że bez wątpienia otrzęsiny były imprezą masową, więc wymagały stosownych zgód m.in. od prezydenta miasta, ale także służb, które powinny przed imprezą sprawdzić bezpieczeństwo pomieszczeń, w których impreza miała zostać zorganizowana.
Sąd ocenił, że organizator imprezy, którym był samorząd studencki reprezentowany przez jego szefową, ma obowiązek w takich wypadkach zapoznać się z przepisami dotyczącymi imprez masowych i się do nich bezwzględnie stosować. Podkreślił, że teren uczelni wyższej nie jest wyłączony z tych przepisów i nie ma na to w żaden sposób wpływu autonomia uczelni. Ówczesnego rektora UTP sąd uznał za winnego, gdyż odpowiadał on za bezpieczeństwo na terenie uczelni - nie tylko podczas zajęć dydaktycznych, ale w pełnym zakresie i w trakcie wszystkich wydarzeń odbywających się na Uniwersytecie.
- Nie ma wyłączenia czasowego w zakresie tej odpowiedzialności - powiedział sędzia Dadełło.
Ustawowa odpowiedzialność zapewnienia bezpieczeństwa nie ciąży jednak na prorektorze uczelni, więc - zdaniem sądu - nie ma możliwości ukarania Janusza P. za niedopełnienie obowiązków, które formalnie nie są przypisane do jego funkcji.
Kary w zawieszeniu
W zakresie odpowiedzialności szefa ochrony sąd wskazał na szereg niedociągnięć i niewłaściwych działań Andrzeja Z., a także na to, że nie reagował on na zgłoszenia studentów odnośnie ogromnego tłoku w pomieszczeniach, gdzie odbywały się otrzęsiny. Ten tłok później spowodował tragiczne wydarzenia w łączniku. Sędzia wskazał, że oskarżeni uznani za winnych, powinni byli przewidzieć ewentualne zagrożenia, ale jednocześnie ich działanie nie było umyślne. Dlatego kary więzienia zostały zawieszone na dwuletni okres próby. W ocenie sądu, przemawiała za tym także dotychczasowa niekaralność tych osób, jak również brak przesłanek świadczących o tym, że dopuszczą się takich działań w przyszłości. Pełnomocnik rodzin ofiar, radca prawny Piotr Kasnowski ocenił wyrok, jako otwierający drogę do skutecznej walki o znacznie wyższe odszkodowania w procesie cywilnym. Ten już się toczy, a rodziny domagają się odszkodowań od bydgoskiej uczelni. Wyrok jest nieprawomocny.
Trzy ofiary
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 października 2015 roku podczas otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym.
W łączniku pomiędzy dwoma budynkami, w których odbywała się impreza, stłoczyło się tak dużo osób, że w pewnym momencie zaczęło im wręcz brakować powietrza do oddychania, a gdy okazało się, że trudno przez tłum przecisnąć się do wyjścia, wybuchła panika i studenci zaczęli się tratować. Bezpośrednio po wypadku hospitalizowanych zostało kilkunastu uczestników imprezy. Krótko po przewiezieniu do szpitala zmarła 24-letnia studentka, a po trzech dniach, również w szpitalu, zmarł 19-letni student.
1 listopada ub.r. zmarła kolejna osoba poszkodowana podczas imprezy - 20-letnia studentka.
"Koszmar, koszmar, koszmar"
Podczas procesu prokuratura podkreślała, że tragiczne otrzęsiny były de facto imprezą masową.
W tej sytuacji konieczne było wystąpienie o pozwolenie do prezydenta miasta, a także otrzymanie opinii straży pożarnej, powiadomienie policji i zapewnienie obecności służb medycznych. Biegły powołany przez śledczych ocenił:
"Koszmar, koszmar, koszmar. Ta impreza nie powinna się odbyć, nie spełniała żadnych norm".
W akcie oskarżenia ustalono też, że jedyne drzwi ewakuacyjne w budynku, gdzie odbywały się otrzęsiny, były zamknięte. Według ustaleń policji w imprezie na UTP brało udział ok. 1,2 tys. studentów. Władze uczelni informowały, że w imprezie uczestniczyło ok. tysiąca osób, a dopuszczalna liczba przebywających jednocześnie w obu budynkach osób to ok. 700-800.
Autor: bż, MAK/ks / Źródło: TVN24 Łódź/PAP