Dwie dziewięciolatki, które zostały poparzone podczas pokazu w sali zabaw w Bydgoszczy, nadal przebywają w szpitalu. Jedna z dziewczynek ma lżejsze obrażenia i niedługo wyjdzie do domu. Policja i prokuratura wyjaśniają, jak dokładnie doszło do wypadku.
Do wypadku doszło w sobotę, 26 listopada, w sali zabaw w Bydgoszczy, podczas imprezy urodzinowej, w której uczestniczyło 13 dzieci. W sali chemiczno-fizycznej odbywał się pokaz, podczas którego doszło do wybuchu. Płomienie poparzyły dwie dziewięciolatki, które znajdowały się najbliżej prezentacji.
Dziewczynki trafiły do szpitala, w którym przebywają do tej pory. Jedna z nich ma poparzoną twarz, głowę i ręce. Przeszła już dwa zabiegi, przebywa na oddziale chirurgii dziecięcej i pozostanie w szpitalu jeszcze co najmniej tydzień. Poprawia się stan drugiej dziewczynki, która doznała łagodniejszych obrażeń.
- Jedna z dziewczynek, ta z lżejszymi obrażeniami, czuje się dobrze. Nie będzie wymagała interwencji chirurgicznej. Leczona jest opatrunkami i myślimy już o wypisie jej do domu. Druga dziewczynka wymaga jeszcze zmian opatrunków, dzisiaj miała zmieniany ten opatrunek w warunkach sali operacyjnej. Pierwszy zabieg, czyli to zaopatrzenie takie wstępne ran miała już dzień po urazie, a w tej chwili kontrolujemy opatrunki i kontrolujemy proces gojenia ran - przekazała nam Agnieszka Szykanowska z Wojewódzkiego Szpital Dziecięcy im. J. Brudzińskiego w Bydgoszczy.
Dzieci są pod opieką zarówno lekarzy, jak i psychologów.
Dyrektor sali zabaw: procedury są skuteczne, ale tym razem coś zawiodło
Policja pod nadzorem prokuratury prowadzi w tej sprawie postępowanie w kierunku sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia dzieci. Postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komuś - nikomu na tym etapie nie postawiono zarzutów.
- Policjanci, którzy byli na miejscu zabezpieczyli monitoring, zabezpieczyli dokumentację oraz urządzenia, które służyły do przeprowadzania tego eksperymentu - przekazała kom. Lidia Kowalska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Zdarzenie skomentował Szymon Paprocki, dyrektor Centrum Zabaw Rodzinnych Family Park w Bydgoszczy, w którym doszło do wypadku.
- Jesteśmy w miejscu, które funkcjonuje od 18 lat, więc jakby jakakolwiek nieprawidłowość albo jakieś uchybienia miały miejsce, zdarzyłoby się to znacznie wcześniej. Jesteśmy głęboko przekonani, że funkcjonujące procedury są skuteczne, ale tym razem coś zawiodło - przekazał Paprocki.
Dodał, że zależy im na wyjaśnieniu sprawy również dla osób, które odwiedzają podobne sale zabaw, jak i dla prowadzących tego typu prezentacje - aby "wiedzieli, jak uniknąć tego typu ryzyka".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24