Nagana oraz 3-letni zakaz pełnienia funkcji kierowniczych na uczelniach - takiej kary dla rektora bydgoskiego uniwersytetu domaga się rzecznik dyscyplinarny z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. To pokłosie tragicznej w skutkach studenckiej imprezy, która odbyła się na kampusie uczelni. Zginęły trzy osoby. Zdaniem rzecznika rektor nie dopełnił swoich obowiązków i nie zapewnił bezpieczeństwa uczestnikom zabawy.
Nie milkną echa tragicznych otrzęsin na bydgoskiej uczelni, podczas których zginęły trzy osoby. Prokuratura postawiła zarzuty 20-letniej przewodniczącej Samorządu Studenckiego oraz prorektorowi ds. studenckich Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego.
Sprawą zajął się też rzecznik dyscyplinarny z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. 23 lutego br. złożył do komisji dyscyplinarnej wniosek o wszczęcie postępowania wobec prof. dr hab. inż. Antoniego Bukaluka, rektora bydgoskiego uniwersytetu.
- Rzecznik zarzucił rektorowi UTP niedopełnienie obowiązku przestrzegania prawa oraz zapewnienia bezpieczeństwa na terenie uczelni podczas imprezy studenckiej zorganizowanej z 14 na 15 października 2015 r. Ponadto nie dopełnił obowiązków wynikających z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych - podało biuro prasowe Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Rzecznik dyscyplinarny wniósł o wymierzenie rektorowi kary nagany z pozbawieniem prawa do pełnienia funkcji kierowniczych w uczelniach na okres trzech lat. Zgodnie z przepisami wniosek zostanie przekazany w najbliższych dniach przewodniczącemu komisji dyscyplinarnej przy ministrze.
Uniwersytet nic nie wie?
Rzecznik UTP zaznacza, że trudno mu się odnieść do tej decyzji, bo uczelnia nie została o oficjalnie poinformowana. - Nic nie wiemy o decyzji rzecznika. W każdym razie wnioski, które miał przedstawić oceni jeszcze komisja. To ona wskaże czy są właściwe. Zaznaczam, że prokuratura, która zajmuje się tą sprawą, nie ma zastrzeżeń do rektora - mówi dr Mieczysław Naparty, rzecznik UTP.
Kadencja rektora kończy się sierpniu br. i już zapowiedział, że nie zamierza ubiegać się o kolejną, która trwa 4 lata.
Zginęły trzy osoby
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 października podczas otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym. W łączniku pomiędzy dwoma budynkami, w których odbywała się impreza, skupiło się wiele osób i w pewnym momencie zaczęły się tratować. Bezpośrednio po wypadku hospitalizowanych zostało kilkunastu uczestników imprezy. Krótko po przewiezieniu do szpitala zmarła 24-letnia studentka, a po trzech dniach, również w szpitalu, zmarł 19-letni student. 1 listopada zmarła kolejna osoba poszkodowana podczas imprezy - 20-letnia studentka.
Dlaczego doszło do tragedii?
Z ustaleń śledztwa wynika, że otrzęsiny były tzw. imprezą masową i nie mają tu zastosowania przepisy dotyczące uczelni, bo od uczestników pobierano opłaty. W tej sytuacji konieczne było wystąpienie o pozwolenie do prezydenta miasta, a także otrzymanie opinii straży pożarnej, powiadomienie policji, zapewnienie obecności służb medycznych.
W śledztwie ustalono też, że jedyne drzwi ewakuacyjne w budynku, gdzie odbywały się otrzęsiny, były zamknięte. Według ustaleń policji w imprezie na UTP brało udział ok. 1,2 tys. studentów. Władze uczelni informowały, że w imprezie uczestniczyło ok. tysiąca osób, a jednocześnie w budynkach mogło przebywać ok. 700-800 osób.
Raport uczelni: nawarstwiło się wiele złych decyzji
Tuż po tragedii rektor uczelni powołał specjalną komisję, która po rozmowach z 30 osobami przygotowała raport dotyczący tragicznych wydarzeń podczas studenckiej imprezy. Dokument trafił do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Komisja nie zajmowała się formułowaniem zarzutów ani ustalaniem winnych. To kwestie, które będzie rozstrzygać prokuratura. Komisja badała jak zorganizowano imprezę i co działo się w jej trakcie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nawarstwiło się wiele złych decyzji, może i zaniedbań - mówił reporterowi TVN24 dr Mieczysław Naparty, rzecznik Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy.
Raport komisji potwierdził też wcześniejsze ustalenia śledczych, że drzwi pod łącznikiem były zamknięte. - Gdyby były otwarte, do tej tragedii najprawdopodobniej by nie doszło - powiedział Naparty. Kto za to odpowiada? Tego komisja już nie ustaliła. Jak podkreślił dr Naparty, to już zadanie prokuratury.
Zarzuty dla dwóch osób
Do tej pory zarzuty usłyszała tylko Ewa Ż., - 20-letniej przewodniczącej Samorządu Studenckiego. Śledczy zarzucili jej, że jako organizator imprezy masowej nie zachowała zasad ostrożności i nie dopełniła obowiązków, które na niej ciążyły.
Zarzuty usłyszał też Janusz P., prorektor ds. studenckich na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
- Miał nieumyślnie przekroczyć swoje uprawnienia, wyrażając ustną zgodę na organizację imprezy "Start Party" bez uprzedniego porozumienia z rektorem lub kolegium rektorskim - informował Piotr Dunal z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz- Północ.
Podejrzany po przedstawieniu zarzutów zaznaczył, że po konsultacji z obrońcą będzie chciał złożyć wyjaśnienia w prokuraturze. - Czyn, za który przedstawiono mu zarzuty jest zagrożony karą do dwóch lat więzienia - powiedział Dunal.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, Kontakt 24