Czwartą dobę trwa strajk pracowników Miejskiego Zakładu Komunikacji w Bydgoszczy (województwo kujawsko-pomorskie). W poniedziałek na konferencji prasowej zapowiedzieli, że wrócą do pracy, gdy podpiszą porozumienia i otrzymają 1000 zł brutto podwyżki. Na to się jednak na razie nie zanosi. Piątkowe (24 czerwca) rozmowy z prezydentem Rafałem Bruskim skończyły się fiaskiem.
Protest w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych w Bydgoszczy rozpoczął się w piątek o trzeciej rano. Pracownicy przyszli do pracy, nie wyjechali jednak na ulicę. - Jest to każdego indywidualna decyzja o tym, że nie wyjedzie na linię. Pracownicy przychodzą, odhaczają się, pobierają dokumenty, natomiast na linię nie wyjeżdżają - wyjaśniał w piątek reporterowi TVN24 Andrzej Arndt, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej.
Pracownicy domagają się między innymi odwołania prezesa MZK, wzrostu wynagrodzeń o tysiąc złotych oraz złagodzenia wysokości kar dyscyplinarnych nakładanych na kierowców i motorniczych. Pracownicy wnioskują również o zmniejszenie wysokości możliwych potrąceń premii za przewinienia z 30 proc. do 10 proc. - Praktycznie nie ma kierowców i motorniczych, którzy nie byli karani za choćby nieumyślne przewinienia. Przy tak wysokich potrąceniach na wypłatę pracownik może dostać na rękę 2,5 tysiąca złotych - mówił Arndt.
Po spotkaniu z prezydentem Bydgoszczy
W piątek strajkujący spotkali się z prezydentem Bydgoszczy Rafałem Bruskim. "Pracownicy w swoich postulatach podważyli celowość obowiązujących w mieście ulg, z których korzystają m.in uczniowie bydgoskich szkół czy seniorzy. Wskazywali także, że cena biletów komunikacji jest zbyt niska. Pracownicy oczekują dodatkowych 10 mln zł z budżetu miasta - na podwyżki wynagrodzeń. Spełnienie tego postulatu oznaczałoby w praktyce podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej dla wszystkich mieszkańców" - czytamy na oficjalnej stronie internetowej Urzędu Miasta w Bydgoszczy.
Porozumienia nie udało się osiągnąć.
Kursuje komunikacja zastępcza
Od soboty po ulicach Bydgoszczy kursuje komunikacja zastępcza. Miasto ma podpisaną umowę z firmą, która częściowo realizuje połączenia. Firma poszukuje kierowców, oferując im 60 zł za godzinę pracy.
- Jesteśmy bardzo ciekawi, kto finansuje takie wysokie stawki. Czy Miasto Bydgoszcz na to stać? Jeżeli tak, to MZK jest w stanie jeździć nawet za 35 zł na godzinę - powiedział Arndt w rozmowie z Expressem Bydgoskim.
Od soboty do odwołania wydłużono bezpłatny przejazd Bydgoskim Rowerem Aglomeracyjnym z 20 minut do godziny. To jednak nie wszystkich przekonuje. Najbardziej na sporze cierpią mieszkańcy, którzy mają problem z dojazdem do pracy czy lekarza. Wielu z nich swoje zdanie wyraża w komentarzach pod postami na oficjalnym profilu miasta Bydgoszcz na Facebooku. "Istny cyrk. Ludzie płacą za bilety miesięczne, więc te bilety powinny być zawieszone na czas strajku, tak by nie straciły swojej ważności. Komunikacja miejska w związku z wprowadzeniem komunikacji zastępczej powinna być na czas strajku darmowa. Przecież i tak większość osób nie może dojechać do swojego miejsca pracy czy szpitala, a komunikacja zastępcza nie jeździ według rozkładu jazdy tylko tak jak im się podoba. Zarząd MZK z prezesem na czele powinni jak najszybciej polecieć ze swoich wygodnych stołków" - denerwuje się jeden z mieszkańców.
W poniedziałek (27 czerwca) odbyła się konferencja prasowa, na której przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej oraz pracownicy MZK poinformowali o kolejnych krokach. Załoga MZK zapowiedziała, że do pracy wróci dopiero po podpisaniu porozumień i otrzymaniu podwyżki tysiąca złotych brutto.
Zapowiadają pojawienie się na sesji rady miejskiej i protest przed ratuszem
W środę (29 czerwca) o sytuacji w komunikacji miejskiej w Bydgoszczy protestujący chcą opowiedzieć na sesji Rady Miasta Bydgoszczy. Na niedzielę (3 lipca) na godzinę 15 jest zaplanowane zgromadzenie publiczne przed ratuszem. Strajkujący liczą na wsparcie mieszkańców.
- Protestujemy przeciwko podburzaniu społeczeństwa. Nie może być tak, że po spotkaniu z panem prezydentem nagle czytamy, że to my załoga chcemy zniesienia ulg, przywilejów. To kompletna nieprawda. Życzymy, żeby społeczeństwo jeździło za darmo. Życzymy, żeby prezydent podjął decyzję, żeby jeździli nieodpłatnie - mówił w poniedziałek Arndt.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: bydgoszcz.pl