Straż Miejska w Gdyni otrzymała w środę rano nietypowe zgłoszenie. Do dyżurnego zadzwonili pracownicy Morskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, którzy bezskutecznie próbowali pomóc uwięzionemu borsukowi. Zwierzę wpadło do dwumetrowej dziury przy jednej z ulic.
- Był przerażony i zdezorientowany, ale bez wyraźnych obrażeń. Strażnicy za pomocą specjalistycznego chwytaka umieścili zwierzę w klatce, a następnie przenieśli go do samochodu i przewieźli do lasu - opowiada Danuta Wołk-Karaczewska z gdyńskiej Straży Miejskiej.
Kiedy borsuk znów znalazł się na wolności szybko czmychnął w pobliskie zarośla.
Spał w domku dla kotów
To niejedyna borsukowa interwencja strażników. Niedawno mieszkańcy Witomina poprosili ich o pomoc w sprawie borsuka, który "wypędził" koty z ich domku i wyjadał ich jedzenie. Zwierzęta chodziły głodne, a mieszkańcy obawiali się, że nieproszony gość może zaatakować. Strażnicy wywieźli budkę z borsukiem do lasu w Marszewie.
- Apelujemy o rozwagę i szczególną ostrożność w przypadku kontaktu z dzikim zwierzęciem. Pamiętajmy, że może ono być chore i agresywne. Prosimy o natychmiastowy sygnał do gdyńskiego ekopatrolu, który ma odpowiedni sprzęt do chwytania dzikich zwierząt i ich przewożenia - tłumaczy Wołk-Karaczewska.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: SM w Gdyni