Nie było tam nic, ale w krótkim czasie pojawiło się wszystko. Nad morzem, w sosnowym borze powstał raj dla zamożnych klientów. Jurata miała być najmodniejszym kurortem dla polskich "miljonerów". I była. Tu wypoczywali m.in. prezydent Ignacy Mościcki, Beckowie i temperamentna rodzina Kossaków. Lokalna prasa szybko okrzyknęła Juratę "polskim Palm Beach", a złośliwcy "Dziuratą".
"Tam, gdzie przed paru jeszcze laty szumiał gęsty bór helski, smutnie dumając nad łysinami pustych wydm, a fale morskie obmywały prześliczną plażę, nietkniętą nogą letnika, dziś stanęły szeregi pięknych, nowoczesnych willi i domków campingowych, otoczonych rabatami róż i barwnego kwiecia" - tak pisali dziennikarze "Gazety Gdańskiej" w 1935 roku.
Nad którym kurortem tak się rozpływali? Nad młodziutką Juratą, która powstała w okresie międzywojennym dzięki grupie warszawskich przedsiębiorców, którzy w 1928 roku utworzyli Spółkę Akcyjną "Jurata". A potem w ekspresowym tempie zamienili to urokliwe pustkowie w jeden z najmodniejszych kurortów.
Nazwa z konkursu?
Ale po kolei. Skoro Jurata powstała z niczego, to skąd wzięła się nazwa? Tę zagadkę próbowała rozwikłać Małgorzata Abramowicz, która dotarła do wspomnień ks. Pawła Stefańskiego. Duchowny twierdził, że nazwę wybrano w konkursie.
" (...) Otóż ogłoszono konkurs i wyznaczono 500 zł nagrody na najlepszą i najodpowiedniejszą nazwę nowego uzdrowiska. Chodziło o nazwę czysto polską, o brzmieniu dającym się łatwo wymówić także w obcych językach. Nagrodę przyznano nauczycielce, która zaproponowała nazwę Jurata. Jest to imię starosłowiańskiej bogini morskiej" - czytamy w książce "Jurata: kurort z niczego".
Trudno jednak znaleźć jakiekolwiek wzmianki o konkursie czy też pomysłowej nauczycielce. Pewne jest to, że od 1928 roku Jurata to nazwa spółki zarejestrowanej w sądzie.
Z niczego zrobić coś
Jurata rosła w oczach. Przedsiębiorcy szybko wznieśli kilkanaście hoteli i pensjonatów. Wśród nich był ten najokazalszy, wizytówka kurortu: hotel Lido.
"Pokoje umeblowane, woda gorąca, telefon, restauracja, kawiarnia, dansingi, cocktail bar. Ceny konkurencyjne!" - reklamował się hotel w prasie.
Dansingi były bardzo popularne. W modnym hotelu chętnie bawili się znani i lubiani. Tak "potańcówki" dla wyższych sfer zapamiętała Magdalena Samozwaniec (córka Wojciecha Kossaka - przyp. red.):
Wieczorem na dansingu w „Lido” panie robiły „oko” do Eugeniusza Bodo, do Pięknej Korty – panowie zaś przyglądali się Marii Bogdzie, obydwu Halamkom – Lodzie i Zizi (…)".
Spółka budowała również wille. Zarówno na sprzedaż, jak i do wynajęcia. Zazwyczaj miały one 2-3 pokoje, łazienkę oraz kuchnię i toaletę. Jaki wysoki standard! Do tego do budynków doprowadzono kanalizację, prąd oraz wodę.
Jak grzyby po deszczu rosły też rzędy domków kempingowych. Jeden z nich upodobał sobie znany malarz Wojciech Kossak, który regularnie odwiedzał Juratę.
„Tatko był jednym z pierwszych udziałowców campingowych domków w Juracie. Domki te dzierżawiło się od konsorcjum na 90 lat. I wpłaciwszy pewną kwotę, resztę spłacało się w długoterminowych ratach. Domki solidne i uczciwie budowane, stanęły w zawrotnym tempie na pustym dotychczas terenie. Za przykładem Wojciecha poszli i inni panowie z rządu, warszawscy przemysłowcy i paru bogatych ziemian. W przeciągu kilku lat powstało piękne letnisko ozdobione luksusowym hotelem „Lido”, przed który codziennie zajeżdżały wspaniale limuzyny rządowe" - pisała Magdalena Samozwaniec.
Dla ówczesnej śmietanki towarzyskiej Jurata była jak magnes. Nie tylko Kossakowie pokochali to miejsce. Tutaj wypoczywał też prezydent Ignacy Mościcki z żoną i córką. Tutaj po prostu chciał być każdy.
"W południowych godzinach sunęli nad zatokę państwo Beckowie, którzy tu mieli swoją willę. Pani Dziuba w jakimś zawrotnym upojnym komplecie plażowym szła otoczona swoim dworem (…)" - wspominała Samozwaniec.
Ignacy Mościcki był pierwszym prezydentem, który wypoczywał w Juracie. Po II wojnie światowej na Półwyspie Helskim chętnie wypoczywali partyjni dygnitarze oraz kolejni prezydenci RP. tvn24.pl
Złoty piasek
Ale to nie wille i modne hotele grały pierwsze skrzypce w kurorcie. Letników przyciągał tu złoty piasek i morze.
"Plaża ta od strony "Wielkiego Morza", odpowiednio zabezpieczona i zaopatrzona w pomost strażniczy, zamigotała barwną mozajką kostjumów i koszy kąpielowych. Nad nią rozłożył swoje szerokie skrzydła nowoczesny, elegancki "kurhaus". Z drugiej strony - o kilometr szerokości półwyspu i Juraty - od strony zatoki - stanęło piękne molo w przystanią "Żeglugi" skąd uruchomiono regularną komunikację motorową z Jastarnią, Helem i stałym lądem" - tak dziennikarze opisywali młodziutką Juratę.
"Dziurata"
Gdańska prasa nie szczędziła komplementów Juracie. Wychwalano przemyślany projekt, rozbudowaną infrastrukturę. Nic w tym dziwnego, że rodzimy kurort wkrótce okrzyknięto "polskim Palm Beach".
Jednak nie wszyscy patrzyli na Juratę tak bezkrytycznie. "Litości" nie miała Magdalena Samozwaniec, satyryczka słynąca z ciętego języka.
"Lata: trzydziesty szósty, siódmy, ósmy - stanowiły okres największego rozkwitu Juraty i też słusznie oburzali się panowie z zarządu, kiedy Madzia z jednym ze swoich felietonów nazwała tę perłę Wybrzeża "Dziuratą". Poszli na skargę do Wojciecha (Kossaka - przyp. red.), który ostro zgromił zjadliwą humorystkę" - czytamy w książce "Maria i Magdalena".
Samozwaniec zdania nie zmieniła. Ale jej "Dziurata" nie zdyskredytowała kurortu. Jurata tętniła życiem aż do września 1939 roku. To właśnie tam wojna zastała Kossaków.
--------------------------------------------------
Jurata nie była jedynym kurortem, który powstał w dwudziestoleciu międzywojennym. Równie prężnie rozwijała się "nowa Warszawa", czyli Jastrzębia Góra. Ona również powstała na nieużytkach. I też za sprawą warszawiaka.
O tym, gdzie w Jastrzębiej Górze powstała willa dla Józefa Piłsudskiego i dlaczego zbudowano tam windę na plażę przeczytasz w książce "Bałtyk. Historie zza parawanu" Aleksandry Arendt.
Książka ukazała się 18 lipca 2018 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.
--------------------------------------------------
Korzystałam z publikacji: "Maria i Magdalena cz. 2" Magdaleny Samozwaniec; "Polskie wybrzeże Bałtyku" Mariana Czernera; "Jurata: kurort z niczego" Małgorzaty Abramowicz; Gazeta Gdańska z 26 VI 1935 r.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: NAC