Dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do szpitala dziecięcego w Gdańsku po tym, jak topiła się na terenie sopockiego aquaparku. Sprawę wyjaśnia policja.
Do zdarzenia doszło w środę ok. godz. 16.00 w Sopocie. Dziewczynka była na basenie z grupą szkolną, która liczyła ok. 40 osób. W pewnym momencie zauważono, że 8-latka tonie. Na pomoc ruszyli ratownicy, którzy rozpoczęli reanimację.
"Nie oddychała"
Kiedy na miejscu pojawiło się pogotowie ratunkowe dziewczynka leżała na brzegu basenu, a dwóch ratowników WOPR-u udzielało jej pierwszej pomocy. Mimo to wciąż nie oddychała i nie było tętna.
- Ich działania nie przyniosły rezultatów. Dziewczynka została zaintubowana i podaliśmy jej odpowiednie leki. Cały czas kontynuowaliśmy masaż serca - mówił Romuald Tomczak, lekarz dyżurny karetki pogotowia, który przyjechał na miejsce zdarzenia.
Po 10 minutach reanimacji, serce dziecka znów zaczęło bić. Pacjentka była w stanie ciężkim, ale stabilnym, dlatego lekarze zdecydowali się przewieść ją do najbliższej placówki.
Gdyński szpital nie przyjął
Na miejsce wezwano karetkę pogotowia. Ta zabrała dziewczynkę i zawiozła do szpitala Morskiego w Gdyni.
- Dziecko przyjechało do nas ok. godz. 16:50 w bardzo ciężkim stanie. Było nieprzytomne. Dziewczynka oddychała tylko przy pomocy respiratora. Dziecko obejrzał anestezjolog, który sprawdził tylko czy jest dobrze zaintubowane - mówi Barbara Kawińska, dyrektor ds. medycznych szpitala.
Ale ostatecznie dziewczynka do tego szpitala nie została przyjęta, bo nie ma tam oddziału intensywnej terapii dziecięcej.
- W ciągu kilku minut odesłaliśmy dziewczynkę do szpitala na Polankach. Decyzję o tym, że poszkodowana przyjechała do nas podjął lekarz pogotowia ratunkowego z Sopotu. My napisaliśmy już pismo do pogotowia ratunkowego przypominające, że u nas nie ma takiego oddziału - tłumaczy Kawińska.
Lekarz pogotowia uważa, że czas przewiezienia pacjentki nie miał już wpływu na jej stan. Nie ukrywa także, że brak łóżka "kosztował ratowników dużo nerwów". - Stan dziecka był stabilny. Liczył się ten czas, w którym dziecko było pod wodą. Doszło do zaburzenia oddychania, a wtórnie do zaburzenia krążenia. To mogło trwać kilka minut - dodał Tomczak.
"Było zgodnie z procedurami"
Zarząd spółki Park Wodny Sopot zapewnia, że z ich strony nie było żadnych uchybień. Na obiekcie było pięciu ratowników, czyli dokładnie tyle ile wymaga tego procedura bezpieczeństwa. – Nasi pracownicy zareagowali błyskawicznie. Udzielili dziecku pierwszej pomocy i wezwali służby. Nie mamy sobie nic do zarzucenia – powiedziała Monika Drobysz, pełnomocnik zarządu spółki.
Drobysz zwraca także uwagę, że przy wejściu tak dużych grup dzieci obowiązują rygorystyczne zasady, z którymi trzeba się zapoznać przed wejściem do aquaparku. – Zapewniam, ze opiekun tej grupy został o nich poinformowany – dodała pełnomocnik.
5 ratowników, wszyscy trzeźwi
Sprawą zajmuje się już sopocka policja.
- Było tam 5 ratowników, obecnie sprawdzamy czy wszyscy posiadali odpowiednie uprawnienia. Analizujemy nagrania z monitoringu, żeby wyjaśnić jak doszło do tego zdarzenia. Przesłuchamy świadków i opiekunów grupy. Sprawdzimy także jak została zorganizowana ta wycieczka – powiedziała Karina Kamińska z komendy miejskiej policji w Sopocie.
Badania alkomatem potwierdziły, że wszyscy ratownicy byli trzeźwi. Policja prowadzi postępowanie w sprawie nieumyślnego narażenia na uszczerbek na zdrowiu dziecka. – Do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów – dodaje Kamińska.
Do wypadku doszło w sopockim aquaparku:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: md/ec/aa / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: UM Sopot