Karę 2 lat więzienia orzekł gdański sąd wobec 72-letniego Włocha oskarżonego o to, że prowadząc firmę-piramidę finansową Pier&Gio oszukał około tysiąc osób na ponad 3 mln zł. Sąd nakazał też by Piergiorgio L. naprawił szkodę, czyli zwrócił pieniądze poszkodowanym.
Jak poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski, wydając w czwartek wyrok w tej sprawie sąd przychylił się do złożonego przez Włocha i popartego przez prokuraturę wniosku o dobrowolne poddanie się karze.
Czytali wyrok dwa dni
Odczytywanie wyroku, w ramach którego konieczne było przytoczenie wszystkich – ponad tysiąca zarzutów, trwało dwa dni. Jak wyjaśnił Adamski zasada jawności ogłaszania wyroku wymaga, by "był odczytany w całości w taki sposób, aby można się było z nim zapoznać, a zatem w godzinach urzędowania sądu".
Naklejki na samochody
Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście, która powadziła sprawę Włocha ustaliła, że Piergiorgio L. jesienią 2007 r. założył w Gdańsku firmę o nazwie Pier&Gio. Z czasem spółka zaczęła tworzyć filie w innych miastach w Polsce, w tym m.in. w Warszawie, Olsztynie, Toruniu i Bydgoszczy.
Biznes polegał na tym, że klienci firmy umieszczali na swych prywatnych autach naklejki z reklamami mało znanych produktów. W zamian mieli otrzymywać około 900 zł miesięcznie. Warunkiem zawarcia umowy była jednak wpłata około 2,7 tys. zł kaucji.
Firma zniknęła z pieniędzmi
Przez pierwsze miesiące działalności firma wywiązywała się z zawartych umów. W połowie czerwca 2008 r. klienci, którzy zjawili się po kolejne wypłaty w gdańskiej siedzibie spółki, zastali zamknięte drzwi. Podobnie było w innych miastach w Polsce. Właściciel firmy zniknął, a na koncie spółki stwierdzono brak pieniędzy pochodzących z kaucji wpłaconych przez ponad tysiąc osób.
Zatrzymany przez Europejski Nakaz Aresztowania
Poszukiwania Włocha na terenie Polski nie przyniosły rezultatu. W lipcu 2010 r. wystawiono za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Dwa lata później mężczyzna został zatrzymany na terenie Włoch przez tamtejszą policję, po czym przewieziono go do Polski, gdzie postawiono mu zarzuty, a sąd zastosował areszt.
W trakcie śledztwa Piergiorgio L. nie przyznał się do winy. Próbował też przekonywać prokuratorów, że firmę prowadził wspólnie z pewnym obywatelem Rumunii, który to ponosi odpowiedzialność za oszustwo. Śledczy nie znaleźli jednak dowodów wystarczająco uwiarygodniających tę wersję zdarzeń i nie dali jej wiary.
Dobrowolnie oddał się karze
W końcu Włoch zmienił zeznania, przyznał się do winy i wniósł o dobrowolne poddanie się karze. W kwietniu b.r. prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie przychylając się w nim do wniosku oskarżonego.
Autor: ws//ec / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24