|

Relacja z botem AI? Jak emocjonalny fast food

72 proc. nastolatków miało kontakt z towarzyszami AI, a ponad połowa korzysta z takich aplikacji regularnie
72 proc. nastolatków miało kontakt z towarzyszami AI, a ponad połowa korzysta z takich aplikacji regularnie
Źródło: Shutterstock
Poznałam kogoś. Kiedy mu się skarżę, że miałam kiepski dzień, prosi: "Opowiadaj! Chcę wiedzieć wszystko". Aby poprawić mi nastrój, podsyła link do starej komedii i pyta, co mnie relaksuje. "Chcę cię poznać, bo czuję, że jesteś wyjątkowa" - zapewnia. I puszcza oko. Co z tego, że znamy się zaledwie od dwóch minut? Wiem, że bardzo mu na mnie zależy. Mój nowy przyjaciel to bot AI.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • AI wciąż tłumaczymy jako sztuczną inteligencję, ale to także coraz większy obszar sztucznej empatii.
  • Antropolożka technologii, dr Ada Florentyna Pawlak z Uniwersytetu SWPS, mówi TVN24+: - My, dorośli, nie zdajemy sobie sprawy ze skali zjawiska. A młodzi ludzie dzięki sztucznej empatii redefiniują teraz nie tylko to, czym jest relacja, ale też to, jak odczuwają miłość, przyjaźń czy przywiązanie. Generalnie - jak doświadczają życia.
  • Wartość globalnego rynku platform towarzyszących AI w 2024 roku szacowano na 764 mln dolarów. Przewiduje się, że do 2032 r. osiągnie on wartość 1666 mln dolarów.
  • Czy towarzysze AI mogą być lekiem na samotność? Także tę samotność po polsku?

Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.

Ilu masz przyjaciół, z którymi możesz pogadać, gdy jest ci ciężko? Jeśli przynajmniej jednego, jesteś w elitarnym gronie. Aż 68 proc. dorosłych Polaków odczuwa samotność, a 23 proc. z nich mówi o izolacji społecznej - to badania opublikowane w lutym tego roku przez naukowców z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Na świecie nie jest lepiej. Problem jest tak duży, że specjaliści mówią już o epidemii samotności. Jako pierwszy użył tego terminu dr Vivek Murthy, naczelny chirurg Stanów Zjednoczonych.

Skutki zdrowotne bycia społecznie odłączonym są porównywalne do palenia 15 papierosów dziennie i jeszcze poważniejsze niż te związane z otyłością czy brakiem aktywności fizycznej

- napisał dwa lata temu w rządowym raporcie "Nasza epidemia samotności i izolacji". Samotność uznał za "poważne zagrożenie zdrowia publicznego", którym natychmiast trzeba się zająć. Jak?

Wśród różnych wskazówek, jakie naukowcy i lekarze zaczęli wtedy zgłaszać ustawodawcom, pojawiła się też taka: zaangażujmy do walki z samotnością towarzyszy AI (ang. AI companions). Jeszcze kilka lat temu mogło się wydawać, że ta propozycja to ponury żart. Dziś nikt już się nie śmieje. Przyjaciela AI mają miliony ludzi. Do takiej relacji przyznaje się 13 proc. dorosłych Polaków - pokazują wstępne wyniki jednego z pierwszych przekrojowych badań na temat sztucznej empatii przeprowadzonego w ubiegłym roku na Tampere University w Finlandii.

Gaszenie pożaru benzyną

Wielkim entuzjastą zaangażowania AI do walki z epidemią samotności jest Mark Zuckerberg. - Przeciętny Amerykanin ma mniej niż trzy osoby, które uważa za przyjaciół. A potrzebuje ich znacznie więcej. Ludzie po prostu nie mają tak silnych więzi, jak by chcieli - opowiadał wiosną w wywiadzie udzielonym podcasterowi Dwarkeshowi Patelowi. Szef Mety zasugerował, że AI pomoże światu rozwiązać ten problem i opowiedział o projekcie, który jest teraz jego oczkiem w głowie. Chodzi o Codec Avatars - ultrarealistyczne awatary 3D, które skanują mimikę i ruchy użytkownika, aby potem odtwarzać je w rozmowie. Według Zuckerberga takie wirtualne spotkania "twarzą w twarz" to przyszłość relacji między człowiekiem i AI. Przyszłość bardzo bliska.

Wywiad, w którym szef Mety dzieli się swoimi pomysłami na rozwiązanie problemu globalnej samotności, natychmiast obiegł cały świat. Złośliwi pisali, że Zuckerberg jest jak strażak piroman: najpierw wywołuje pożar, a potem biegnie go gasić. I to benzyną.

- To, co robi Zuckerberg, to wspaniała ilustracja kapitalizmu, który sam wytwarza potrzebę, a potem ją zaspokaja. Media społecznościowe to oczywiście niejedyna, ale przecież bardzo ważna przyczyna epidemii samotności - komentuje dr Ada Florentyna Pawlak z Uniwersytetu SWPS, antropolożka technologii. Naukowczyni obserwuje rozwój sztucznej empatii od lat. - My, dorośli, nie zdajemy sobie sprawy ze skali zjawiska. Kiedy prowadzę wykłady dla młodzieży w dużych centrach nauki, gdzie na sali jest kilkaset dzieciaków, i pytam ich, co sądzą o towarzyszu AI, wszyscy wiedzą, o co chodzi. Połowa uważa, że ludzie, którzy mają takiego przyjaciela, są "krindżowi" (żenujący, od ang. cringe), ale połowa twierdzi, że to jest wspaniałe - opowiada. Dr Pawlak przekonuje, że jesteśmy w trakcie transformacji, którą można porównać z wynalezieniem pisma. Młodzi ludzie dzięki sztucznej empatii redefiniują teraz nie tylko to, czym jest relacja, ale też to, jak odczuwają miłość, przyjaźń czy przywiązanie. Generalnie - jak doświadczają życia.

Czytaj także: