Uśmiechnięty, pewny siebie i pełen zapału - Silvio Berlusconi powrócił. Na jego twarzy po grudniowym ataku w twarz nie ma już śladu.
Berlusoni wrócił do życia po prawie miesięcznej rekonwalescencji. 13 grudnia po wiecu w Mediolanie szef rządu został uderzony w twarz rzuconą przez niezrównoważonego mężczyznę ciężką miniaturką tamtejszej katedry. Miał złamaną kość nosową, wymagającą szwów ranę wargi i uszkodzone dwa zęby.
Cztery dni spędził w szpitalu, a następnie wracał do zdrowia w swym domu w Arcore na północy Włoch. Sprawca napaści na premiera został natychmiast zatrzymany i przebywa w areszcie.
"Niestety muszę zrobić sobie implant zęba"
Przed prywatną rzymską rezydencją Palazzo Grazioli, dokąd Berlusconi przybył w poniedziałek prosto z lotniska, czekała na niego grupa przedstawicieli młodzieżówki jego partii Lud Wolności z transparentem: "Witamy, Premierze". Nie zabrakło pięknych kobiet.
Podczas rozmowy z młodymi ludźmi premier, odnosząc się do incydentu z miniaturką katedry, którą został uderzony, stwierdził: - Pamiątki straciły wartość i rzucają nimi. I zapytał: - Widzicie, że mam malutko śladów?. - Niestety muszę zrobić sobie implant zęba - dodał.
W pierwszym dniu pracy po długiej przerwie Berlusconi spotka się z kierownictwem Ludu Wolności, a następnie z prezydentem Włoch Giorgio Napolitano.
Źródło: Państwowy Instytut Geologiczny