Sprawca czwartkowego zamachu na holenderską rodzinę królewską zmarł z powodu odniesionych obrażeń - poinformowała holenderska telewizja. Mężczyzna rozpędzonym samochodem wjechał tłum widzów podczas obchodów dnia królowej (Koninginnedag) w holenderskim mieście Apeldoorn. Oprócz napastnika zginęło pięć osób, a 12 zostało rannych.
Do wypadku doszło zaledwie o kilka metrów od miejsca, w którym w otwartym autobusie znajdowali się członkowie rodziny królewskiej, w tym królowa Beatrix oraz następca tronu, książę Willem-Alexander z żoną Maximą.
Z powodu całego zdarzenia królowa Beatrycze odwołała wszystkie czwartkowe uroczystości.
Prokuratura na czwartkowej konferencji prasowej zaznaczyła, że według niej całe zdarzenie nie było wypadkiem. - Mamy podstawy sądzić, że sprawca działał celowo - mówił prokurator Ludo Goossens.
Zrozpaczony sprawca
W zamachu zginęło pięć osób, a 12 zostało rannych. Do szpitala trafił także sprawca wypadku. Od czwartku wieczorem był on w stanie śmierci klinicznej.
Holenderskie media spekulują o motywach działania mężczyzny. Według nich, 38-letni Karst S. działał pod wpływem "rozpaczy" z powodu utraty pracy i eksmisji z mieszkania.