Do ataku na Ejlat przyznali się islamscy bojownicy. Według nich, to odpowiedź na zabicie czterech członków ich bojówek na Synaju w ubiegły piątek.
Gdy doszło do ataku, miasto było pełne turystów. Zawyły syreny, ale panika nie wybuchła i nikomu nic się nie stało.
Ataki z "ziemi bezprawia"
Według wojskowych źródeł w Izraelu, to pierwszy raz, kiedy system wykrywania pocisków, znany jako Żelazna Kopuła, przechwycił rakietę wymierzoną w Ejlat. - Wcześniej też mierzono w Ejlat, ale po raz pierwszy pocisk przechwycono dzięki Żelaznej Kopule - powiedział były doradca ds. bezpieczeństwa Izraela, Dani Arditi w rozmowie z izraelskim radiem.
Armia objęła Ejlat tarczą antyrakietową w lipcu. Na Synaju, nazywanym przez media "ziemią bezprawia" zagrożenie atakami wzrosło po odsunięciu od władzy egipskiego prezydenta Mohammeda Mursiego, do którego doszło 3 lipca.
Zamknięte lotnisko
W ubiegły czwartek Izrael na krótko zamknął swoje lotnisko w Ejlacie w obawie przed bojownikami z Synaju. Wzmocnił też obronę przeciwrakietową na granicy z Egiptem.
Półwysep Synaj jest zamieszkany w większości przez Beduinów, którzy od dawna "mieli trudne relacje" z rządem w Kairze, oraz przez grupy radykalnych islamskich bojowników. Ci ostatni uczynili z Synaju bazę wypadową, skąd przypuszczają ataki na Izrael.
Położony nad Morzem Czerwonym Ejlat jest kurortem popularnym zarówno wśród izraelskich, jak i zagranicznych turystów.
Autor: /jk / Źródło: Reuters, PAP,