Zbrodnia nad jeziorem. Zeznania świadka i "dziwne zachowanie" ofiary

Wciąż nie odnaleziono sprawców tragediiPAP EPA

To on pierwszy zawiadomił policję po tym, jak na miejsce zbrodni doprowadził go brytyjski rowerzysta. O tym, co zobaczył nad jeziorem Annecy, francuski turysta opowiada w rozmowie z dziennikiem "Le Parisien". Z kolei w brytyjskim "The Telegraph" wypowiadają się holenderscy turyści, którzy poznali brytyjską rodzinę na kempingu.

Do zagadkowej zbrodni doszło 5. września - zginęły cztery osoby: Saad al-Hilli, Brytyjczyk o irakijskich korzeniach, jego żona i teściowa. Dwie córki zabitego małżeństwa przeżyły.

Feralnego dnia 41-letni Philippe D. (nie ujawnia swojego nazwiska) postanowił wybrać się na wycieczkę wraz z przyjaciółmi. Jego samochód zatrzymał przerażony rowerzysta, który odkrył ciała brytyjskiej, jak się później okazało, rodziny i Francuza, który najprawdopodobniej znalazł się przypadkowo na miejscu zbrodni w nieodpowiednim czasie.

"Od razu zrozumiałem, co się wydarzyło"

Mężczyzna zeznał, że zobaczył schodzącego ze wniesienia Brytyjczyka, który gestykulując próbował mu przekazać, że ma za nim iść. Po dojściu na parking Francuz przeżył szok. - Od razu zrozumiałem, co się wydarzyło. Zbliżyłem się do auta, nic nie ruszałem, nie było znaku życia - powiedział mężczyzna. Następnie, pochylił się nad dziewczynką, jedną z cudem ocalałych sióstr.

- Nie odpowiadała na wołania. Poklepałem ją po rękach, ale nie reagowała - opowiada świadek. - Powiedziałem do niej też parę słów po angielsku, bo zauważyłem angielską rejestrację samochodu, ale nic się nie wydarzyło, dla mnie była martwa - dodaje.

Którędy uciekł sprawca? Mimo że na parkingu Francuz i Brytyjczyk nikogo nie zauważyli, nie czuli się bezpiecznie. - Wiedzieliśmy, że ryzykujemy - przyznał "Le Parisien" Philippe D. Po przyjeździe żandarmerii, on i brytyjski rowerzysta - były żołnierz RAF-u - złożyli pierwsze zeznania.

Mężczyzna podkreśla, że na leśnej drodze "nic nie słyszał i nikogo nie zauważył". Sugeruje jednak, że morderca mógł wybrać inną trasę do ucieczki, krętą drogę przy młynie, która bezpośrednio łączy się z drogą krajową. "Dziwne zachowanie" głowy rodziny W sprawie śledztwa dochodzą też nowe poszlaki. Brytyjski dziennik "The Telegraph"opublikował wypowiedzi holenderskich turystów, którzy spędzali urlop na tym samym kempingu, co brytyjska rodzina.

Z ich zeznań wynika, że Saad al-Hilli, zamordowany ojciec rodziny, zachowywał się "dziwnie" w ostatnich dniach przed tragedią. Miał spędzać całe dnie bez rodziny, zostawiając ją samą na kempingu. Niezrozumiała dla Holendrów była też nagła decyzja o zmianie kempingu na inny i wyjazd rodziny. Śledczy ustalili na razie oficjalnie, że strzały, które zabiły rodzinę, padły z jednej i tej samej broni, kalibru 7,65 mm.

Autor: KSu/mtom / Źródło: Le Parisien / Le Figaro

Źródło zdjęcia głównego: PAP EPA

Raporty: