Pełnoskalowa wojna w Ukrainie trwa od trzech lat, ale w niektórych regionach rosyjska agresja rozpoczęła się znacznie wcześniej. Takim obwodem jest Donbas, gdzie walki trwają od 10 lat. Mimo to Putin wciąż nie jest w stanie go zająć.
Kluczowym punktem ukraińskiej obrony w regionie jest Pokrowsk, w mieście krzyżują się ważne szlaki komunikacyjne. To tam odbywa się również połowa dziennych ataków na Ukrainę.
W mieście pozostało trzy procent mieszkańców. Ewakuacją tego niebezpiecznego terenu zajmuje się specjalny oddział policji, z grupy Białe Anioły, składający się wyłącznie z ochotników. To właśnie o ich pracy i poświęceniu opowiada reportażu dziennikarza "Superwizjera" Michał Przedlackiego "Anioły Pokrowska". Materiał można obejrzeć w TVN24+.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Jak można wesprzeć działania Białe Anioły?
Dziennikarz "Superwizjera" założył zrzutkę na "na dwa auta i sprzęt potrzebny w ewakuacjach cywilów i żołnierzy z najbardziej zagrożonych terenów Ukrainy". Jak tłumaczył w TVN24 to jedna z kolejnych, które organizuje. - Chciałbym, żeby część takiej zbiórki wsparła właśnie działania Białych Aniołów, sprzęt ewakuacyjny do wyciągania ludzi, przede wszystkim leżących, sprzęt specjalistyczny - tłumaczył reporter.
- Nie wierzę, że udałoby się zebrać wystarczająco środków, żeby dopancerzyć im drugi samochód, ale cóż, warto być jednak optymistą - dodał.
Przedlacki wyjaśnił również, jakiego typu sprzęt jest potrzebny do ewakuacji ludności cywilnej. - To na przykład krzesełka, na których można wynosić bezpiecznie osobę, która nie chodzi albo osobę ranną. To są nosze typu strykery (...) to są też samochody do ewakuacji, bo te są niszczone przez kierowane bomby lotnicze, przez ataki dronów na co dzień - wskazał i podkreślił, że "niestety to jest sprzęt specjalistyczny, który swoje kosztuje, nawet jeśli kupuje się używany".
"Nadal są gotowi ryzykować gardłem"
Dziennikarz zaznaczył, że od początku pełnoskalowej wojny udało mu się dzięki "widzom i ludziom dobrej woli" kupić i dostarczyć ukraińskim jednostkom wojskowym 13 samochodów, w tym część z nich do ewakuacji. Jeden z nich kilka dni temu został trafiony bombą. - To był taki samochód, który trafił do medyków pracujących na kierunku Włowczańskim, pod samą rosyjską granicą. On został kilka dni temu trafiony kierowaną bombą lotniczą w bezpośredniej bliskości - mówił Przedlacki.
Jak dodał, niestety jeden z medyków nie przeżył ataku. - Tak wyglądają realia tych codziennych ataków na ukraińskich, nie tylko wojskowych, ale też na cywilów - podkreślił.
Dziennikarz, zachęcając do wsparcia zbiórki, podkreślał, że w takich miejscach, jak Pokrowsk, gdzie "jest jedno z największych zagrożeń na całym ukraińskim froncie" trzeba stawiać na ludzi, którzy "nadal są gotowi ryzykować gardłem".
Autorka/Autor: os/lulu
Źródło: TVN24