Daniel Bangert osobiście doświadczył tego, jak sprawnie działa monitorowanie aktywności w sieci. Kilkanaście godzin po zapowiedzi zorganizowania happeningu pod bazą wojsk USA w której ma być umiejscowiona działalność amerykańskiej agencji szpiegowskiej NSA, odwiedzili go policyjni śledczy.
28-letni obywatel Niemiec jest zadeklarowanym zwolennikiem Edwarda Snowdena, byłego współpracownika wywiadu USA, który zdradził jego tajemnice. Na podstawie ujawnionych przez niego dokumentów wyszło na jaw między innymi istnienie wielkiego programu szpiegowania aktywności w sieci i analizy prywatnych danych internautów.
Drażliwa kwestia NSA
Bangert stworzył na portalu społecznościowym grupę o nazwie "Liga Ochrony Szpiegów NSA" (NSA Spion Schutzbund - niem.), co po niemiecku brzmi ironicznie, jakby agenci wywiadu USA byli zagrożonym gatunkiem ptaków. W ramach "ochrony" szpiegów 28-latek stworzył na portalu wydarzenie, którego celem był spacer do nieodległej od jego domu bazy wojsk USA w Griesheim opodal Darmstadt. To tam, na terenie "Kompleksu Sztylet" ma być ulokowana część działalności NSA w Europie.
Inicjatywa Niemca nie pozostała niezauważona. Następnego dnia rano, około godziny siódmej, zadzwonił telefon. - Byłem jeszcze zaspany, kiedy odezwał się policjant, pytający o moją inicjatywę - relacjonuje Bangert. Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi. - Wyjrzałem za okno. Na ulicy stał policyjny bus. Mężczyzna w telefonie powiedział, że powinienem teraz otworzyć drzwi - powiedział dziennikarzom Niemiec.
Funkcjonariusze mieli następnie wypytywać Bangerta o jego poglądy polityczne i konkretne plany dotyczące "spaceru". Policjanci mieli odejść "zadowoleni" po otrzymaniu informacji, że tylko 32 osoby zgłosiły zainteresowanie. 28-latek usłyszał jednak, że powinien zarejestrować wydarzenie formalnie w miejscowych władzach.
Udany spacer pod bazę
Historia na tym jednak się nie skończyła. Kilka godzin później znów zadzwonił telefon. W słuchawce odezwała się jedna z policjantek, która rozmawiała z nim rano. Tym razem powiedziała, że sprawą zainteresowały się służby bezpieczeństwa i podała numer, na który powinien zadzwonić. - Tam znów wypytywali mnie o moje plany i przekonania polityczne - opisuje Bangert.
Następnie doszło do osobistego spotkania 28-latka z agentem służb bezpieczeństwa, który chciał dokładnie poznać jego poglądy i stwierdził, że wydarzenie utworzone przez niego na portalu można zinterpretować na różne sposoby. Służby miały się obawiać, że "spacer" wymknie się spod kontroli, jeśli pojawi się zbyt dużo osób. Bangert mówi, że sugerowano mu również, iż nie powinienem organizować tego wydarzenia.
Ostatecznie zadowoleni odpowiedziami 28-latka funkcjonariusze odeszli, a "spacer" doszedł do skutku w minioną sobotę. Pojawiło się około 80 osób.
Autor: mk/jaś / Źródło: thelocal.de
Źródło zdjęcia głównego: NSA Spion Schutzbund