78 osób zginęło a 94 zostały ranne od początku antyrządowych zamieszek w Tunezji - poinformował w poniedziałek minister spraw wewnętrznych Tunezji Ahmed Friaa. Według niego, protesty kosztowały kraj jak do tej pory trzy miliardy dinarów (ok. 2 miliardy dol.).
Wcześniejszy oficjalny bilans mówił o 21 ofiarach. Organizacje zajmujące się prawami człowieka informowały z kolei o 66 zabitych osobach.
Szef MSW powiedział w poniedziałek w publicznej telewizji, że wśród zabitych figuruje wielu członków służb bezpieczeństwa. Agencja AFP zastrzega, że Friaa nie sprecyzował, czy funkcjonariusze zginęli w czasie starć z demonstrantami, czy z ręki członków zbrojnych milicji lojalnych wobec obalonego prezydenta.
Trzy miliardy strat
Według ministra na skutek zamieszek tunezyjska gospodarka straciła 3 miliardy dinarów (równowartość 1,6 miliarda euro). W wyniku niepokojów w kraju niemal całkowicie zamarł przemysł turystyczny, który zapewnia 6,5 proc. PKB i zatrudnia 350 tys. ludzi. Friaa poinformował, że zdewastowanych zostało m.in. 85 posterunków policyjnych, 43 banki, 13 siedzib władz miejskich, kilkanaście fabryk i ponad 60 sklepów.
Nowy prezydent, nowy rząd
Antyrządowe protesty rozpoczęły się w Tunezji w połowie grudnia. Wywołała jej śmierć młodego Tunezyjczyka, bezrobotnego absolwenta uniwersytetu. Policja zabrała mu wózek z warzywami i owocami, bo nie miał pozwolenia na sprzedaż. Wtedy w proteście 26-latek dokonał samospalenia.
Protesty miały bardzo poważne konsekwencje polityczne. W piątek z kraju uciekł rządzący krajem od ponad 20 lat prezydent Zin el-Abidin Ben Ali. Rządy w kraju przejął tymczasowo przewodniczący niższej izby parlamentu Fuad Mebaza. W sobotę Rada Konstytucyjna poinformowała, że konstytucja wymaga by wybory prezydenckie odbyły się nie później niż w ciągu 60 dni.
W poniedziałek Mohammed Ghannuszi, ostatni premier obalonego prezydenta, ogłosił utworzenie rządu jedności narodowej, do którego ma wejść trzech przywódców partii opozycyjnych.
Źródło: reuters, pap