Co najmniej 18 Ujgurów zginęło w czasie ataku na posterunek policji w mieście Hotan w Regionie Autonomicznym Xinjiang-Ujgur w północno-zachodnich Chinach - twierdzi chińska agencji Xinhua. Przedstawiciele ujgurskich organizacji śledzący sytuację z Europy mówią tymczasem o ataku funkcjonariuszy na pokojową manifestację.
Według chińskich źródeł, które wcześniej informowały o czterech zabitych osobach, "niezidentyfikowani napastnicy" zaatakowali placówkę i wzięli zakładników. Na rządowych stronach w oficjalnych komunikatach wydarzenia nazwano "zorganizowanym z premedytacją atakiem terrorystycznym".
Jednak według działającej w Niemczech grupy ujgurskich emigrantów, w incydencie zginęło 20 przedstawicieli ich mniejszości, a prowodyrem starć była sama policja. Zdaniem niemieckiej grupy obserwującej sytuację w regionie, 14 osób zostało pobitych na śmierć, a sześć zastrzelonych. 70 kolejnych uczestników zamieszek trafiło do więzienia.
Tradycyjne oskarżenia, tradycyjne protesty
Władze Chin często oskarżają grupy separatystyczne działające w Xinjiangu o dokonywanie ataków na policję i inne cele rządowe. Zdaniem Pekinu grupy te współpracują z Al-Kaidą lub bojownikami z Azji Środkowej, walcząc o niepodległy Turkiestan Wschodni.
W Xinjiangu żyje 8 mln Ujgurów, którzy wyznają islam i pochodzą z tureckiej grupy językowej. Wielu z nich skarży się na chińskie kontrole religijne w prowincji oraz na napływ pracowników ze stanowiącej większość w Chinach grupy etnicznej Han. Według organizacji broniących praw człowieka, Pekin wyolbrzymia zagrożenie ze strony bojowników, aby usprawiedliwić tłumienie pokojowych żądań Ujgurów.
Do największych zamieszek doszło dwa lata temu. Wtedy w czasie trwających kilka dni starć z policją zginęło aż 156 osób, a ponad 1000 zostało rannych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24