Zamach w Jemenie. Zginęło 96 żołnierzy


Co najmniej 96 żołnierzy zginęło, a prawie 300 zostało rannych w poniedziałek w samobójczym ataku w stolicy Jemenu Sanie - podały źródła wojskowe, cytowane przez AFP. Inne źródła podają mniejszy bilans zabitych. Według policji atak przeprowadziła Al-Kaida

Zamachowiec ubrany w mundur wojskowy wysadził się w powietrze na placu, na którym żołnierze przygotowywali się do wtorkowej defilady z okazji 22. rocznicy zjednoczenia kraju. Eksplozja była tak silna, że w jej wyniku na placu Sabein, który znajduje się w pobliżu pałacu prezydenckiego i zamożnej dzielnicy Sefarat, powstał krater. Według świadków po ataku na ziemi widać było fragmenty ciał ofiar. Są obawy, że liczba zabitych może wzrosnąć. Według agencji Reutera, która powołuje się na źródło policyjne, zginęły 63 osoby. Z kolei AP cytując źródło wojskowe i świadków pisze o 38 zabitych. Dzieło Al-Kaidy? W chwili zamachu na placu byli jemeński minister obrony i szef sztabu sił zbrojnych; żadnemu z nich nic się nie stało. Jak powiedział przedstawiciel policji generał Hamid Beszer, wszystko wskazuje na to, że za zamachem stała Al-Kaida. Poniedziałkowy zamach nastąpił w czasie, gdy jemeńska armia prowadzi od 12 maja zakrojoną na szeroką skalę ofensywę przeciwko tej siatce terrorystycznej. Ma ona na celu odbicie z rąk bojowników kontrolowanych przez nich miast na południu kraju. Do tej pory w walkach zginęło ok. 230 osób, głównie bojowników Al-Kaidy. Niedotrzymana obietnica Agencja AFP odnotowuje, że to pierwszy na tę skalę zamach terrorystyczny w Sanie od dojścia do władzy w lutym prezydenta Jemenu Abd ar-Rabiego Mansura al-Hadiego. Jedną z jego obietnic wyborczych było właśnie zwalczanie Al-Kaidy w kraju. Bojownicy z tej siatki wykorzystali polityczną niestabilność w Jemenie, kraju sparaliżowanym przez większość ubiegłego roku przez protesty przeciwko prezydentowi Alemu Abd Allahowi Salahowi, który po 33 latach rządów został zmuszony do ustąpienia na fali ulicznych protestów.

Autor: jk//gak / Źródło: PAP