"Rozpoznałbym ją spośród miliona podobnych psów. Zobaczyłem zdjęcie i wiedziałem, że to ona" - twierdzi właściciel Kiry, Andrea Coriano. Suczka zniknęła w 2016 roku, kiedy ktoś nocą włamał się na jego rodzinną posesję. Teraz, po siedmiu latach, wróciła do domu, ale w międzyczasie odwiedziła Lubin, schronisko w Świdnicy, przez chwilę mieszkała też w Niemczech. - Kiedy zadzwoniłam do Andrei, krzyczał ze szczęścia - mówi wolontariuszka stowarzyszenia Arpat, która po własnym "śledztwie" namierzyła właścicieli.
Tę historię ze szczęśliwym finałem opisuje lokalny portal brindisireport.it. Rodzina z niewielkiej miejscowości San Pietro Vernotico we włoskiej Apulii zaadoptowała w 2011 roku suczkę amstaffa. Nazwali ją Kira. "Miała dwadzieścia dni, kiedy rozpoczęliśmy wspólne życie. Mój synek z nią spał, nie odstępowała go na krok. Byli nierozłączni" - opisuje Andrea Coriano w rozmowie z brindisireport.it.
W nocy z 15 na 16 marca 2016 roku ktoś włamał się na ich posesję. Kira zniknęła. Coriano zgłosił to policji i lokalnym władzom. Długo szukali psa, niestety bez skutku. "Przez kolejne lata mieliśmy różne inne psy, ale nie mogliśmy przestać myśleć o Kirze" - wspominał dziennikarzowi portalu.
"Smutnym wzrokiem zwraca na siebie uwagę"
29 października ubiegłego roku pracownicy schroniska dla zwierząt w Świdnicy poinformowali, że trafił do nich zbłąkany pies. "Basta [tak tymczasowo ją nazwali - red.] trafiła do nas z terenu Lubina, niestety nie znamy jej historii i nie wiemy, jak wyglądało jej życie wcześniej. Suczka bardzo źle znosi pobyt w schronisku, opierając się o kraty smutnym wzrokiem zwraca na siebie uwagę przechodniów (...)" - opisywali w mediach społecznościowych.
Zauważyli, że pies ma mikroczip, ale nie pomogło im to w ustaleniu właściciela - numer nie widniał w żadnej europejskiej bazie. W styczniu świdnickie schronisko odwiedził pewien Niemiec, który postanowił zaadoptować "Bastę" i zabrał ją do rodzinnego Karlsruhe. To miasto w południowo-zachodnich Niemczech (Badenia-Wirtembergia).
"Mężczyzna nie był jednak w stanie odpowiednio zaopiekować się suczką i oddał ją do miejscowego schroniska" - relacjonuje brindisireport.it.
Wystarczyło jedno zdjęcie. "Basta" znów jest "Kirą"
Pracownica niemieckiego schroniska postanowiła rozesłać numer mikroczipa do różnych europejskich organizacji, w tym do "Arpat Italia". To stowarzyszenie, które zajmuje się namierzaniem zaginionych zwierząt. W ten sposób udało się dojść do tego, skąd pochodzi suczka - bo była we włoskiej bazie.
- Przejrzałam dane zapisane w czipie, odkryłam, że ten pies z Polski został skradziony w 2016 roku w Apulii - mówi Sandrine, członkini Arpat Italia, w rozmowie z tvn24.pl. Przejrzała zgłoszenia, jakie w tamtym czasie dostały służby i ostatecznie odnalazła rodzinę Coriano. 18 lutego wysłała im zdjęcie suczki.
- Rozpoznałbym ją spośród miliona podobnych psów. Zobaczyłem zdjęcie i wiedziałem, że to ona. Nie mogłem w to uwierzyć - relacjonuje Andrea w rozmowie z portalem brindisireport.it. - Kiedy do niego zadzwoniłam, krzyczał ze szczęścia - wspomina Sandrine z Arpat Italia.
We współpracy ze stowarzyszeniem Eterea - L'Albero della Vita ("Eterea - Drzewo Życia") udało się zorganizować "sztafetę" wolontariuszy, którzy 4 marca odebrali psa z Niemiec i po kolei przekazywali sobie zwierzę, aż dowieźli je na samo południe Włoch. W poniedziałek suczka trafiła do rodziny, u której żyła do 2016 roku. "Basta" z powrotem jest "Kirą". "Nie sądziłem, że ten dzień nadejdzie. To dla nas ogromna radość" - podsumował Andrea Coriano.
Źródło: brindisireport.it, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Arpat Italia