Plan najbliższych podróży premiera Davida Camerona najlepiej pokazuje, gdzie jego z trudem wywalczony plan renegocjacji warunków członkostwa w UE może napotkać największe problemy - pisze "Financial Times". W piątek brytyjski premier odwiedzi Warszawę.
Jak odnotowuje "FT", wizyta w Polsce nastąpi zaledwie 72 godziny po zaprezentowaniu planu "nowego porozumienia" i na dwa tygodnie przed unijnym szczytem, który ma sfinalizować umowę. Będzie do druga wizyta Camerona w Warszawie w ciągu dwóch miesięcy - przypomina dziennik.
Według "FT" od chwili zapowiedzi planów renegocjacji brytyjskiego członkostwa w UE i przed referendum w sprawie pozostania kraju we wspólnocie najwięcej sporów budziła kwestia świadczeń socjalnych dla imigrantów, przede wszystkim w krajów Europy Wschodniej i Środkowej. Ich obywatele to ok. 20 proc. urodzonych za granicą pracowników w Wielkiej Brytanii - odnotowuje "Financial Times".
"W Europie Wschodniej ograniczenie świadczeń jest odbierane jako bezpośredni atak na obywateli pracujących w Wielkiej Brytanii" - komentuje dziennik. Cytowany przedstawiciel brytyjskiego rządu podkreślił, że przywódcy zainteresowanych krajów "obecnie widzą plan po raz pierwszy i będą go dogłębnie analizować".
"Cameron popełnił błąd"
Jak komentuje "FT", o ile Cameron musi przekonać własną Partię Konserwatywną, że porozumienie w sprawie świadczeń oznacza zwycięstwo w obecnej sytuacji politycznej, w której migracja stała się palącą kwestią, to polscy partnerzy muszą przekonać wyborców, że umowa jest jedynie "klasycznym unijnym unikiem".
W artykule redakcyjnym, również poświęconym tej kwestii, "Financial Times" podkreśla, że "ze względu na polityczną drażliwość w kraju proponowane porozumienie w kwestii imigracji z krajów UE będzie szczególnie żywo śledzone". "Cameron popełnił błąd, obiecując daleko idące ograniczenia swobody przemieszczania się, na co unijni partnerzy nigdy by się nie zgodzili, i został zmuszony do kompromisu" - komentuje.
"W tym krytycznym czasie polski rząd musi zdać sobie sprawę z ryzyka prób zmierzających do zmuszenia Camerona do dalszych ustępstw. Jeśli premier ma wiarygodnie stanąć na czele kampanii na rzecz pozostania Wielkiej Brytanii w UE, to musi pokazać wyborcom, że Wielka Brytania uzyskała pewną kontrolę nad migracją z innych krajów UE do Wielkiej Brytanii" - ocenia dziennik, który zaznacza, że brytyjskie referendum "zdefiniuje przyszłość kraju w Unii i ogólniej w świecie".
"Rozsądne i umiarkowane" propozycje
O porozumieniu z Londynem piszą w środę także niemieckie gazety. "Sueddeutsche Zeitung" i "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważają, że propozycje reformy UE odzwierciedlają aktualny stan Unii. Zdaniem komentatorów istnieje szansa na porozumienie z Wielką Brytanią.
Zdaniem "Sueddeutsche Zeitung" propozycje UE pod adresem Wielkiej Brytanii są "rozsądne i umiarkowane". "Propozycje reform urażą być może kilku niezłomnych entuzjastów Unii, ale w rzeczywistości odzwierciedlają one w sposób realistyczny obecny stan wspólnoty europejskiej" - pisze szef działu zagranicznego gazety Stefan Kornelius.
"Migracja w ramach UE - proszę bardzo, ale z umiarem i bez nadużyć. Strefa euro - bardzo proszę, ale nie kosztem krajów trzecich. Współudział parlamentów narodowych - oczywiście, ale już teraz niemal nie korzysta się z tego prawa. Więcej Europy - cel symboliczny, ale nierealistyczny" - czytamy w "SZ".
Premier David Cameron "dostał niemal wszystko, czego chciał" - ocenia komentator. Zdaniem Korneliusa szef brytyjskiego rządu będzie jednak nadal spierał się z Brukselą. "Nie spodoba mu się, że to Bruksela, a nie Londyn, ma decydować, czy systemy socjalne są przeciążone i czy należy zaciągnąć hamulec bezpieczeństwa" - przewiduje Kornelius.
"FAZ": referendum jak pistolet
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że próba wynegocjowania przez Camerona dla swojego kraju "nowego dealu" nie jest niczym zdrożnym, jednak sposób, jaki wybrał, aby osiągnąć ten cel, "nie jest pozbawiony ryzyka". "Cameron nie wybrał normalnej drogi postępowania legislacyjnego, które ma zagwarantować uczciwe zrównoważenie interesów w UE, lecz za pomocą referendum przystawił innym krajom członkowskim pistolet do głowy" - czytamy w "FAZ".
Czy w przypadku poparcia przez większość Brytyjczyków chęci wyjścia z UE Wielka Brytania będzie chciała stworzyć w Europie nowy biegun władzy, być może z krajami Europy Wschodniej? Czy Londyn zniknie na długi czas jako "czynnik porządkowy na kontynencie", co spowoduje, że Niemcy i Francja nie będą miały żadnego silnego partnera do realizacji wielkich zadań? - zastanawia się autor komentarza Nikolas Busse.
"Brytyjczycy uważają się na naród pragmatyczny"
"FAZ" krytykuje unijnych negocjatorów za to, że zamiast zajmować się tymi strategicznymi problemami, koncentrują się "jak zwykle na sprawach drugorzędnych". "UE ma ograniczyć biurokrację? Robi to od lat, a nikt się tym nie interesuje. Nadużywanie świadczeń socjalnych ma być ograniczone? Byłoby to rozsądne, ale nie jest to aż tak poważny problem, jak się uważa. Kraje, które nie mają euro, nie chcą uczestniczyć w pogłębianiu unii walutowej? To przecież oczywiste" - wylicza Busse.
Zdaniem "FAZ" tylko jedna sprawa zasługuje na miano prawdziwej reformy - pomysł, by większość narodowych parlamentów mogła powstrzymać proces legislacyjny w Radzie UE. "To byłoby zerwanie z dotychczasowym politycznym systemem w Brukseli" - ocenia Busse.
Jego zdaniem lista postulatów Camerona została pomyślana tak, by porozumienie z Brukselą było możliwe, dlatego zdecydują nastroje panujące aktualnie w Wielkiej Brytanii. "Brytyjczycy uważają się na naród pragmatyczny. Być może właśnie to zdecyduje" - konkluduje publicysta "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP