Po przemówieniu papieża Franciszka w amerykanskim Kongresie zniknęła szklanka, z której pił. Zabrał ją kongresmen Bob Brady. Resztą wody zamierza pokropić swoje wnuki.
Podczas historycznego przemówienia w amerykańskim Kongresie papież Franciszek robił krótkie pauzy, by napić się wody. Kiedy zakończył swoje wystąpienie i skierował się do wyjścia, większość kongresmenów otoczyła go, licząc na błogosławieństwo lub krótką rozmowę.
Jeden z nich obrał jednak zupełnie inny kierunek. Bob Brady, republikanin z Pensylwanii, podszedł do mównicy, chwycił za szklankę, z której pił papież i zabrał ją do swojego biura.
Tam pozwolił zamoczyć w niej usta również swojej żonie. Resztę wody zachował. Zapowiedział, że pokropi nią swoje wnuki.
- On jest katolikiem i ma ogromny szacunek do papieża. Był bardzo poruszony jego wystąpieniem - mówił telewizji ABC News współpracownik kongresmena. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego Brady zdecydował się na zabranie szklanki z pulpitu.
Historyczne przemówienie
W czwartek, trzecim dniu wizyty w Stanach Zjednoczonych, Franciszek - jako pierwszy papież w historii - wygłosił przemówienie na Kapitolu, przed obiema izbami amerykańskiego parlamentu. Zgodnie z oczekiwaniami nie zawahał się poruszyć w nim tematów, które są przedmiotem podziałów i sporów w silnie spolaryzowanym Kongresie. Wzywał do walki z biedą, ochrony środowiska, zniesienia kary śmierci, otwartości wobec imigrantów i do obrony tradycyjnej rodziny.
Autor: js/gry / Źródło: ABC News, PAP