Skazany na śmierć Niemiec Rico Krieger udzielił "wywiadu" białoruskiej telewizji państwowej. Utrzymywał między innymi, że wykonywał zadania na rozkaz z Ukrainy i miał to być test na dostanie się do białoruskiego Pułku Kalinowskiego. Według portalu Nasza Niwa, który przeanalizował materiał, Krieger mógł paść ofiarą prowokacji ze strony służb białoruskich lub rosyjskich.
Rico Krieger został skazany na śmierć przez sąd obwodowy w Mińsku 24 czerwca. Na Białorusi kara śmierci jest wykonywana przez rozstrzelanie.
Krieger, były pracownik niemieckiego Czerwonego Krzyża, został oskarżony z sześciu artykułów kodeksu karnego dotyczących najemnictwa, terroryzmu, utworzenia formacji ekstremistycznej, uszkodzenia środka transportu lub trasy komunikacyjnej, a także działalności agenturalnej i nielegalnego działania z bronią.
Oficjalnie władze nie poinformowały ani o zatrzymaniu, ani o procesie Niemca. Potwierdziły natomiast, że został skazany na najwyższy wymiar kary już po opublikowaniu takiej informacji przez niezależne media.
Ma nadzieję na ułaskawienie
W "wywiadzie" dla białoruskiej telewizji Krieger oświadczył, że ma nadzieję na ułaskawienie a także utrzymywał, że niemieckie władze "w ogóle nie robią nic" dla jego uwolnienia.
W "wywiadzie" zza krat Krieger mówił, że chciał pojechać na Ukrainę, by pomóc jej w walce z Rosją, w czym mogło przydać się jego doświadczenie ratownika medycznego. Po próbach kontaktu z różnymi formacjami ochotniczymi miał nawiązać komunikację z białoruskim Pułkiem Kalinowskiego i osobą ze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Miał on mu polecić udanie się do Mińska i wykonanie m. in. zdjęć na stacji w białoruskich Osipowiczach, a następnie na stacji Azaryszcza pod Mińskiem i odesłać je "kuratorowi". Kolejnym zadaniem było znalezienie plecaka, a następnie umieszczenie go przy torach w Azaryszczach.
Dzień po wykonaniu tego "zadania" podczas próby wylotu z Białorusi Krieger został zatrzymany. Zarzucono mu, że doprowadził do wybuchu na stacji. Jak twierdzi, nie wiedział o eksplozji.
Mógł paść ofiarą prowokacji
Według portalu Nasza Niwa, który przeanalizował materiał propagandowej telewizji, Krieger mógł paść ofiarą prowokacji ze strony służb białoruskich lub rosyjskich.
"Nigdy dotychczas nie słyszeliśmy, by istniały jakieś 'zadania testowe' przy wstępowaniu do batalionów ochotniczych. Nie ma żadnych dowodów na kontakt Kriegera z białoruskimi ochotnikami. Dziwi rada, by wszędzie brał ze sobą smartfon i ogólnie słabe przygotowanie Kriegera w kwestiach bezpieczeństwa. Także (dziwna jest) rada, by założył kurtkę wojskową (rzekomo po to, by nie wyróżniać się w tłumie – red.), jakie Białorusini noszą rzadko" - napisała Nasza Niwa. Portal wskazał też na liczne nieścisłości.
"Czas działa na moją niekorzyść. W każdej chwili wyrok może zostać wykonany. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Bardzo straszne jest to, że w przypadku egzekucji moje ciało nie zostanie przekazane Niemcom i moi bliscy nie będą mogli się ze mną pożegnać" – przytaczał słowa Kriegera portal Zerkalo.io.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: x.com/veneracontact, x.com/viasna96