Podczas ćwiczeń w pobliżu Norwegii załoga niemieckiej fregaty Sachsen przeżyła wyjątkowy stres. Rakieta przeciwlotnicza SM-2, zamiast normalnie wystartować, wybuchła w wyrzutni pod pokładem. Okręt został uszkodzony, a dwóch marynarzy poszkodowanych. Nie wiadomo jeszcze, dlaczego do tego doszło.
Do wypadku doszło 21 czerwca, ale dopiero po tygodniu wyciekły zdjęcia oraz nagranie. Komunikat na ten temat opublikowało też w końcu niemieckie wojsko.
Zamiast odpalenia wybuch
Jak poinformowali Niemcy, do awarii rakiety doszło w momencie jej odpalenia. Pocisk przeciwlotniczy SM-2 powinien wystartować z pionowego silosu w kadłubie fregaty przy pomocy odrzucanego po chwili silnika startowego. Tak się jednak nie stało. Doszło do wybuchu jeszcze w wyrzutni, po czym resztki rakiety zapaliły się. - Przed sobą mieliśmy ścianę szalejącego ognia - opisuje wypadek kapitan Thomas Hacken, dowódca fregaty, który w momencie odpalenia był na mostku. Kilka metrów przed jego oknami znajdują się wyloty wyrzutni. Jak twierdzi niemieckie wojsko, natychmiast uruchomiły się automatyczne gaśnice i zareagował zespół przeciwawaryjny. Nie podano, jak długo paliły się resztki rakiety i jakie konkretnie uszkodzenia odniósł okręt. Niemieckie wojsko pisze jedynie o "widocznych uszkodzeniach materialnych". Na zdjęciach widać, że zniknęła pokrywa jednej z wyrzutni i pokład w jej okolicy jest osmalony. Podobnie znaczna część mostka i jedna z głowic obserwacyjnych na jego dachu. Dwóch marynarzy miało zostać poszkodowanych, ale nieznacznie. Niemiecka flota pisze o "urazie stresowym". Obaj mieli już wydobrzeć i wrócić do służby. Sam okręt bezpośrednio po wypadku zawinął wraz z towarzyszącą mu fregatą Lubeck do norweskiego portu Harstad. Po wstępnej ocenie uszkodzeń obie jednostki wyruszyły z powrotem do Niemiec i już są w bazie w Kilonii.
Podobny incydent przytrafił się Amerykanom
Niemieckie wojsko zapewnia, że zarówno fregata, jak i rakieta były w pełni sprawne. Pocisk miał zostać poddany inspekcji przed próbą odpalenia i miał być w "idealnym stanie". Nie wiadomo, co zawiodło, ale moment wybuchu wskazuje na silnik startowy. Taka sama rakieta sprawiła podobną, nieprzyjemną niespodziankę Amerykanom w 2015 roku. Wówczas SM-2 w wersji IIIA eksplodowała chwilę po wypchnięciu z pionowej wyrzutni niszczyciela USS The Sullivans, powodując szkody wycenione na sto tysięcy dolarów. Amerykanie stwierdzili wówczas, że zawiódł silnik startowy, działający w pierwszych sekundach lotu rakiety. Uznano, że najstarsze silniki, wyprodukowane przed 1992 rokiem przez firmę Thiokol, mogą być wadliwe. Wobec tego rakiety w nie wyposażone zakwalifikowano jako "do użycia jedynie na wypadek wojny".
Autor: mk/adso/kwoj / Źródło: USNI News, marine.de
Źródło zdjęcia głównego: marine.de/GreyFleet