W niedzielę odbywają się już drugie w tym roku przedterminowe wybory do parlamentu greckiego. Dla Greków będą to także piąte wybory w ciągu ostatnich sześciu lat, nie wliczając w to lipcowego referendum nt. pakietu pomocowego eurolandu.
Walka o stołek premiera wykończonej wieloletnim kryzysem Grecji toczy się między przywódcami dwóch największych partii, Aleksisem Ciprasem z Koalicji Radykalnej Lewicy (Syrizy) i Wangelisem Meimarakisem z konserwatywnej Nowej Demokracji (ND).
Wyrównana walka
Wyścig jest bardzo wyrównany. W ostatnich sondażach, opublikowanych w piątek przed nastaniem ciszy wyborczej, nieznacznie prowadził były premier Cipras, jeszcze niedawno zdecydowany faworyt wyborów. Od kilku tygodni jednak poparcie dla ND, która do niedawna wydawała się w rozsypce, zaczęło także rosnąć, i w niektórych rankingach partia ta zajmuje pierwsze miejsce.
Główną zasługę za ten wzrost popularności przypisuje się Meimarakisowi, który został tymczasowym liderem ND po lipcowej rezygnacji Antonisa Samarasa spowodowanej porażkami, jakie partia poniosła zarówno w styczniowych wyborach parlamentarnych jak i w referendum. Na wrzesień był zaplanowany kongres ND, na którym miał zostać wybrany nowy przywódca, ale kolejne przedterminowe wybory zapobiegły temu scenariuszowi. ND pomógł także rozłam w szeregach Syrizy, z której w sierpniu odeszła około jedna czwarta jej posłów nie zgadzających się z nagłą zmianą pozycji Ciprasa w sprawie surowych warunków postawionych przez europejskich partnerów Grecji w zamian za ofertę kolejnej pożyczki. Cipras wbrew wynikom referendum, w którym 60 proc. Greków głosowało za odrzuceniem brukselskiej propozycji, zdecydował się ją przyjąć. Rozczarował tą decyzją dużą część greckiego społeczeństwa i został oskarżony przez wielu byłych towarzyszy partyjnych o zdradę podstawowych założeń lewicowej Syrizy, która w poprzednich wyborach obiecywała Grekom kompletnie odwrotny scenariusz. Wielu młodych zwolenników lewicowej partii postanowiło zbojkotować wybory w reakcji na decyzję swojego byłego bohatera. Wg sondaży, około połowa z 15 proc. Greków, którzy zadeklarowali, że zignorują wybory, w przeszłości popierała Ciprasa. W ciągu ostatnich kilku dni przed wyborami, zarówno ND jak i Syriza zabiegały właśnie o to, aby jak największy procent z tej grupy zmienił zdanie. Komentatorzy polityczni wskazują jednak na fakt, że wielu Greków jest zmęczonych ustawiczną niestabilnością greckiej sceny politycznej i zniechęconych faktem, że ani Syriza ani ND nie oferują w tej chwili żadnej nadziei na szybkie wyjście z kryzysu. Obie partie zobowiązały się do kontynuacji przeprowadzania reform i wprowadzenia drastycznych cięć budżetowych, narzuconych przez wierzycieli.
W greckim systemie wyborczym, aby partia mogła wejść do parlamentu, musi ona przekroczyć trzyprocentowy próg wyborczy. Wg sondaży, uda się to około połowie z 19 partii kandydujących w tych wyborach. Oznacza to, że aby rządzić samodzielnie, zwycięska partia musiałaby uzyskać około 36 proc. Ponieważ w żadnym z sondaży przedwyborczych ani Syrizie and ND nie udało się osiągnąć takiego wyniku (maksimum w obu wypadkach wynosiło około 28 proc.), wszystko wskazuje na to, że w Grecji ponownie będzie rządzić koalicja. Stanie się tak pomimo faktu, że wg konstytucji, zwycięzca otrzyma w 300-osobowym parlamencie dodatkowe 50 mandatów.
Wyborcy rezerwowi
Znany komentator polityczny Aristides Hatzis jest przekonany, że w niedzielnych wyborach zwycięży Syriza, ponieważ zmobilizują się ci wyborcy, którzy nie chcą władzy konserwatywnej Nowej Demokracji. - Ostatnie sondaże opublikowane w piątek tuż przed ciszą wyborczą już pokazują, że poparcie dla Syrizy rośnie – powiedział w sobotę Hatzis, profesor prawa i ekonomii na Uniwersytecie Ateńskim. - Dzieje się tak dlatego, że Syriza ma wielu tzw. wyborców rezerwowych. Należą do nich byli zwolennicy tej partii, którzy do tej pory albo nie planowali na nią głosować, bo czuli, że Cipras ich zdradził, albo nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji. Teraz jednak, w obawie, że do władzy dojdzie Nowa Demokracja, poprą Syrizę, bo nie identyfikują się z systemem politycznym reprezentowanym przez Wangelisa Meimarakisa, przywódcę ND - wyjaśnił. Hatzis, który sądzi, że Syriza uzyska ok. 33-34 proc. poparcia, powiedział, że sytuacja jest zresztą podobna w obozie Meimarakisa. Przeszło do niego wielu Greków, którzy początkowo planowali oddać głos na partię Rzeka (To Potami), ale teraz chcą zrobić wszystko, żeby ND zwyciężyła i wyeliminowała Syrizę. - W pewnym sensie nastąpiła polaryzacja wyborców, spowodowana w dużej mierze sukcesem Meimarakisa, któremu w bardzo krótkim okresie udało się ożywić ND i poważnie zagrozić Syrizie – tłumaczy Hatzis. - Dlatego im bliżej do wyborów, tym mniej opcji widzą przed sobą ludzie. W ciągu ostatnich kilku dni jest już właściwie tylko jedna: albo Syriza albo ND. To zmusi ich do głosowania strategicznego. Ekspert jest pewien, że skrajnie prawicowa i antyimigrancka Złota Jutrzenka zajmie trzecie miejsce, zdobywając co najmniej 7 proc. głosów. - Złota Jutrzenka wykreowała się w tej chwili na jedyną prawdziwą partię przeciwną porozumieniu (z międzynarodowymi wierzycielami). Na dodatek jej przywódcy mogą jeszcze eksploatować kryzys imigracyjny. Dlatego, moim zdaniem, ich popularność jeszcze wzrośnie – uważa Hatzis.
Głosowanie rozpocznie się w niedzielę o godz. 7 (godz. 6 czasu polskiego), a zakończy się o godz. 19 (godz. 18). Uprawnionych do głosowania jest łącznie 9,8 mln greckich obywateli, z czego ponad jedna trzecia zamieszkuje Attykę – region obejmujący Ateny.
Autor: kg/tr / Źródło: PAP