Rosja ocenia wydarzenia na Białorusi jako wewnętrzną sprawę tego kraju - oświadczył w środę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Zarówno on, jak i minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow potępili próby "ingerencji" w sytuację na Białorusi i "narzucanie Białorusinom tych porządków, które gracze zewnętrzni uważają za wygodne dla siebie".
Dmitrij Pieskow powiedział w środę, że w ocenie Rosji obecnie nie ma potrzeby okazania pomocy Białorusi na podstawie Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. OKDB), czyli organizacji bezpieczeństwa łączącej kraje posowieckie. Pieskow powiedział, że zobowiązania w sprawie pomocy wojskowej, zapisane w traktacie o ODKB, dotyczą przypadków, gdy na kraj należący do tej organizacji dokonana zostanie agresja z zewnątrz. - Przewidziano tam zobowiązania, ale nie ma teraz takiej potrzeby. Mówią o tym władze białoruskie - oświadczył rzecznik prezydenta Władimira Putina.
"Zakładamy, że Białorusini sami podejmą decyzje"
Pytany o to, w jakiej sytuacji mogłaby pojawić się taka potrzeba, Pieskow odparł, że uważa rozważania na ten temat za niedopuszczalne. - Zakładamy, że Białorusini sami podejmą decyzje na płaszczyźnie prawnej, bez ingerencji z zewnątrz - mówił.
- Białoruś jest naszym państwem sojuszniczym, bratnim krajem. Białorusini to bratni dla nas naród. Odnosimy się do wszystkiego, co dzieje się na Białorusi, jako do wewnętrznej sprawy tego kraju - oznajmił rzecznik Kremla.
Dodał, że Rosja wzywa do wysiłków na rzecz utrzymania sytuacji w ramach prawa. - Uważamy, że wszyscy powinni zrobić wszystko, co możliwe, aby stworzone zostały warunki do utrzymania sytuacji na płaszczyźnie prawnej, na której można byłoby prowadzić niezbędny dialog - powiedział Pieskow.
- W obecnej sytuacji najważniejsze jest to, by nie było żadnego wpływania z zewnątrz, żadnej ingerencji z zewnątrz w to, co dzieje się na Białorusi. Z ubolewaniem stwierdzamy, że dochodzi do prób takiej bezpośredniej ingerencji. Uważamy taką ingerencję za niedopuszczalną - powiedział przedstawiciel Kremla.
"Rosyjski sprzęt wojskowy znajduje się na terytorium Federacji Rosyjskiej"
Na pytanie, czy Kreml uznaje wyniki białoruskich wyborów prezydenckich z 9 sierpnia, Pieskow przypomniał, że Putin pogratulował Alaksandrowi Łukaszence wygranej. Jednocześnie nie odpowiedział na pytanie, czy jeśli władza na Białorusi przejdzie w ręce opozycji, to Rosja będzie z nią współpracować.
Rzecznik Kremla nie skomentował także doniesień o nieoznakowanych ciężarówkach na terenie Rosji, zmierzających w stronę granicy z Białorusią. - Rosyjski sprzęt wojskowy znajduje się na terytorium Federacji Rosyjskiej. Nie ma tu nic do komentowania - oświadczył.
Zapewnił, że nic mu nie wiadomo na temat lotów samolotu, który - według mediów w Moskwie - należy do rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) i który wylądował we wtorek w Mińsku. - Nie dysponuję informacją na temat lotów - oświadczył Pieskow.
Niezależne media podały we wtorek wieczorem, powołując się na serwisy śledzące ruch samolotów, że w Mińsku wylądował samolot Tu-214WPU, którego używa dyrektor FSB Aleksandr Bortnikow.
"Nikt nie ukrywa, że chodzi o walkę o przestrzeń postsowiecką"
O ingerencjach z zewnątrz w sytuację na Białorusi mówił też w środę rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow.
- Niepokoi nas próba wykorzystania trudności wewnętrznych, z którymi zetknęła się teraz Białoruś, jej naród i władze, po to, aby z zewnątrz ingerować w te wydarzenia i procesy - powiedział Ławrow w programie telewizyjnym. Dodał, że chodzi nie tylko o ingerowanie, ale i o cel, jakim jest "narzucenie Białorusinom tych porządków, które gracze zewnętrzni uważają za wygodne dla siebie".
- To, co teraz słyszymy ze stolic europejskich - przede wszystkim z krajów bałtyckich, a także z Polski i Parlamentu Europejskiego - we wszystkim tym chodzi nie o prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenkę, prawa człowieka i demokrację, a o geopolitykę - oświadczył.
Ocenił, że "nikt nie ukrywa, że chodzi o walkę o przestrzeń postsowiecką". Zapewnił, że Rosja widziała tę walkę po rozpadzie ZSRR i że jej ostatnim przykładem "jest oczywiście Ukraina".
Szef MSZ Rosji wyraził nadzieję, że "Białorusini zdołają sami załatwić swoje sprawy" i nie będą podporządkowywać się "tym, którym Białoruś jest potrzebna wyłącznie po to, aby zagospodarowywać przestrzeń geopolityczną i promować znaną destrukcyjną logikę: albo jesteście z Rosją, albo z UE".
Wybory "nie były idealne"
Minister przyznał, że wybory prezydenckie na Białorusi z 9 sierpnia "nie były idealne" i zapewnił, że uznają to także władze Białorusi, które teraz - jego zdaniem - próbują dialogu z obywatelami. Oświadczył, że nie należy wykorzystywać sytuacji na Białorusi do destabilizowania dialogu między władzami i społeczeństwem. Zaapelował, by propozycje pośredniczenia kierować bezpośrednio do władz Białorusi, a "nie przez mikrofon".
Na Białorusi trwają protesty przeciwko - jak ocenia białoruska opozycja - sfałszowaniu wyborów prezydenckich z 9 sierpnia, które według oficjalnych wyników wygrał ubiegający się o reelekcję Alaksandr Łukaszenka. Zatrzymano prawie siedem tysięcy osób, wiele z nich brutalnie pobito. Dochodzi do strajków w zakładach pracy.
Źródło: PAP