"Wojskowy wywiad podsłuchiwał dziennikarzy"

 
Dziennikarze na celowniku?pravda.sk

Słowaccy dziennikarze twierdzą, że padli ofiarą działań wywiadu wojskowego, który miał podsłuchiwać pracowników lewicowego dziennika "Pravda" oraz szefa telewizji informacyjnej TA3.

"Ze stenogramów wynika, że 'agenci wojskowi' sprawdzali telefon szefa telewizji TA3 Michala Guczika, jak i dziennikarzy dziennika 'Pravda'. W dokumentach, oprócz zapisów ich rozmów, znajdują się informacje o stanie ich zdrowia czy życiu intymnym" - napisała największa słowacka gazeta "Novy czas". Dokumenty mają zawierać także numery kont bankowych i znajdujące się na nich kwoty.

Ze stenogramów wynika, że 'agenci wojskowi' sprawdzali telefon szefa telewizji TA3 Michala Guczika, jak i dziennikarzy dziennika 'Pravda'. W dokumentach, oprócz zapisów ich rozmów, znajdują się informacje o stanie ich zdrowia czy życiu intymnym "Novy Czas"

Dziennik "Pravda" napisał natomiast, że w ciągu tego roku nielegalnie podsłuchiwano trzech jego redaktorów, którzy nie oszczędzali krytyki zarówno obecnemu ministrowi obrony Lubomirowi Galko, jak i całemu rządowi Ivety Radiczovej. Kontrwywiad miał zrezygnować z podsłuchów dopiero w połowie października, tuż po upadku gabinetu centroprawicy.

"Przygotowano spisy i stenogramy rozmów, które mają związek z pracą redakcji, wykonywaniem zawodu dziennikarza, a w żadnym przypadku z zadaniami wojskowego wywiadu obronnego. W ten sam sposób sprawdzano także prywatne rozmowy telefoniczne redaktorów z członkami rodzin" - napisał dziennik.

Minister zaprzecza

Podsłuchy na zlecenie podlegających ministerstwu obrony słowackiego wywiadu wojskowego (VSS) oraz kontrwywiadu wojskowego (VOS) realizuje policja. Rzecznik resortu spraw wewnętrznych w Bratysławie Gabor Grendel powiedział, że można z nich skorzystać jedynie na mocy nakazu sądowego.

Słowacki minister obrony zaprzecza informacjom mediów. - Czekałem na coś, ale to? Wyjątkowo niesmaczna gra. Ani VOS, ani VSS nie mają urządzeń podsłuchowych - napisał na jednym z portali społecznościowych w odpowiedzi na doniesienia gazet szef resortu obrony.

Słowacki minister obrony zaprzecza informacjom mediów. "Czekałem na coś, ale to? Wyjątkowo niesmaczna gra. Ani VOS, ani VSS nie mają urządzeń podsłuchowych" - napisał na jednym z portali społecznościowych w odpowiedzi na doniesienia gazet szef resortu obrony.

I obiecuje dochodzenie

Później jednak Galko zwołał konferencję prasową, na której wyjaśniał, iż wszystkie podsłuchy na Słowacji wykonuje się legalnie na podstawie decyzji sądu i z wykorzystaniem policji. Jak podkreślił, złożył już w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i zlecił śledztwo dotyczące podsłuchów także parlamentarnej komisji kontroli wywiadu wojskowego. - Teraz wszystko pozostaje w rękach organów śledczych, którym w pełni ufam - powiedział.

Nie pierwszy raz

To nie pierwszy przypadek, kiedy media na Słowacji informują o podsłuchiwaniu dziennikarzy przez państwowe służby. W 2003 r. pojawiły się doniesienia o nagrywaniu przez służby rozmowy redaktora dziennika "Sme" z szefem jednej z partii koalicji. W tym roku deputowany słowackiej opozycji Igor Sztefanov oświadczył, że służby bezpieczeństwa podsłuchiwały kilku parlamentarzystów i jednego ministra.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: pravda.sk