"Nie zabierzesz wcześniaka do schronu, to byłaby podróż w jedną stronę". W czasie wojny dużo dzieci rodzi się przed terminem

Źródło:
BBC
Dane dotyczące rosyjskich strat wojennych (28.03.2022)
Dane dotyczące rosyjskich strat wojennych (28.03.2022)TVN24
wideo 2/5
Dane dotyczące rosyjskich strat wojennych (28.03.2022)TVN24

Porzucają domy i szukają miejsca, gdzie z dala od rosyjskich bombardowań będą mogły bezpiecznie urodzić. Na poród często czekają w zatłoczonych bunkrach, gdzie trudno o fachową pomoc medyczną, jedzenie czy nawet wodę. W ciągu ostatnich tygodni liczba przedwczesnych porodów w Ukrainie znacznie wzrosła.

Zaczął się drugi miesiąc rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wiele kobiet w ciąży uciekło z kraju przed bombardowaniami, ale nie wszystkie. Jak informuje BBC, ukraińscy lekarze obserwują gwałtowny wzrost liczby przedwczesnych porodów w niektórych rejonach kraju.

Kliniki położnicze w Charkowie i we Lwowie informują, że w wyniku stresu i problemów medycznych związanych z wojną w ciągu ostatnich kilku tygodni liczba przedwczesnych porodów podwoiła się u nich, a nawet potroiła.

"Wojna stwarza ryzyko przedwczesnego porodu"

BBC rozmawiało z Iryną Kondratową, która jest dyrektorem medycznym w klinice w Charkowie. Lekarka czuwa obecnie nad stanem zdrowia dziewczynki imieniem Polina, która urodziła się, ważąc zaledwie 630 gramów. Lekarka powiedziała BBC, że liczba przedwczesnych porodów w jej klinice skoczyła trzykrotnie w stosunku do normy, obecnie stanowią 50 procent. Dlaczego tak jest? Według medyków przyczyniają się do tego między innymi infekcje, brak dostępu do pomocy medycznej i złe odżywanie.

– Wojna stwarza ryzyko przedwczesnego porodu. Nasz wskaźnik urodzeń przedwczesnych i tak był już wysoki, ponieważ mieliśmy wiele pacjentek z Doniecka i Ługańska. W strefach konfliktów kobiety spędzają dużo czasu w zatłoczonych piwnicach, a tam łatwo o infekcje. Ponadto kobietom trudniej jest uzyskać pomoc medyczną, jeśli jej potrzebują – mówi doktor Kondratowa.

Siedem tygodni przed czasem

Iryna Zelena tuż przed porodem uciekła z Kijowa do Lwowa. Jej córeczka Wiktoria waży 800 gramów. Urodziła się we Lwowie na początku marca wraz ze swoją siostrą bliźniaczką Weroniką. – Wyjechaliśmy z powodu masowego ostrzału. Przez cały czas byliśmy w schronie – opowiada mama bliźniaczek. Iryna jest przekonana, że stres związany ze spędzeniem pierwszych dni wojny w bunkrze przyczynił się do tego, że urodziła ponad siedem tygodni wcześniej.

Na szpitalnym korytarzu, na oddziale prenatalnym, reporter BBC spotkał Olgę Bogadizę. Młoda kobieta jest Rosjanką, a jej mąż Ukraińcem. Olga jest w szóstym miesiącu ciąży, spodziewa się  bliźniąt. Uciekła z Kijowa, desperacko szukając bezpiecznego miejsca na urodzenie dzieci, z dala od ostrzału i godziny policyjnej.

Jak mówi, trzy dni zajęło jej dotarcie do Lwowa i przez cały ten czas nie mogła jeść ani pić. Nie dlatego, że nie miała jedzenia. Po prostu nie była w stanie ze strachu. – Słyszałeś o takim terminie jak "zwierzęcy strach”? To nie jest strach przed bólem czy porodem, to strach, który sprawia, że ​​boli cię skóra. Tak się boisz, że nie możesz jeść ani myśleć. Kiedy przyjechałam do Lwowa, lekarz powiedział, że schudłam trzy i pół kilograma i że życie moich dzieci jest zagrożone, ponieważ ich rozwój się zatrzymał – opowiada reporterowi. Teraz jej bliźnięta znów zaczęły rosnąć.

"Nie zabierzesz wcześniaka do schronu, to byłaby podróż w jedną stronę"

Rosyjskie pociski spadające na miasta niezwykle utrudniają działanie szpitali i opiekę nad wcześniakami. W Charkowie personel podjął decyzję o pozostaniu na oddziale intensywnej terapii z najmniejszymi dziećmi, nawet po ostrzeżeniu o nalocie. – Nie możesz zabrać dziecka ważącego 600 gramów do schronu. To byłaby podróż w jedną stronę. Więc zostajemy z dziećmi nawet w czasie bombardowania – tłumaczy doktor Kondratowa.

Te chwile, gdy w mieście rozbrzmiewają syreny, są też dramatyczne dla matek. Weronika, jedna z bliźniaczek, opuściła już OIOM i przebywa z Iryną na oddziale ogólnym. Ale Wiktoria wciąż nie może opuszczać inkubatora. Kiedy zbliża się rosyjski atak, Iryna zabiera Weronikę do schronu przeciwlotniczego, ale Wiktorię musi zostawić. – Emocjonalnie jest to naprawdę trudne. To jak rozerwanie serca na dwoje. Jedno dziecko przychodzi ze mną, drugie zostaje z lekarzami. Zawsze się wtedy zastanawiam, jak ona się czuje. Ale w tej sytuacji po prostu musimy być silni – mówi Iryna.

Szpital we Lwowie – mieście postrzeganym do niedawna jako w miarę bezpieczne miejsce – już zasłonił okna workami z piaskiem. Budowany jest też specjalny podziemny bunkier, w którym będą inkubatory, by móc ratować najsłabszych pacjentów.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO>>>

Autorka/Autor:aa//az

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock