Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w sobotnim wywiadzie udzielonym stacji ICTV, że Ukrainy broni obecnie 700 tysięcy żołnierzy. Jak podkreślał, to nie jest wojna przeciwko Rosji, ale "za Ukrainę". - Prawda jest po naszej stronie, my walczymy o swoje. Nie można przegrać wojny o niepodległość - przekonywał. Potwierdził również, że obrońcy kombinatu Azowstal w Mariupolu mają zostać zwolnieni w drodze wymiany.
- Na chwilę obecną jest to 700 tysięcy. Widzą państwo wynik pracy 700 tysięcy walczących ludzi - powiedział prezydent Ukrainy.
Wołodymyr Zełenski wyraził przekonanie, że aby się bronić, Ukrainie nie wystarczyłoby 250-260 tysięcy żołnierzy i dlatego na początku 2022 roku podpisał dekret o zwiększeniu sił obronnych o 100 tysięcy osób. Jego zdaniem nawet to jednak nie zapewniłoby powstrzymania ataku Rosji na pełną skalę. - Uważam, że byliśmy nieźle przygotowani. Oni [Rosjanie - przyp. red.] wielu rzeczy nie wiedzieli - oznajmił.
Zaznaczył, że biorąc pod uwagę wielkość sił wykorzystanych przez Rosję - która uruchomiła nawet rezerwy i przeprowadziła "cichą" mobilizację - z takim atakiem nie uporałby się żaden kraj Europy. Jak podkreślił, Rosja przerzuciła duże siły do granic Ukrainy oraz na okupowany Krym, a jedynym miejscem, gdzie nie zaobserwowano zwiększenia liczby żołnierzy, było Naddniestrze.
"My walczymy o swoje. Nie można przegrać wojny o niepodległość"
- To jest wojna z Rosją, za Ukrainę. Mówi to o tym, że prawda jest po naszej stronie, że my walczymy o swoje. Nie można przegrać wojny o niepodległość - oświadczył Zełenski.
Zarzucił Rosji, że nie ceni ona życia swoich żołnierzy i była obojętna na ich śmierć. - Niedawno powiedziano mi, że oni [Rosjanie - red.] dopiero teraz myślą o tym, by zabierać trupy [poległych - red.]. (...) Wcześniej udawali, że nie ma żadnych trupów. My angażowaliśmy ONZ i Czerwony Krzyż i mówiliśmy - zabierzcie te worki [z ciałami - red.], góry trupów żołnierzy rosyjskich - stwierdził Zełenski.
W ocenie ukraińskiego prezydenta Rosja stworzyła kult zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej, ale "bez zrozumienia wartości tego zwycięstwa", którym - według jego słów - jest "zjednoczony świat".
Zełenski przekonywał, że dla Ukrainy największą wartością jest zachowanie życia jak największej liczby jej żołnierzy. Z tego powodu - tłumaczył - za zwycięstwo w wojnie uzna powrót do granic sprzed 24 lutego, gdy Rosja rozpoczęła inwazję. - Nie trzeba być zbyt zachłannym, choć nie jest to całkiem sprawiedliwe - powiedział. Zastrzegł, że ustalenie granic na linii sprzed 24 lutego uważa za "wynik pierwszego etapu", zaś drugi etap powinien toczyć się za stołem negocjacyjnym.
Zełeński o obrońcach Azowstalu: będziemy ich zabierać do domu
W sobotnim wywiadzie Zełenski potwierdził, że obrońcy kombinatu Azowstal w Mariupolu mają zostać zwolnieni w drodze wymiany. Przekazał, że otrzymali oni od dowództwa wojskowego "sygnał, że mają pełne prawo, by wyjść i ratować życie". Dodał, że "dalej wszystko zależy od tego, co wzięły na siebie ONZ, Czerwony Krzyż i Federacja Rosyjska", którzy mieli zapewnić, że obrońcy Azowstalu "będą wszyscy bezpieczni i będą czekać na wymianę w takim czy innym formacie".
Ukraiński prezydent powiedział, że procesem wywiezienia i wyprowadzenia żołnierzy z Azowstalu kieruje wywiad, podobnie jak "przygotowaniem do dialogu i do wymiany". - Będziemy ich zabierać do domu. To właśnie powinniśmy zrobić razem z partnerami, którzy podjęli swoje zobowiązania - powiedział Zełenski.
Zapewnił, że "dziesiątki i setki razy" prosił przywódców zagranicznych o przekazanie uzbrojenia w celu odbicia Mariupolu. Jednak odblokowanie oblężonego miasta drogą wojskową okazało się niemożliwe i trzeba było zdać się na dyplomację.
Zełenski mówiąc o wyprowadzanych z Azostalu żołnierzach, nie podał żadnych danych o ich liczbie. Władze ukraińskie potwierdziły w miniony poniedziałek ewakuację 260 żołnierzy. Strona rosyjska mówiła o ponad dwóch tysiącach. Amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW) ocenił w sobotę, że Rosjanie mogą zawyżać tę liczbę po to, aby uzgodnić wymianę Ukraińców na jak największą liczbę rosyjskich jeńców lub po to, by ukryć, że zaledwie "setkom" obrońców udało się przez niemal trzy miesiące bronić zakładu.
"Surrealizm staje się w Mariupolu rzeczywistością"
Doradca mera miasta Petro Andruszczenko poinformował w sobotę, że osoby "ewakuowane” z zajętego przez wojska rosyjskie Mariupola już w autobusach dowiadują się, że są wiezione do Rosji, czyli de facto deportowane.
"Po raz pierwszy możemy zobaczyć, jak odbywa się deportacja" - napisał Andruszczenko w mediach społecznościowych, na Telegramie. "Dzielnica Metro. Podstawiają autobusy i ogłaszają ewakuację. Już przy wsiadaniu informują, że autobus jedzie do wioski Bezimenne w rejonie nowoazowskim, a potem do Rosji" - dodał.
Według doradcy mera żołnierze rosyjscy i "wolontariusze" blokują wszelkie próby opuszczenia Mariupola i odmowy deportacji.
"Surrealizm staje się w Mariupolu rzeczywistością" - skomentował Andruszczenko, zamieszczając film przedstawiający dużą grupę miejscowej ludności przy autobusach.
W piątek Andruszczenko podał, że w ciągu ostatniej doby wywieziono do Rosji 512 mieszkańców Mariupola. Ludność trafia najpierw do tak zwanego obozu filtracyjnego w wiosce Bezimenne. "Filtracją" Rosjanie nazywają sprawdzanie obywateli Ukrainy pod kątem ich poparcia dla władz w Kijowie, kontaktów z siłami zbrojnymi, etc.
Źródło: PAP