Pozarządowa organizacja Physicians for Human Rights zajmująca się ratowaniem ofiar konfliktów zbrojnych twierdzi, że rosyjskie bomby w czasie kilku rosyjskich nalotów w Syrii spadły na "trzy placówki medyczne". Jeżeli okaże się to prawdą, Rosji grozi oskarżenie o popełnienie zbrodni wojennych - komentuje sprawę brytyjski "Independent" opisujący sprawę.
Według organizacji z siedzibą w Nowym Jorku, naloty, które miały uderzyć w placówki medyczne odbyły się na terenach położonych prawie 50 km od obszarów kontrolowanych przez Państwo Islamskie.
Rosjanie zbombardowali szpitale?
Organizacja PHR nazwała ataki "niewybaczalnymi". - Twierdzenie, że prowadzi się walkę przeciwko terrorystom nie daje żadnemu rządowi prawa do łamania praw wojny, a szczególnie tych dotyczących ochrony pracowników służb medycznych i tych placówek - powiedział jeden z dyrektorów PHR, Widney Brown. - Takimi atakami Rosja pozbawia cywilów dostępu do ratującej życie opieki medycznej - dodał.
Organizacja twierdzi, że potwierdziła atak na placówki w mieście Latamneh na północy prowincji Hama oraz w mieście Benin w prowincji Idlib 2 października. W ataku ranni zostali pracownicy szpitala. 3 października Rosjanie przeprowadzili z kolei za pomocą lotnictwa atak, który zniszczył szpital al-Burnas w północnej części Latakii, blisko granicy z Turcją, wymuszając ewakuację personelu z budynku.
Organizacja zwraca uwagę na fakt potwierdzenia przez Rosję ataków w tych miejscach, Kreml jednak ani razu nie poinformował o tym, że bomby spadły na placówki medyczne.
Autor: adso//gak / Źródło: Independent