Prezydent samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej, nie dość że ma na głowie ukraińskie zagrożenie, to jeszcze buntują mu się "stachanowscy" Kozacy i inne oddziały rebelianckie. I władze w Kijowie, i miejscowi separatyści oskarżają Igora Płotnickiego o to samo: zdradę.
"Opowiemy wam, kim jest Igor Płotnicki. To złodziej i szantażysta, który wprowadził kartki socjalne i zagroził, że ci, którzy nie pójdą na wybory, nie dostaną pensji. Złodziej, który ukradł kredyt zaufania. Szantażysta, gorszy od reżimu faszystowskiego" - taką opinie wystawili Płotnickiemu Kozacy ze Stachanowa pod Ługańskiem, którymi dowodzi weteran wojny czeczeńskiej Paweł Driomow.
W opublikowanym w internecie nagraniu Kozacy, publicznie posyłają Płotnickiego i jego rząd na ch** i proszą Władimira Putina o interwencję. Twierdzą, że Płotnicki jest protegowanym ludzi obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza. Jedną z takich osób ma być Natalia Korolewska, była minister polityki socjalnej, obecnie deputowana ukraińskiego parlamentu z listy Bloku Opozycyjnego.
Co ciekawe, te zarzuty Kozaków sprawdzi ukraińska prokuratura. Wniosek w tej sprawie złożyła pełnomocniczka prezydenta Petra Poroszenki ds. uregulowania kryzysu w Donbasie Iryna Heraszczenko. Śledczy zajmą się oskarżeniami w sprawie finansowania bojowników przez polityków z otoczenia Janukowycza, a także ich związków z samozwańczymi władzami Ługańska.
"Igor Płotnicki w kosmos nie latał"
Według portalu Obozrevatel, "zanim Płotnicki został ministrem obrony, a później przywódcą Ługańskiej Republiki Ludowej, jego głównym zajęciem było wymuszanie haraczy od miejscowych przedsiębiorców".
"Własny biznes Płotnickiemu nie szedł. Stacje benzynowe musiał sprzedać, a biznes porzucić. Został obwodowym inspektorem ds. ochrony praw konsumentów. W tej roli najlepiej wychodziło mu wywieranie presji na przedsiębiorców" - pisze Obozrevatel.
Ukraińscy dziennikarze podważają też doświadczenie wojskowe "przywódcy". W biografii Igora Płotnickiego podano, że jest majorem rezerwy i że uczęszczał do artyleryjskiej szkoły w rosyjskiej Penzie. "Szukaliśmy informacji o tej uczelni, ale bez skutku. Co się zaś tyczy stopnia majora rezerwy, po czterech latach deklarowanej przez Płotnickiego służby w szeregach armii sowieckiej, można było zostać co najwyżej starszym lejtnantem" - podkreślił Obozrevatel. "W powojennej historii znam tylko jeden przypadek, kiedy starszemu porucznikowi przyznano stopień majora. Był to Jurij Gagarin. A przecież artylerzysta Płotnicki w kosmos nie latał" - mówił portalowi proszący o anonimowość rosyjski wojskowy.
"Pojedynek z prezydentem Poroszenką"
W ukraińskiej prasie Płotnicki zasłynął powiedzeniami, że "wzywa na pojedynek prezydenta Petra Poroszenkę, że władze w Kijowie w kwestii rozmów o zawieszeniu broni w Donbasie zachowują się jak 'rozkapryszone dzieci' i że wstrzymanie dostaw prądu w obwodzie ługańskim było sabotażem i prowokacją centralnych ukraińskich władz".
"Płotnicki, owszem, zasługuje na pojedynek, ale jedynie z sądem" - napisał na Twitterze rzecznik ukraińskiego MSZ Jewhen Perebyjnis. Kijowscy politolodzy komentowali, że głośnymi oświadczeniami Płotnicki próbuje odwrócić uwagę od problemów zrujnowanego w wyniku wojny Ługańska.
"Z pomocą Bożą i Wielkiej Rosji"
"Z pomocą Bożą i Wielkiej Rosji zwyciężymy" - zapewnia mieszkańców obwodu ługańskiego 50-letni przywódca. Pytanie jednak, czy Kreml będzie nadal go wspierał.
Jak dotąd Płotnickiego chroni rosyjski specnaz. Ale sytuacja może się zmienić. Po apelu Kozaków Pawła Driomowa wezwał do Moskwy premier Dmitrij Miedwiediew. Informację w tej sprawie potwierdziła ukraińska Służba Bezpieczeństwa, która przechwyciła ich rozmowy telefoniczne. Driomow utrzymuje, że Rosja obiecała dostarczyć Kozakom sprzęt wojskowy i ludzi.
Na ługańskim "przywódcy" ciążą też zarzuty o przywłaszczenie rosyjskich pieniędzy, przeznaczonych na wypłaty socjalne, które zapewne nie pozostaną bez odpowiedzi. Nie wykluczone zatem, że Płotnicki znajdzie się także na celowniku prokuratury Rosji.
Autor: tas//gak / Źródło: obozrevatel.com, tvn24.pl