"Wiesz, co się z nią stało? Pokroili ją na kawałki". Podsłuchana rozmowa księdza i studenta może pomóc w sprawie zaginionej kobiety

Źródło:
Il Fatto Quotidiano, La Repubblica, fanpage.it
Sonia Marra żyła i pracowała w Perugii. Zaginęła w 2006 roku
Sonia Marra żyła i pracowała w Perugii. Zaginęła w 2006 rokuGoogle Earth
wideo 2/5
Perugia

"Nigdy jej nie znajdą. Jej ciało wyrzucili na śmietnik" - włoskie media piszą w tym tygodniu o podsłuchanej rozmowie księdza z seminarzystą. Mężczyzn podsłuchiwali karabinierzy na potrzeby śledztwa dotyczącego handlu narkotykami. Niespodziewanie, podczas jednej z konwersacji, student seminarium zaczął mówić duchownemu o kobiecie, którą ktoś miał zabić, zbezcześcić jej ciało, a na końcu pozbyć się go na wysypisku śmieci.

Sonia Marra w 2006 roku była 25-latką, która przyjechała do Perugii na studia. Chciała pracować w laboratorium inżynierii biomedycznej. Pochodziła z Lecce - miejscowości na południu Włoch (sam koniec "obcasa"). To tam, w rodzinnym domu, 16 listopada wieczorem jej matka czekała na telefon. Córka dzwoniła do niej codziennie, bo tak się umówiły. Dlatego kiedy telefon milczał, kobieta zaczęła się niepokoić.

Następnego dnia rano zaalarmowała służby. Policjanci weszli do mieszkania Sonii - było puste. Nie pojawiła się też na uczelni ani w miejscu pracy, czyli w sekretariacie szkoły teologicznej Centro Mater Gratiae przy klasztorze Montemorcino. Funkcjonariusze przeszukali okolicę, tereny wokół uniwersytetu, przesłuchiwali świadków - bezskutecznie. 25-latka rozpłynęła się w powietrzu.

Teren klasztoru Montemorcino

Dla śledczych głównym podejrzanym w sprawie zniknięcia Marry był jej były partner, Umberto Bindella. "Poznali się w pracy, Bindella był studentem teologii. Śledczy dotarli do niego dzięki analizie połączeń telefonu Marry. Przypuszczali, że 25-latka była z nim w ciąży" - donosił dziennik "Il Fatto Quotidiano".

Bindella przyznał w zeznaniach, że dwa dni przed zaginięciem 25-latki kupił jej test ciążowy, który dał wynik negatywny, ale nie pamiętał, gdzie go wyrzucili. Prokurator prowadzący sprawę nie dawał mu wiary: oskarżył o zabójstwo i ukrycie zwłok Sonii. Nie znalazł jednak dowodów, które uwiarygodniłyby taki przebieg zdarzeń i Bindella w 2019 roku został oczyszczony z zarzutów.

Księża, narkotyki. "Wiadomo, na końcu przegrywają ci najsłabsi"

Rodzina Sonii nie daje za wygraną i od tamtej pory, z pomocą adwokata, szuka świadków i zdarzeń, które mogłyby wpłynąć na ponowne wszczęcie śledztwa. - Ciężko pracujemy, przeglądamy raz jeszcze wszystkie zgromadzone materiały procesowe, szukamy punktu wyjścia, który mógłby sprawić, że sąd ponownie rozpatrzy sprawę. Dopiero jak go znajdziemy, będziemy mogli składać oficjalny wniosek - zastrzegł w poniedziałek Alessandro Vesi, pełnomocnik rodziny, w rozmowie z włoską agencją prasową ANSA.

Aktom sprawy wnikliwie przyglądał się też Alvaro Fiorucci, pisarz i dziennikarz związany z telewizją Rai. W ostatni piątek miała premierę jego książka: "Człowiek w czerni. Zaginięcie Sonii Marry". Pojawienie się jej na rynku sprawiło, że do historii Marry wróciły najważniejsze włoskie media. Wszystko za sprawą zapisu rozmowy telefonicznej, która otwiera pierwszy rozdział. Dialog, do którego dotarł, to rozmowa między duchownym i studentem, których karabinierzy z Todi podsłuchiwali przy okazji śledztwa w sprawie handlu narkotykami na terenach wokół Perugii.

"Najnowszym zwrotem akcji jest nieznana do tej pory rozmowa z 2011 roku, konwersacja proboszcza i studenta seminarium, który miał znać okoliczności zaginięcia Sonii, ale przez cały czas milczeć. Wstrząsające zeznania płynące z ust seminarzysty, z których wycofał się kilka miesięcy później, tłumacząc chwilową złością i osobistą niechęcią do kleru" - czytamy w poniedziałkowym artykule dziennika "La Repubblica". Gazeta cytuje przebieg rozmowy:

Student: Ta dziewczyna, wiesz, co się z nią stało? Pokroili ją na kawałki. Proboszcz: Kto? Student: Nigdy jej nie znajdą. Proboszcz: Ale kto to zrobił? Student: Jej ciało wyrzucili na śmietnik. W ten sposób jest nie do odnalezienia. Już nigdy jej nie znajdą.

(...)

Proboszcz: Rozumiem. Ale przypomnij mi, jaka była jej historia? Nie pamiętam. Student: To ta, która była w ciąży. To było w czasie, w którym aresztowali tego księdza za narkotyki, pamiętasz? Proboszcz: Tak, coś mi świta.

Student: To wszystko było ze sobą połączone, narkotyki, pieniądze, seks i inne kwestie. Wiadomo, na końcu przegrywają ci najsłabsi. (...) Ona była w centrum tego wszystkiego. (...) Wszystko widziała i słyszała. Dlatego ją skrzywdzili. Bo w to wszystko byli zamieszani księża. Dowodził tym między innymi taki jeden, którego właśnie przesłuchują. I jeszcze inni, o których nie mogę ci powiedzieć. Wyobraź sobie, co czuje ta matka, która nigdy nie odnajdzie córki. (...) Zabijać kogoś tylko po to, żeby kryć samego siebie? Tak robi mafia.

Portal Fanpage przypomina, że w sprawie Sonii Marry przesłuchiwano również księży, ponieważ stanowili jej najbliższe otoczenie - pracowała w sekretariacie szkoły teologicznej Centro Mater Gratiae przy klasztorze Montemorcino. Śledczy nigdy nie znaleźli jednak dowodów, które potwierdzałyby, że w zniknięcie 25-latki są zamieszani duchowni.

Siostra: chcemy chcemy odnaleźć ciało

Na piątkowej premierze książki w Perugii pojawiła się Anna Marra, siostra Sonii, która nie ustaje w walce o poznanie prawdy. "My dalej wierzymy w wymiar sprawiedliwości, chcemy oświetlić te najciemniejsze zakątki i odnaleźć ciało, żeby mieć chociaż grób, nad który można iść się wypłakać" - mówiła na spotkaniu, co cytuje dziennik "La Repubblica".

"Jeśli ktoś czuje potrzebę uwolnienia się od sekretu, który jest ciężarem nie do opowiedzenia, może zrobić to również w sposób anonimowy" - dodała.

Perugia - stolica Umbrii

Autorka/Autor:ww

Źródło: Il Fatto Quotidiano, La Repubblica, fanpage.it

Źródło zdjęcia głównego: Google Maps