Włochy przeciwko bunga bunga

Aktualizacja:

Jeśli nie teraz, to kiedy? - stwierdzili mieszkańcy 230 włoskich miast i miasteczek i wyszli na ulice, by - jak twierdzą - bronić godności kobiet i domagać się odejścia z polityki premiera Silvio Berlusconiego. W wiecach uczestniczyły tysiące kobiet i popierających je mężczyzn.

Bezpośrednim impulsem do zwołania manifestacji w całym kraju było zgorszenie skandalem obyczajowym, w jaki uwikłany jest premier Silvio Berlusconi. W jego rezydencji odbywały się rozwiązłe przyjęcia z udziałem prostytutek, także nieletnich.

Szef rządu został objęty śledztwem przez prokuraturę, która zażądała jego natychmiastowego postawienia przed sądem.

Sprzeciw wobec "mentalności bunga, bunga"

- Protestujemy domagając się szacunku i godności - mówią organizatorki demonstracji, do których przyłączyły się dziesiątki stowarzyszeń społecznych, partii prawicowej i lewicowej opozycji i zwykłych obywateli, a nawet grupa zakonnic. Inicjatywę tę poparł również katolicki dziennik "Avvenire".

Uczestnicy manifestacji od Bolzano na północy po Palermo na Sycylii protestowali przeciwko "mentalności bunga bunga", która według nich z winy Berlusconiego zdominowała życie we Włoszech.

Ich zdaniem orgie pod tą nazwą, urządzane w domu premiera z udziałem nieletniej dziewczyny znanej jako Ruby, to jeden z efektów stałego poniewierania godnością i wypaczania wizerunku kobiet w mediach i życiu publicznym.

- Po sprawie Ruby nie można było udawać, że nic się nie stało. Godność kobiet to problem, który dotyczy nas wszystkich - powiedziała jedna z inicjatorek protestów, deputowana Giulia Bongiorno z prawicowej partii Przyszłość i Wolność, której członkowie opuścili koalicję i są w opozycji do Berlusconiego.

W Rzymie masową manifestację zorganizowano na Piazza del Popolo. Protesty odbywają się również przed włoskimi placówkami na całym świecie, od Tokio po Honolulu.

Protest "dla celów politycznych"?

Manifestacje skrytykowała minister oświaty Mariastella Gelmini z partii szefa rządu. Oświadczyła ona, że kobiety, które wyszły na ulice "demonstrują dla celów politycznych i by instrumentalnie wykorzystać płeć żeńską".

Z kolei przewodniczący włoskiej Izby Deputowanych Gianfranco Fini - lider prawicowego, opozycyjnego ugrupowania - zaapelował do swego niedawnego sojusznika, dzisiaj politycznego przeciwnika - premiera Silvio Berlusconiego, aby obaj ustąpili ze swych stanowisk, szefa rządu i przewodniczącego niższej izby parlamentu po to, by rozpisać wybory.

- Wykonajmy obaj ten ładny gest podając się do dymisji, by umożliwić Włochom wypowiedzenie się w wyborach - zaproponował Gianfranco Fini, który dwa lata temu założył z Berlusconim partię Lud Wolności i odszedł z niej latem zeszłego roku.

Źródło: PAP, Reuters, Huffington Post, tvn24.pl