W trakcie wtorkowej demonstracji antyrządowej w Rzymie doszło do słownego ataku pod adresem prezydenta Włoch Sergio Mattarelli. Włoscy politycy byli oburzeni incydentem, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych apeluje o stonowanie nastrojów.
- Mafia zabiła nie tego brata, co trzeba - takie słowa padły podczas popołudniowej kilkusetosobowej manifestacji antyrządowego, populistycznego, prawicowego ruchu, który określa się jako "pomarańczowe kamizelki". Protestuje on przeciwko polityce władz w związku z pandemią COVID-19 i twierdzi, że jest to "światowe oszustwo".
Wypowiedź zarejestrowana przez media w czasie protestu w Święto Republiki odnosiła się do starszego brata obecnego szefa państwa, Piersantiego, zamordowanego przez cosa nostra w 1980 roku, gdy był przewodniczącym władz na Sycylii.
Szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Luigi Di Maio w wydanym oświadczeniu potępił to zdarzenie, nazywając je "bardzo poważnym" i "niepokojącym" incydentem.
- Trzeba obniżyć ton, a świat polityki jako pierwszy powinien dać dobry przykład - oznajmił minister spraw zagranicznych. Zaapelował do organizatorów, aby odcięli się od tych słów.
Minister ds. kontaktów z parlamentem Federico D'Inca ocenił, że "te obelgi są niegodne i dyskwalifikują organizatorów wiecu". Atak potępili politycy opozycyjnej centroprawicy: Antonio Tajani i Giorgia Meloni. Lider Ligi Matteo Salvini oświadczył, że "kto obraził prezydenta Mattarellę oraz wszystkie ofiary mafii, musi się tylko wstydzić, nie reprezentuje Włoch ani Włochów".
Źródło: PAP